List do Pana De Bonstetten o obecnym stanie literatury polskiej

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
<<< Dane tekstu >>>
Autor Zygmunt Krasiński
Tytuł List do Pana De Bonstetten o obecnym stanie literatury polskiej
Pochodzenie Pisma Zygmunta Krasińskiego
Wydawca Karol Miarka
Data wydania 1912
Druk Karol Miarka
Miejsce wyd. Mikołów; Częstochowa
Źródło Skany na Wikisource
Inne Cały tom V
Download as: Pobierz Cały tom V jako ePub Pobierz Cały tom V jako PDF Pobierz Cały tom V jako MOBI
Indeks stron
[ 99 ]
LIST.
DO PANA DE BONSTETTEN[1] O OBECNYM STANIE LITERATURY POLSKIEJ.


 Szanowny Panie!
 Na jednem z przyjemnych zebrań w Genewie usłyszałem z ust Pana wyrażone życzenie, iż pragniesz zapoznać się z obecnym stanem literatury kraju, którego ostatni bohater[2] zgasł niedawno na łonie Helwecyi. Odtąd uważam sobie za obowiązek spełnić Pańskie żądanie. Pomimo braku stosownego uzdolnienia i koniecznych dla tego celu książek, pragnąc jedynie złożyć dowody szacunku i uwielbienia, jakie żywię dla Pańskiej osoby i Jego talentu, zabieram się do spełnienia mego zadania.
 Był czas, kiedy Polska posiadała tyle piór świetnych, roztaczających sławę jej na zewnątrz, a wewnątrz niecących światło, ile miała szabel wzniesionych w obronie swej ziemi, za którą to ziemię synowie jej walczyli zawsze do tchu ostatniego. Wtedy nauki i sztuki kwitły w naszej ojczyźnie, a wielcy ludzie popierali wszelkie usiłowania, podnoszące cywilizacyę naszą.
 W piętnastym i szesnastym wieku, Polska, śmiem utrzymywać, była najoświeceńszym narodem w Europie, z wyjątkiem oczywiście Włoch, skąd wszakże uczeni przybywali na dwór naszych monarchów, szukając ich opieki i szczodrobliwości. Jeden z naszych największych królów, Zygmunt I.[3] zaślubił [ 100 ]Bonę Medyolańską; było to hasłem, za którem wpłynęly do Polski dobry smak i wykwintność włoska; panowanie tego króla było złotym wiekiem piśmiennictwa. Język polski jest, bezsprzecznie, najlepiej ukształtowany i najbardziej wydoskonalony wśród języków słowiańskich. Zarówno zdolny do wielkiej siły i wielkiej subtelności. Lecz główny jego charakter leży w powadze i wspaniałości wyrażeń. Łacina, która dawniej zajmowała w Polsce miejsce francuzczyzny i język grecki[4], były pierwowzorami, według których kształtował się język polski. Wypływało to i z upodobań naszych pisarzy, jak i z formy naszego rządu, który lubiano upodobniać do rządów republik starej Hellady[5], oraz Wiecznego miasta[6].
 Nie mam potrzeby przypominać Panu, że sławny Kopernik[7], który kazał krążyć ziemi i słońce w biegu zatrzymał, był Polakiem, i że wyszedł z pod pióra krakowskiego akademika Viteliona[8], pierwszy traktat o optyce, jaki się pojawił w Europie.
 W epoce, kiedy niemal wszystkie jeszcze języki spoczywały w kolebce, mieliśmy poetę Kochanowskiego[9], którego dziełami zachwycamy się do dnia dzisiejszego, podczas gdy Szekspir o wiele później pojawił się w Anglii, a we Francyi robiono wiersze w języku nie nazbyt dźwięcznym dla dzisiejszego ucha.
 Należy ubolewać, że późniejsi uczeni nasi nie zawsze szli drogą wskazaną przez Nestora poetów polskich. Lubowano się w łacinie i wielu genialnych pisarzy przenosiło język Wirgilego nad swój własny, chociaż ten nie ustępował w niczem mowie, którą posługiwał się Cezar, gdy prawa światu dyktował.
 Z lekka tylko dotykając tej epoki, przypomnę Panu, że jeden z poetów naszych, nieśmiertelny Sarbiewski, w swych odach łacińskich, według sądu współczesnych, dorównał niemal Horacemu, a sąd ten potomność potwierdziła. Później, straszliwe [ 101 ]wojny, napady połączone z ustawiczną niemal anarchią, powołały cokolwiek nosiło imię polskie do obrony ojczyzny, i akordy liry poetyckiej zaginęły wśród szczęku oręża.
 Szwedzi, Turcy, Tatarzy, Moskwa ze wszystkich stron napadali nasze piękne krainy i między narodem rozmiłowanym we własnej wolności, a jego sąsiadami gotowymi zawsze wpaść doń z ogniem i mieczem, zawrzała walka straszliwa. Przez dwa wieki umysły odbiegły od nauki i sztuki, wyłącznie myśląc o zachowaniu wolności, przez dwa wieki nie było w Polsce ramienia, któreby od kolebki nie zaprawiało się do władania szablą i kruszenia kopią. Pojmujesz Pan łatwo, że podobny stan rzeczy nie wpływał przychylnie na rozwój piśmiennictwa. A jednak wielcy mówcy umieli jeszcze wygłaszać wspaniale mowy, a okryci krwią wroga, ze spokojem i znakomitą wymową obradowali nad środkami obrony ojczystej ziemi, w której spoczywały prochy ich pradziadów.
 Trzeba tu dodać, że inny jeszcze najazd nieszczęśnie zaważył na światłe i pochodzie myśli polskiej. Byli to jezuici, którzy przez czas długi kierowali sumieniem naszych monarchów i naukami ich poddanych. Zaprowadzony przez nich pedantyzm scholastyczny[10] zwarzył wszystkie kwiaty, któreby mogły rozkwitnąć na ziemi polskiej.[11]
 Chciwi wielkości i władzy zawładnęli wychowaniem w całej Polsce.[12] Ich łacina, pełna barbarzyńskich wyrazów i przenośni, stała się pospolitą mową mieszkańców. Dodawano, co prawda, dużo polskiego, ale mieszanina ta psuła zarówno jeden jak drugi język, a to spowodowało, żeby się tak wyrazić, znikczemnienie literatury i skażenie mowy naszej.
 Styl dawnych poetów zastąpiono dykcya pełną przenośni. Na miejsce wzniosłości wprowadzono [ 102 ]przesadę, opartą co prawda na cytatach i wzmiankach nader uczonych, ale wcale nie poetycznych.
 Nieraz na niebie zoranem ponuremi chmurami świetne błyskawice niecą potoki światła; również zdarza się, że wielkie geniusze zdołają wznieść się ponad ciemności swojego wieku. Wspomniałem już, że wymowa była nader rozpowszechnioną w Polsce; mieliśmy jezuitę, nazwiskiem Skargę (1615)[13], który ze swej kazalnicy gromił piorunowo namiętności i nieprawości świata, z wzniosłością nie ustępującą Bossuetowi[14]. Mieliśmy wojowników wygłaszających nieprzygotowane przemowy, godne wszakże przejść do potomności, a nasze sejmy były nieraz sceną, na której rozwijały się niepospolite talenty. Światło i cywilizacya nigdy doszczętnie nie wygasły w Polsce, jak to działo się w Rosyi, kędy książęta moskiewscy co rok chadzali pokłonić się chanom tatarskim i składali u ich stóp swe korony. Dobitnie dowodzi wywodów moich fakt, że nie mieliśmy ani jednej wojny religijnej, podczas gdy cała Europa podlegała długim klęskom zniszczenia i rozstroju, wywołanym częstokroć jednem słowem źle zrozumianem, lub źle wytłómaczoną doktryną; podczas gdy we Francyi, w Niemczech, w Anglii chrześcijanie różnych wyznań krew przelewali potokami, aby jedynie ustalić prawdę swoich zasad.
 Wiek siedmnasty i ośmnasty przeszedł w Polsce wśród ustawicznych wojen. Sława zbawionego Wiednia wraz z całem chrześcijaństwem była tylko przebłyskiem chwili, jasnością błyskawicy, która wnet zgasła; ciemnie nieuctwa i pedantyzmu zawisły ciężko nad narodem, zdawały się wróżyć, że będzie wymazany z moralnego porządku narodów.
 Lecz los Polski w chwili utraty niezawisłości politycznej przyniósł jej odrodzenie moralne i literackie; zstąpiliśmy do grobu przy natchnieniach historyka i śpiewach patryotycznych poety. Ostatni [ 103 ]nasz król, Stanisław August Poniatowski[15], był człowiekiem uczonym i wysokiego umysłu; szczęściem byłoby dla niego, gdyby noga jego nie dotknęła nigdy stopni tronu, byłby niezrównanym księciem, gdyby nie panował nigdy. Czuł, że korona chwieje mu się na czole, że berło wypada mu z rąk; pragnął chociaż zdobyć prawo do wdzięczności przyszłych pokoleń; więc, z jednej strony podpisując rozbiór swego kraju, z drugiej czynił wszelkie wysiłki, aby podnieść w nim piśmiennictwo i rozwinąć zamiłowanie do nauk; i ta jedyna rzecz mu się udała w ciągu opłakanego jego panowania.
 Zasady Rewolucyi, rozpowszechniając się w całej Europie, znalazły łatwy przystęp do Polski, tembardziej, że oddawna tu żywiono rodzaj sympatyi dla Francyi. Co prawda też jedyny ten kraj zwrócił niejaką uwagę na upadek naszej ojczyzny. Rozbiór Polski wywołał oburzenie w Paryżu. Wysłano nawet oficerów francuskich w celu obrony świętej sprawy wolności. Wprawdzie zgon jej odroczyli jedynie na chwil kilka; niemniej poświęcenie się ich wzbudziło wieczną wdzięczność w sercach Polaków.
 Tym to przyczynom, sądzę, przypisać należy wpływ na literaturę naszą, jaki wywierali długo i wywierają jeszcze autorowie francuscy. Stanisław August jednoczył na swym dworze wszystko, co było w kraju oddanego nauce i sztuce. Zakładał liczne kolegia, ufundował również szkolę wojskową. Za panowania jego dokonało się odbudowanie literatury i jednocześnie nastąpił upadek ojczyzny.
 W Warszawie utworzyło się towarzystwo literackie[16], złożone z ludzi wybitnych i światłych, którzy postawili sobie za zadanie oczyścić język nasz z naleciałości i oddać go przyszłości nieposzlakowanym, jako jedyną spuściznę kraju, wykreślonego z szeregu narodów. Teraz, niech mi Pan raczy pozwolić, że [ 104 ]poruszę pewne szczegóły, aby zapoznać Pana z wielkimi umysłami z doby Stanisława Augusta.
 W pierwszym rzędzie wymieniam biskupa warszawskiego, Krasickiego[17], autora bajek, satyr i poematów. Celował on przedewszystkiem w rodzaju komicznym. Jego poezya jest niezrównanie lekka i wdzięczna. W epoce, kiedy każde serce polskie biło żywem przywiązaniem do ojczyzny, kiedy ucho każde łowiło z wytężeniem ostatnie tchnienia tej matki wspólnej, będącej na łożu śmierci a i chwały zarazem, nie dziw, że nawet w bajkach Krasickiego znajdują się ustępy pełne patryotyzmu, godne poezyi rodzaju wznioślejszego. Pan mi pozwoli, że powtórzę tu zwrotkę tego pisarza, znajdującą się w jednym z najbardziej komicznych jego poematów, niemniej zawierającą najwznioślejsze uczucia. Słabe moje tłómaczenie nie zdoła zapewne oddać piękności oryginału, spróbuję wszakże zapoznać Pana z jednym z naszych najmilszych i najzdolniejszych pisarzy:

Święta miłości kochanej ojczyzny,
Czują cię tylko umysły poczciwe!
Dla ciebie zjadłe smakują trucizny,
Dla ciebie więzy, pęta niezelżywe!
Kształcisz kalectwo przez chwalebne blizny,
Gnieździsz w umyśle rozkoszy prawdziwe!
Byle cię można wspomódz, byle wspierać,
Nie żal żyć w nędzy, nie żal i umierać!

 Bajki Krasickiego są pełne dowcipu i szczęśliwych zwrotów. W niektórych naśladuje La Fontaine’a[18]; w wielu innych jest zupełnie oryginalnym. Pisał również prozą; jego opowieści, uderzające prawdą, z jaką odtwarzał obyczaje współczesne, będą dla nas zawsze prawdziwą rozkoszą.
 Wspomnę teraz o innym z naszych poetów, Trembeckim[19], który żył w ścisłej przyjaźni z Boufflersem[20], [ 105 ]Roussem, Wolterem, Całe jego życie jest, jednem pasmem romantycznych przygód, w których westchnienia i pojedynki grają główna rolę. Obdarzony wielkiemi zdolnościami, utworzył nieledwie nowy język poetycki. W jego dykcji brzmi siła właściwa, polszczyźnie, a wiersz równie harmonijny jak śpiew pieśniarzy Rzymu i Grecyi. Umie podług woli naginać język w różne zwroty; słowa i wyrażenia nabierają w głosie jego nowego życia i siły dotąd nie znanej. Pisał wiele ód, dytyrambów, i ulotnych wierszy okolicznościowych. Arcydziełem jego jest poemat, zatytułowany Zofiówka, stanowiący opis ogrodu hrabiny Potockiej[21]. Tłomaczony był mi francuskie; lecz przekład tak jest podobny do oryginału, jak gasnące blaski wieczorne do świetnych promieni słońca w całej chwale południowej.
 Od męskiej siły pisarza o którym mówiłem co dopiero talent Karpińskiego[22] daleki jest, ma jednak w sobie jakąś niewymowną a wzruszając słodycz, która wnika w serca, Czytając jego poezje doznaje się wrażenia, jakby się stało nad brzegiem czystego strumienia, a gdy mamy w ręku jego dzieła, nie sposób nie uczuć łez wypływjących na powieki.
 Dmochowski[23] dał nam tłómaczenie Illiady tak dokładnie oddawające wielkiego Homera, że nieraz porównywając oryginał z kopią, chęć bierze powątpiewać, który z nich tłómaczył drugiego.[24] Ten sam Dmochowski przełożył Eneidię i Raj utracony. Pisał także prozą rzeczy odnoszące się do nieszczęśliwego położenia ojczyzny i tu zapał patryoty łączy się z siłą rozumowania i pięknością stylu.
 W chwili, gdy wszystko zdawało się zapowiadać ostateczny upadek Polski, znalazł się człowiek obdarzony niepospolitym talentem i cierpliwością ulewy niewyczerpaną, który rozpoczął pracę nad dziejami kraju. Zachęcony przez Stanisława Augusta pracował dniem i nocą, aby ożywić pamięć narodu, mającego [ 106 ]zgasnąć. Nieszczęściem dla nas ksiądz Naruszewicz[25] miał tyle tylko czasu, aby skreślić przebieg pierwszych wieków historyi naszej. Przydomek Tacyta polskiego, który mu dali współcześni, dostatecznie określa, jak dalece odpowiedział swemu zadaniu. Naruszewiczowi również zawdzięczamy zupełne tłómaczenie Horacego i kilku ód Pindara. Resztę polskiej historyi powierzono Towarzystwu literackiemu w Warszawie, którego członek każdy miał opracować jedno panowanie. Spodziewamy się ujrzeć wkrótce to olbrzymie dzieło w ukończeniu; więcej niż połowa jest już dokonana.
 Kniaźnin[26] jest także jednym z poetów doby Stanisława Augusta. Poezya jego nie ma wprawdzie mocy Trembeckiego ani wdzięku Karpińskiego, lecz przebija w niej dowcip i łatwość Krasickiego. Nie chcąc nużyć Pana długiem wyliczaniem talentów zabłysłych w dobie odrodzenia naszego piśmiennictwa, przejdę do obecnego stanu literatury w Polsce. Wspomnę tylko jeszcze o Szymanowskim[27], który w świetnym przekładzie Świątyni w Knidos udowodnił, że język polski zdoła oddać wdzięk i subtelność niezrównaną.
 Znane są Panu nasze nieszczęścia. Wiesz Pan, z jaką wytrwałością walczyliśmy z losem i ludźmi. Konstytucya trzeciego Maja, powstanie Kościuszki i zupełna zagłada Polski następowały jedne po drugim. Przez lat dwadzieścia byliśmy niepewni swego istnienia. Przez lat dwadzieścia wojownicy nasi szli za orłami Francyi i lali krew na polu zwycięstw, oczekując ojczyzny z rąk tego, który rozdzielał korony, przed którym drżał świat cały. Od piramid aż do murów Moskwy padali na jego rozkaz, umierali w imię nadziei i sławy. Rzecz naturalna, że w takich czasach mało myślano o literaturze; nauki i sztuki są wytworem pokoju i szczęścia. Mnóstwo wojennych pieśni świadczy o zapasach owej doby; [ 107 ]jednak żadne większe dzieło nie wyszło z pod pióra naszych pisarzy. Wszystkie oczy zwracały się ku postaci wielkiego człowieka, wszystkie myśli szły ku ojczyźnie, a trwożliwość wytężonego oczekiwania nie pozwalała oddać się pracy spokojnej. Nakoniec wspaniałomyślność cesarza Aleksandra[28] zwróciła Polsce byt polityczny i zaraz w królestwie naszem ujrzano nowy stan rzeczy. Wszystkie umysły zwróciły się do nauk i poezyi. Założono mnóstwo szkół i kolegiów, a trzy uniwersytety, w Warszawie, Krakowie i Wilnie, wydały cały zastęp ludzi, którzy zajmują obecnie wybitne miejsca we wszystkich gałęziach naszej literatury i naszego rządu.
 Obecnych naszych przedstawicieli literatury podzielić można na dwa obozy. Do pierwszego należą jeszcze pisarze z czasów Stanisława Augusta. Drudzy urodzili się już po rozbiorze kraju. Zaczynam od pierwszych.
 Pan Niemcewicz zajmuje pierwsze między nimi miejsce, tak z powodu swego talentu, jak i dla charakteru nieposzlakowanej szlachetności. On to, będąc adjutantem Kościuszki, dzielił więzienie jego w Petersburgu, później udał się za nim do Ameryki.
 Styl jego, kiedy mówi o kraju, wzruszający jest i patetyczny; proza usiana kwiatami. W bajkach, obok wielkiej oryginalności, gryzącym jest i satyrycznym. Opisał panowanie jednego z królów naszych (Zygmunta III); utwór ten jest arcydziełem wymowy. Jego śpiewy historyczne promienieją miłością ojczyzny, jakiej sam jest pełen. Niedawno wydał romans, którego karty śmiało mogą współzawodniczyć z Cooperem[29]. Jego tłómaczenie Pope’a[30] Pukiel włosów ucięty“ jest utworem najwdzięczniejszym.
 Nie mogę pominąć milczeniem zgasłego niedawno arcybiskupa Woronicza[31]. W bohaterskim poemacie Sybilli opiewa chwałę przeszłych wieków [ 108 ]i nadzieję jaśniejszej przyszłości. Odnaleźć tam można całą siłę, cały majestat dawnych autorów złotego wieku z czasów panowania Zygmunta I i syna jego, Zygmunta Augusta. Mowy pogrzebowe Woronicza są najwznioślejszym i najwspanialszym okazem naszej tego rodzaju wymowy. Arcydziełem jego mowa, wygłoszona na pogrzebie księcia Józefa Poniatowskiego. Sprawia wrażenie, jakby się widziało cienie wielkich mężów starej Polski zbierające się na głos mówcy, przesuwające się zwolna nad brzegami Elstery, której wody unoszą ciało bohatera.
 Obowiązkiem moim wspomnieć teraz o panu Śniadeckim[32], który mowie naszej wrócił całą czystość utraconą. Jest astronomem i rektorem uniwersytetu wileńskiego; opracowywał zawsze przedmioty poważne i naukowe, lecz najsuchsze umiał ozdobić swym stylem. Z pod pióra jego wyszły rozprawy o literaturze i filozofii i kilka mów akademickich, wzory wymowy. Czytając Śniadeckiego, przedstawiamy go sobie jako mędrca wzniesionego ponad namiętności ludzkiej natury, który okiem spokojnem rozważa klęski, zaburzenia i nieszczęścia ziemskie. Mając za przewodników rozum i prawdę, odrzuca ozdoby stylu i mieszane odcienia, sądzi je być niegodnemi swego pióra. Wspaniały w wyrażeniach, a surowy w swej prostocie, stara się wykazać ludziom, że jedynie panowanie rozumu i mądrości może zapewnić im szczęście. Jego Żywot Kopernika okazał się tak piękny, że niebawem przetłumaczony został na język angielski. Śniadecki był blizkim przyjacielem d'Alemberta[33].
 Dwie ody na cześć cesarza Napoleona zapewniły panu Koźmianowi[34] wybitne miejsce w literaturze polskiej. Na wzór Georgik Wergilego stworzył pyszny poemat z życia sielskiego. Ścisły zwolennik sztuki poetycznej Horacego i zasad starożytnej sztuki nie pozwala sobie zboczyć na krok z drogi wytkniętej [ 109 ]przez umysły starożytności; lecz trudno zaiste o większy w kroczeniu talent i przy wiernem naśladownictwie o większą oryginalność. Co do opisów, Owidyusz nie dał piękniejszych.
 Pan Osiński[35], profesor literatury w uniwersytecie warszawskim, przyciąga całą publiczność wykładami niezwykłej piękności i umie wymową silną a świetną oczarować swe audytoryum. Zawdzięczamy mu trzy pyszne ody na cześć Napoleona i tłumaczenie Horacego, w niczem prawie nie ustępujące oryginałowi. Tłómaczył także Cyda[36], a przekład był tak piękny, że wystarczy jeśli powiem Panu: skoro ukazał się, cała Warszawa „dla Rodryga miała oczy Chimeny.“
 Winenem jeszcze kilku słowami wspomnieć Panu o wielkim przewrocie, który od lat kilku dokonywa się w naszej literaturze. Za Stanisława Augusta pisarze nasi za jedyną powagę uważali autorów francuskich, oraz starożytnych i przysięgali posłuszeństwo. Myślano tylko o Homerze i Wirgilim; Horacy i Boileau[37] grali rolę dwóch wielkich mocarzy, których feudalną potęgę, czcili liczni wasale; uważanoby za zdradę i zbrodnię przejście pod inną chorągiew; wszakże od pewnego czasu młodzież nasza, zaczęła rozczytywać się w utworach szkoły romantycznej i akordy Schillera[38] i Byrona, wstrząsnęły młodemi sercami. Niemiecki i angielski język rozpowszechniły się w Polsce. Zrozumiano, że geniusz ludzki nie wyczerpał się jeszcze, że można jeszcze tworzyć piękno, chociażby nie było wzięte lub naśladowane z poetów greckich, łacińskich, czy francuskich; lecz podczas kiedy jedna część naszego narodu tak postępowała, odkrywając dziedziny dotąd nieznane, a z całym zapałem i ogniem, jaki natchnąć może piękno i wzniosłość rzuciła się w ten świat nowy, otwarty dla wyobraźni, znaczna część naszych wielkich talentów, zamykała oczy na światło i trzymała się uporczywie chwiejących się ruin szkoły [ 110 ]klasycznej. Tym to sposobem wywiązała się straszliwa walka wśród naszych pisarzów, walka zacięta tak z jednej, jak z drugiej strony. Jej skutki rozsiewały światło i cywilizacyę na spokojnych widzów tych zapasów; bo jak to Panu wiadomo, przy zderzeniu się wielkich umysłów tryskają zawsze błyskawice geniuszu. W krótkim czasie szkoła romantyczna otrzymała wyraźną przewagę w Polsce, tak przez siłę nowości jak i przez ciągłe, a prawie zawsze uwieńczone powodzeniem zdobycze swych obrońców.
 Pierwszym z naszych romantycznych poetów jest bez zaprzeczenia Mickiewicz, którego utwory przed dwoma laty drukowano w Paryżu, a kilka ballad tłómaczonych w wydawnictwie Polish Anthology[39] ukazało się niedawno w Londynie. Pełen werwy i tego zapału właściwego wiośnie życia ma często lot wzniosły, a szybując nad ziemią wzbudza zachwyt i zdumiewa swoją śmiałością. To Ikar wzlatujący ku słońcu, lecz skrzydła jego nie topnieją, przeciwnie, w miarę lotu nabierają siły. Myśli ma zdumiewające, często wzniosłe. Wykarmiony Szekspirem i Byronem, dalekim jest, wszakże od ślepego ich naśladownictwa. Umiał wykreślić sobie drogę tam, gdzie dotąd stopa ludzka nie dosięgła, i godnie utrzymał zaszczyt, przodownika. Gdy opisuje męczarnie zdradzonej miłości, zawiedzionych nadziei, nie ma równego sobie; porywa, w wir zawrotny, z cichą, spokojną twą duszę wprowadza, zburzenie i rozpacz. Z drugiej strony w balladach swych bogaty jest w naiwność i wdzięk. Sonety jego godne są kochanka. Laury[40], marzącego przy szmerze fontanny w Wokluzie. Opisy jego bogate i świetne; lecz nie znaleźć w nich miękkości, ni pieszczotliwej słodyczy: cokolwiek kreśli, jest, majestatyczne i wielkie. Co do dykcyi, wiersz jego jest, jak najbardziej [ 111 ]harmonijny, śmiały i polski, w całem znaczeniu tego wyrazu, to jest, posiada to szczególne piętno powagi i siły, które stanowi duszę, naszego języka. Czytając jego utwory, zda się, że widzimy władcę, co zmusza niewolniki swe, słowa, iżby posłuszne biegły mu pod pióro, i posługuje się wyrażeniami wszechstronnie, z największą łatwością. Napisał dwa poematy historyczne w rodzaju Byrona. Zechce mi Pan pozwolić, że zacytuję kilka wierszy jednego z nich, które jedynie mogę sobie przypomnieć w tej chwili. Jest to śpiew wajdeloty, czyli barda litewskiego, opłakującego podbicie swego kraju przez rycerzy zakonu Teutońskiego:

Jako w dzień sądu z grobowca wywoła
Umarłą przeszłość trąba archanioła:
Tak na dźwięk pieśni, kości z pod mej stopy
W olbrzymie kształty zbiegły się i zrosły.
Z gruzów powstają kolumny i stropy,
Jeziora puste brzmią licznemi wiosły,
I widać zamków otwarte podwoje,
Korony książąt, wojowników zbroje,
Śpiewają wieszcze, tańczy dziewic grono...
Marzyłem cudnie — srodze mię zbudzono —
Zniknęły lasy i ojczyste góry!
Myśl znużonemi ulatując pióry
Spada, w domową tuli się zaciszę,
Lutnia umilkła w otrętwiałym ręku;
Śród żałosnego spółrodaków jęku
Często przeszłości głosu nie dosłyszę!
Lecz dotąd iskry młodego zapału
Tlą w głębi piersi; nieraz ogień wzniecą.
Duszę ożywią i pamięć rozniecą.
Pamięć naówczas jak lampa, z kryształu,
Ubrana pędzlem w malowne obrazy,
Chociaż ją zaćmi pył i liczne skazy,
Jeżeli świecznik postawisz jej w serce,

[ 112 ]

Jeszcze świeżością barwy znęci oczy,
Jeszcze po ścianach pałacu roztoczy
Kraśne acz nieco przyćmione kobierce...
Gdybym był zdolny własne ognie przelać
W piersi słuchaczów i wzniecić postaci
Zmarłej przeszłości; gdybym umiał strzelać
Brzmiącemi słowy do serca spółbraci:
Możeby jeszcze w tej jedynej chwili,
Kiedy ich piosnka ojczysta poruszy,
Uczuli w sobie dawne serca bicie,
Uczuli w sobie dawną wielkość duszy
I chwilę jedną tak górnie przeżyli,
Jak ich przodkowie niegdyś całe życie.

 Generał Morawski[41] odpoczywa po trudach karyery wojskowej, swobodne chwile poświęcając poezyi. Jego bajki uderzają oryginalnością. Mowa, którą wygłosił na śmierć księcia Poniatowskiego, pozostanie na zawsze godną podziwu, taka w niej czystość stylu i wielkość myśli. Pisarz ten okryty biurami Marsa i Apollina trzymał się zdala od walk klasyków z romantykami. Zasadą jego wielbić to, co zasługuje na uwielbienie. Dał nam przekład Andromachy, nad którym piętnaście lat pracował; odpowiedział w niem całkowicie oczekiwaniom publiczności i nadziejom oglądania dzieła wielkiego talentu, odtworzonego przez drugi.
 Pan Wężyk[42] dał naszej scenie kilka tragedyi i napisał poemat o okolicach Krakowa. W pierwszych złożył dowód wielkiej siły wyrażeń; w drugim niezmiernej łatwości w rodzaju opisowym.
 Pan Odyniec[43] poszedł drogą wytkniętą przez Mickiewicza. Pewna słodycz i pieszczotliwa rozkosz odróżnia go od utworów tego wielkiego poety. Ballady jego są zajmujące i odznaczają się bogactwem wyobraźni. Nie mogę lepszej oddać mu pochwały, jak gdy powiem, że godzien jest wielkich mistrzów, [ 113 ]na których sie; wzorował, to jest Goethego i Bürgera.
 Mamy jedną tragedyę, jedyne dzieło młodego autora, którego śmierć zbyt wcześnie wydarła, naszemu uwielbieniu. Tragedyą tą jest Barbara Radziwiłłówna, która, z powodu swej piękności i nieszczęścia, jest Maryą Stuart naszej historyi. Przedmiot tak zajmujący wypiękniał jeszcze pod piórem Felińskiego[44]. Jest to najbardziej wykończona praca z naszych dzieł dramatycznych. Trudno wlać w rymy więcej wdzięku i doskonałości, a zarazem bardziej być poprawnym. Duch starej Polski krążyć musiał nad autorem, kiedy tworzył to arcydzieło, bo każdy tam wiersz bije tętnem naszych zwyczajów i naszego charakteru.
 Jeden z najznakomitszych profesorów naszych, pan Brodziński[45], ostatnimi czasy pierwszy wprowadził u nas rodzaj poezyi prawdziwie, narodowej, nie należącej ani do szkoły klasycznej, ani do romantycznej. Piękny w swojej prostocie jest mi zarazom słodki i melancholijny, Gdy się go czyta, odczuwa się wpływ nieprzezwyciężonego czaru. A nie są to wcale porywające, gwałtowne namiętności, nie wstrząsają tu nas ponure zbrodnie lub buntownicze wybuchy. Czarne, posępne obrazy uciekają od jego pióra; natomiast miłe marzenie owłada umysłem czytelnika. Zdaje się nam, że znajdujemy siej wśród cieni bohaterów, poległych za ojczyznę. Wieczna, wiosna błyszczy na ich czołach. Szczęśliwymi się zdają, że zdobyli cząstkę nieśmiertelności, przelewając krew i poświęcając życie za ukochaną ziemię. Słyszymy ostatnie tony ich pieśni zwycięskiej. Słabe dźwięki tej harmonii przynosi nam żałosny powiew wieczoru. Są to westchnienia miłości, niepokój nadziei, a, nigdy krzyki cierpiących, ani męki rozpaczy, lub podrzuty wściekłości.
 Pan Zaleski[46] zebrał śpiewy i legendy ludowe, [ 114 ]upiększył je stylem pełnym śmiałości; usprawiedliwił całkiem przysłowie: audaces fortuna juvat[47]. Niekiedy obrazy jego są ponure i straszne. Lubuje się w poświstach huraganu, przelatującego piaski Ukrainy, w krakaniu ptaków drapieżnych, krążących nad trupami.
 Pan Fredro[48] wsławił się mnóstwem wybornych komedyi, w których dał nam obraz obyczajów narodowych. Ma swój zupełnie odrębny sposób pisania. W każdej jego sztuce znajduje się kilka osobistości pełnych śmieszności, które przydają akcyi urozmaicającego, dowcipnego i wesołego pierwiastka; podczas gdy bohaterowie sztuki, osoby główne jednem słowem, kochankowie, zachowują zawsze charakter wzniosły i interesujący. Sceny, odgrywające się między nimi, są patetyczne, pełne wzruszających myśli najpiękniejszych uczuć miłości i najszlachetniejszych porywów patryotyzmu, co przykuwa niewymownie widzów do przedmiotu sztuki. Jedna mianowicie z jego sztuk: Odludki i poeta wzbudzać będzie zawsze najżywsze uwielbienie, zwłaszcza w scenie kiedy młody autor opisuje swe nadzieje i obowiązki jakie wypełnić powinien. Zapał młodości połączony z ogniem poety, który widzi już koronę z gwiazd przygotowaną mu w niebiosach, jest oddany jak najpodnioślej w swoim rodzaju. Istny to wulkan, ciskający świetne płomienie aż pod sklepienia lazurowa nieśmiertelności.
 Nasz Defauconpret[49], pan Dmochowski[50], syn sławnego tłómacza Illiady, zapoznał nas ze wszystkim romansami Walter­‑Scotta oraz innemi pracami obcej literatury. Pan Kowalski[51] wzbogacił scenę naszą zupełnym przekładem Molier’a zadawalniającym wszelkie wymagania. Mamy prawie wszystkie arcydzieła obcych literatur w tłómaczeniu polskiem: Corneilla[52], Racine, Wolter, Szekspir, Schiller, Alfieri[53], Ducis[54], Delavigne[55] zagościli u nas, i nasza publiczność śpieszy [ 115 ]oddać hołd ich sztukom, codziennie przedstawianym na naszych scenach.
 Pan Lelewel[56], nasz Malte­‑Brun[57], łączy z głęboką erudycyą styl uderzający oryginalnością, celuje w kreśleniu wielkich obrazów historycznych, gdzie w każdem słowie leży odcień, w każdem wyrażeniu koloryt epoki, którą roztacza przed czytelnikiem. Od lat blizko piętnastu ogromna ilość historycznych i geograficznych wyszła z pod pióra tego niestrudzonego pisarza. Sława jego przekroczyła już granice Europy i sięgnęła, poza morza. Jest członkiem Towarzystwa literackiego w Kalkucie[58].
 Mamy wielką ilość pism peryodycznych, poświęconych naukom, sztukom i przemysłowi. Liczne noworoczniki, co rok się pojawiające, zawierają utwory najwybitniejszych poetów naszych. Wszyscy piszą, każdy stara się celować w swym rodzaju; młodzież poświęca się muzom, w wierszach starają się utrwalić pamięć narodu, który w literaturze ma jedyną swą podporę, w mowie jedyną obronę. Nie mogę się wstrzymać, aby wśród innych nie wymienić Panu młodego człowieka, który najpiękniejsze budzi nadzieje. Pan Gaszyński[59], zaledwie dwudziestoletni, dał się już poznać licznemi próbami pióra; rodzaj jego utworów przypomina wielkiego poetę irlandzkiego Moora; znajduje się w nich ta sama subtelność myśli, ta sama, wspaniałość wyrażeń. Lubi rozsiewać pełną ręką kwiaty i drogie kamienie. Czytając go, słyszymy, zda się, słowika, ukrytego w gaju różanym. Może przyjemnie Panu będzie przeczytać tłómaczenie jednej z jego bajek.

Łza, kropla rosy i zefir.

Na mogile, na którą, nieszczęsna ziemianka,
Piękna jak zbiegły anioł z krainy niebieskiej,
Chodziła płakać co ranka,

[ 116 ]

Płakać lubego kochanka,
Osiadła kropla rosy obok drobnej łezki.
Słońce w złotym świecąc wianku,
A nad samotną mogiłą
W obudwu się promieniło,
Lecz świetniej w łezce poranku. —
Więc swoim blaskiem zuchwała
Do sąsiadki rzekła dumnie:
„Jak śmiałaś zbliżać się ku mnie
Kroplo nikczemna i mała!“
Lecz drobna łezka milczała.
Wtem zefir bujający wśród tej okolicy
Przyleciał nad mogiłę i chwilkę zabawił,
I wypił łezkę dziewicy.
Błyszczącą rosę zostawił:
Łza mu stokroć milszą była,
Bo ją Czułość uroniła.

 Pozostaje mi tylko jeszcze nadmienić o naszych powieściopisarzach. Pan Bronikowski[60], chcąc sławę imienia polskiego rozgłosić w Europie, pisze po niemiecku; wystudyował dzieje swego kraju tak dobrze, jak Walter­‑Scott historyę Szkocyi. Liczne jego prace tłumaczone są na francuskie i znane są Panu zapewne.
 Pan Bernatowicz[61] napisał dotąd tylko trzy powieści historyczne, wielce obiecujące i spółzawodniwczące śmiało z powieściami autora Ivanhoe[62].
 Mamy jeszcze wielką ilość utworów tego rodzaju; liczba ich wzrasta z dnia na dzień; i jest to zadziwiające, że naród, który przecierpiał tyle nieszczęść i przeszedł tyle przesileń politycznych, posiada literaturę tak piękną i tak wszechstronną, jak nasza.
 Zechciej mi Pan wybaczyć, że zajmowałem Pana tak długo swoją ojczyzną; liczyłem wszakże na [ 117 ]błażliwość Pańską, ponieważ zamiarem moim było dowieść uczuć, które względom Niego żywię, i obudzić w Panu zajęcie dla kraju, z którego zostało tylko imię i sława, a te dwie rzeczy z istoty swej stanowią dziedzinę poezyi i mogą jeszcze wzbudzić szlachetne uczucia i wytworzyć wzniosłe geniusze.
 Racz Pan Przyjąć, etc.


────────




Przypisy[edit]

  1. Karol de Bonstetten (cz. Bąstetę) 1745—1832, pisarz francuski, redaktor „Biblioteki powszechnej“ genewskiej.
  2. Ostatni bohater — Kościuszko † r. 1817 w Soluvie.
  3. Zygmunt I 1506—1548, ożeniony z Boną Sforzescą (cz. Sforceską), księżniczką wioską.
  4. Greczyzna nie wpłynęła na język polski.
  5. Hellada — Grecya.
  6. Wieczne miasto — Rzym.
  7. Kopernik 1473—1543.
  8. Vitelion czyli Ciołek żył ok. r. 1300, nie był akademikiem krakowskim.
  9. Kochanowski Jan 1530—1584. W tym czasie literatura włoska ale też francuska (Ronsard) i angielska stały już bardzo wysoko (Chaucer 1328 do 1400, Marlowe 1562—1593). Sam Shakespere (ur. 1564) w kilkanaście lat po zgonie Kochanowskiego dosięgnął wielkiej sławy (um. 1616).
  10. Pedantyzm — drobnostkowość. Scholastyczny — szkolarski.
  11. W XVII wieku żył wielki poeta Wacław Potocki 1623—1696, twórca „Wojny chrześcijańskiej.“
  12. Ocena Jezuitów słuszna nie jest.
  13. Skarga żył 1536—1612.
  14. Bossuet kaznodzieja 1627—1704.
  15. Stanisław August 1764—1795 († 1798).
  16. Towarzystwo literackie — Przyjaciół Nauk warszawskie 1800—1832.
  17. Krasicki 1735—1801 był Biskupem warmińskim od r. 1766, od r. 1794 Arcybiskupom gnieźnieńskim.
  18. La Fontaine, znakomity bajkopisarz francuski 1621—95. Powieści Krasickiego dzisiaj uchodzą za nudne.
  19. Trembecki 1725—1812.
  20. Boufflers (cz. Bufler) 1737—1815 pisarz i polityk.
  21. Zofia Potocka, Greczynka, żona Szczęsnego, na. którego dworze Trembecki dokonał życia.
  22. Karpiński 1741—1825 jest tylko trzeciorzędnym poetą.
  23. Franciszek Ksawery Dmochowski 1762—1808.
  24. Tłumaczenie Illiady słabe jest, lepszy przekład Eneidy.
  25. Naruszewicz Biskup łucki, pierwszy historyk polski 1733—96.
  26. Kniaźnin 1750—1807 poprzednik romantyzmu.
  27. Szymanowski 1748—1801 poeta trzeciorzędny.
  28. Cesarz Aleksander I (1801—1826) utworzył Królestwo tz. Kongresowe 1815—1831.
  29. Niemcewicz 1758—1841 wydał r. 1825 „Jana z Tęczyna.“
  30. Cooper 1789—1851, Amerykanin.
  31. Pope Aleksander 1688—1744, poeta angielski.
  32. Jan Śniadecki 1756—1830, rektorem był 1807—14.
  33. d’Alembert (cz. Dalamber) 1717—1783 pisarz francuski.
  34. Kajetan Koźmian 1772—1856 napisał Ziemiaństwo wydane r. 1830.
  35. Ludwik Osiński 1775—1838, adwokat i dyrektor teatru warszawskiego.
  36. W „Cydzie“ Corneilla Chimena zakochała się w bohaterskim Rodrygu.
  37. Boilau (cz. Błalo) estetyk francuski 1636—1711.
  38. Schiller (cz. Szyler) 1759—1805, poeta niemiecki, autor licznych ballad i rozczochranego dramatu „Zbójców.“
  39. Antologia polska.
  40. Na cześć Laury Petrarca pisał sławne sonety.
  41. Morawski Franciszek 1783—1861.
  42. Wężyk 1785—1830 był raczej klasykiem.
  43. Odyniec 1804—1885, tłómaczył autorów angielskich i niemieckich, pisarz nieszczególny.
  44. Alojzego Felińskiego 1771—1820 Barbara, najlepsza tragedya przed Słowackim, daleka jednak od Racin’a i Corneill’a.
  45. Brodziński poprzednik romantyzmu 1791—1835.
  46. Zaleski 1802—1886 poeta drugorzędny przez spólczesnych przeceniany.
  47. Audaces fortuna juvat — Odważnym szczęście sprzyja.
  48. Fredro (ojciec) 1793—1876 najlepszy komedyopisarz polski.
  49. Defauconpret (1767—1843) tlómaczył pisarzy angielskich po francusku.
  50. Franciszek Salezy Dmochowski estetyk, krytyk, poeta mierny 1801—1871.
  51. Kowalski Franciszek 1799—1862.
  52. Corneille (cz. Kornej) 1606—1681 i Racine cz. Kasyn) 1612—1691, tragicy francuscy.
  53. Alfieri. tragik wioski 1749—1803.
  54. Ducis 1733—1816, dramatyk, przeceniany od spólczesnych.
  55. Delavigne (cz. Delawiń) 1793—1843, poeta francuski przeceniany od spólczesnych.
  56. Lelewel historyk i geograf 1786—1861.
  57. Malte Brun (cz. Maltebrę) 1775—1826, geograf francuski.
  58. Kalkuta, stolica Indyi.
  59. Gaszyński 1808—1866 przyjaciel Krasińskiego.
  60. Bronikowski 1783—1834 autor powieści historycznych.
  61. Bernatowicz 1786—1836 Sienkiewicz czasów romantycznych.
  62. Ivanhoe (cz. Ajwenho) powieść Walter Scotta.


#licence info
Public domain
This work is in the public domain in the United States because it was first published outside the United States prior to January 1, 1929. Other jurisdictions have other rules. Also note that this work may not be in the public domain in the 9th Circuit if it was published after July 1, 1909, unless the author is known to have died in 1953 or earlier (more than 70 years ago).[1]

This work might not be in the public domain outside the United States and should not be transferred to a Wikisource language subdomain that excludes pre-1929 works copyrighted at home.


Ten utwór został pierwszy raz opublikowany przed dniem 1 stycznia 1929 r., i z tego względu w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej znajduje się w domenie publicznej. Utwór ten nadal może być objęty autorskimi prawami majątkowymi w innych państwach, i dlatego nie zaleca się przenoszenia go do innych projektów językowych.

PD-US-1923-abroad/PL Public domain in the United States but not in its source countries false false