przesadę, opartą co prawda na cytatach i wzmiankach nader uczonych, ale wcale nie poetycznych.
Nieraz na niebie zoranem ponuremi chmurami świetne błyskawice niecą potoki światła; również zdarza się, że wielkie geniusze zdołają wznieść się ponad ciemności swojego wieku. Wspomniałem już, że wymowa była nader rozpowszechnioną w Polsce; mieliśmy jezuitę, nazwiskiem Skargę (1615)[1], który ze swej kazalnicy gromił piorunowo namiętności i nieprawości świata, z wzniosłością nie ustępującą Bossuetowi[2]. Mieliśmy wojowników wygłaszających nieprzygotowane przemowy, godne wszakże przejść do potomności, a nasze sejmy były nieraz sceną, na której rozwijały się niepospolite talenty. Światło i cywilizacya nigdy doszczętnie nie wygasły w Polsce, jak to działo się w Rosyi, kędy książęta moskiewscy co rok chadzali pokłonić się chanom tatarskim i składali u ich stóp swe korony. Dobitnie dowodzi wywodów moich fakt, że nie mieliśmy ani jednej wojny religijnej, podczas gdy cała Europa podlegała długim klęskom zniszczenia i rozstroju, wywołanym częstokroć jednem słowem źle zrozumianem, lub źle wytłómaczoną doktryną; podczas gdy we Francyi, w Niemczech, w Anglii chrześcijanie różnych wyznań krew przelewali potokami, aby jedynie ustalić prawdę swoich zasad.
Wiek siedmnasty i ośmnasty przeszedł w Polsce wśród ustawicznych wojen. Sława zbawionego Wiednia wraz z całem chrześcijaństwem była tylko przebłyskiem chwili, jasnością błyskawicy, która wnet zgasła; ciemnie nieuctwa i pedantyzmu zawisły ciężko nad narodem, zdawały się wróżyć, że będzie wymazany z moralnego porządku narodów.
Lecz los Polski w chwili utraty niezawisłości politycznej przyniósł jej odrodzenie moralne i literackie; zstąpiliśmy do grobu przy natchnieniach historyka i śpiewach patryotycznych poety. Ostatni