Roussem, Wolterem, Całe jego życie jest, jednem pasmem romantycznych przygód, w których westchnienia i pojedynki grają główna rolę. Obdarzony wielkiemi zdolnościami, utworzył nieledwie nowy język poetycki. W jego dykcji brzmi siła właściwa, polszczyźnie, a wiersz równie harmonijny jak śpiew pieśniarzy Rzymu i Grecyi. Umie podług woli naginać język w różne zwroty; słowa i wyrażenia nabierają w głosie jego nowego życia i siły dotąd nie znanej. Pisał wiele ód, dytyrambów, i ulotnych wierszy okolicznościowych. Arcydziełem jego jest poemat, zatytułowany Zofiówka, stanowiący opis ogrodu hrabiny Potockiej[1]. Tłomaczony był mi francuskie; lecz przekład tak jest podobny do oryginału, jak gasnące blaski wieczorne do świetnych promieni słońca w całej chwale południowej.
Od męskiej siły pisarza o którym mówiłem co dopiero talent Karpińskiego[2] daleki jest, ma jednak w sobie jakąś niewymowną a wzruszając słodycz, która wnika w serca, Czytając jego poezje doznaje się wrażenia, jakby się stało nad brzegiem czystego strumienia, a gdy mamy w ręku jego dzieła, nie sposób nie uczuć łez wypływjących na powieki.
Dmochowski[3] dał nam tłómaczenie Illiady tak dokładnie oddawające wielkiego Homera, że nieraz porównywając oryginał z kopią, chęć bierze powątpiewać, który z nich tłómaczył drugiego.[4] Ten sam Dmochowski przełożył Eneidię i Raj utracony. Pisał także prozą rzeczy odnoszące się do nieszczęśliwego położenia ojczyzny i tu zapał patryoty łączy się z siłą rozumowania i pięknością stylu.
W chwili, gdy wszystko zdawało się zapowiadać ostateczny upadek Polski, znalazł się człowiek obdarzony niepospolitym talentem i cierpliwością ulewy niewyczerpaną, który rozpoczął pracę nad dziejami kraju. Zachęcony przez Stanisława Augusta pracował dniem i nocą, aby ożywić pamięć narodu, mającego