nasz król, Stanisław August Poniatowski[1], był człowiekiem uczonym i wysokiego umysłu; szczęściem byłoby dla niego, gdyby noga jego nie dotknęła nigdy stopni tronu, byłby niezrównanym księciem, gdyby nie panował nigdy. Czuł, że korona chwieje mu się na czole, że berło wypada mu z rąk; pragnął chociaż zdobyć prawo do wdzięczności przyszłych pokoleń; więc, z jednej strony podpisując rozbiór swego kraju, z drugiej czynił wszelkie wysiłki, aby podnieść w nim piśmiennictwo i rozwinąć zamiłowanie do nauk; i ta jedyna rzecz mu się udała w ciągu opłakanego jego panowania.
Zasady Rewolucyi, rozpowszechniając się w całej Europie, znalazły łatwy przystęp do Polski, tembardziej, że oddawna tu żywiono rodzaj sympatyi dla Francyi. Co prawda też jedyny ten kraj zwrócił niejaką uwagę na upadek naszej ojczyzny. Rozbiór Polski wywołał oburzenie w Paryżu. Wysłano nawet oficerów francuskich w celu obrony świętej sprawy wolności. Wprawdzie zgon jej odroczyli jedynie na chwil kilka; niemniej poświęcenie się ich wzbudziło wieczną wdzięczność w sercach Polaków.
Tym to przyczynom, sądzę, przypisać należy wpływ na literaturę naszą, jaki wywierali długo i wywierają jeszcze autorowie francuscy. Stanisław August jednoczył na swym dworze wszystko, co było w kraju oddanego nauce i sztuce. Zakładał liczne kolegia, ufundował również szkolę wojskową. Za panowania jego dokonało się odbudowanie literatury i jednocześnie nastąpił upadek ojczyzny.
W Warszawie utworzyło się towarzystwo literackie[2], złożone z ludzi wybitnych i światłych, którzy postawili sobie za zadanie oczyścić język nasz z naleciałości i oddać go przyszłości nieposzlakowanym, jako jedyną spuściznę kraju, wykreślonego z szeregu narodów. Teraz, niech mi Pan raczy pozwolić, że