Hymn do barw (Staff, 1919)
<<< Dane tekstu | |
Autor | |
Tytuł | Hymn do barw |
Pochodzenie | Sady |
Data wydania | 1919 |
Wydawnictwo | Towarzystwo Wydawnicze w Warszawie |
Druk | Drukarnia Naukowa |
Miejsce wyd. | Warszawa, Kraków |
Źródło | Skany na Wikisource |
Inne | Cały tomik |
Indeks stron |
[ 75 ]
Jeżeli prawdą jest, o czem wieść szepce
Blademi usty, że jedynie ślepce,
Którym Noc wieczna zaległa źrenice,
Snami w otchłanną patrzą Tajemnicę
I jeno duszom ich jest toń odkryta
Bezdennej Mroczni, co nigdy nie świta:
O, oczy moje, cudu słońca świadki!
Niech wam zamknięta będzie głąb Zagadki,
Niech obce będzie wam Nieznane Łono,
Które się tai za wieczną Zasłoną,
Niech światło poi swą mocą przedziwną,
Prostoty waszej niewiedzę naiwną!
Gdy mnie opuści już wszystko, czem pieści
Życie: gdy słuch już nie pochwyci wieści
O szczęściu, które rozdzwania się w śmiechy;
Gdy już nie pojmie słowiczej pociechy,
Ni kołysanki drzew na wiatru fali
Wśród niemej bliży i ogłuchłej dali;
Gdy wargom, które smakowały w winie
I pocałunkach, zostanie jedynie
Gorycz i piołun, które gryzą usta
Lub zgoła czara niedosytu pusta;
Gdy nozdrzy, które róż zapach rozmarza,
Woń zwiędłych kwiatów doleci z cmentarza,
A dłonie, niegdyś narzędzia potęgi,
Bezwład na drętwe skaże niedosięgi:
Wy mi zostańcie, droższe nad marzenie,
Oczy widzące i żywe spojrzenie!
Cisza pieszczotę kryje tajemniczą;
Skąpość słodyczy nie darzy goryczą;
Bezczynność nie jest dotykowi męką;
Lecz jest cierpieniem największem, udręką,
Brak ciebie, światło! i waszego lśnienia,
O, barwy: światła dzieła i cierpienia!
A echo wnosi nieszczęścia nowinę;
Ohydę gnicia i rozkładu glinę
Obwieszcza zapach; smak mają i jady;
Uścisk miłości jest uściskiem zdrady;
Jedynie barwy, co przyrodę głoszą,
Są oku zawsze szczęściem i rozkoszą.
Starczy niedoli jednego zaułku,
Hańby więzienia i troski przytułku,
Westchnień i jęku jednego szpitala,
Jednego serca dość, co się użala,
By poznać, poprzez żywota zawiłość,
Ach, że władczynią świata nie jest Miłość!
Zaraza, która do krwi wnika świeżej,
Głód, który sypie kamienie do dzieży,
Grad ścinający kłos źrały na poły,
Pożar, co trawi spichrze i stodoły,
Wściekłość i ślepy gwałt grabieży zbrojnej,
Okropna srogość i zwierzęcość wojny,
Tchórzliwa podłość, co się większą stawa
Nad sprawiedliwość, niewinność i prawa,
Szlachetność, która pod przemocą kona,
Wiara zdeptana i miłość zelżona,
Nędzarz, kaleka, sierota i wdowa:
Gdzież nad to głębsza, boleśniejsza mowa?!
A jeśli miłość, dobro, prawdy cudo
Są jeno naszą niedołężną złudą,
Za którą skryta Myśl Wyższa ożywia
Światy i wszelki ból usprawiedliwia:
Sercu pewnością jest, która nie łudzi,
Że świat dla Boga stworzon, nie dla ludzi,
Gdy wszystko woła, krzyczy nieznużenie,
Że tajemnicą życia jest cierpienie.
Ach, na tej samej ziemi, gdzie omdlewa
Serce zmroczone, stoją w świetle drzewa!
Ponad padołem, kędy leżą w piasku
Groby najdroższe, płonie niebo w blasku!
Ten sam brzeg, który roszą łzy żałości,
Opływa woda barwami piękności!
Wielbij je, duszo moja! Pręż, rozprężaj
Głąb swą pragnieniem zachłannem! Naściężaj
Otwórz swych głodów bramy! Wszem żywiołom
Dane jest świecić! Czarem się oszołom!
Upij się krasą! Jakaż moc ogromna
Dziwu na świecie! Chłoń go nieprzytomna!
Wzrok nie przesyci się nigdy, jak usta
I chowa bezlik barw Zasłony Chusta
Dla tych, co przed nią w kornej prośbie klękną!
Nic, nic na świecie niemasz, jeno Piękno!
Czy to nie wszystko? O barwy, przystanie
Stęsknionych oczu! Bezkresne litanje
Stopniowań wschodu i zachodu słońca!
Tęczo siedmioma kręgi śpiewająca,
Jak siedem chórów anielskich! Dżdżu rosy,
Co stysiąckrotniasz niebo! O, niebiosy,
Niewyczerpanie zmiennych chmur bezdroże!
Morze! Zielone, modre, mleczne morze,
W którem się wszystkich uczuć dreszcze mienią!
Łąki i lasy, wiosną i jesienią,
Jak tryumf świetne, jak mądrość głębokie,
Przeaksamitne tony jędrno-sokie,
Przeciągłe pełnych akordów agonje
Mgłą przechodzące w łagodną harmonję!
Zadumo fiołków pobożna! Ekstazo
Róż purpurowa! Niedotkniętej zmazą
Lilji modlitwo panieńska! Motyle,
Ptaki w klejnotów ukąpane pyle!
Ogonie pawia i szyjo gołębia!
O, łusko wężów i ryb, które głębia
Wód żywi, kryjąc perły i korale,
Jak ziemia rubin, szmaragd i opale,
I ty, krwi, z wszystkich najgodniejsza śpiewu,
Matko rumieńca: Miłości i Gniewu!
Jakiby los twój był, czembyś był świecie,
Bez barw i światła, gdyby wszystko: kwiecie,
Liście, niebiosa, wody i powietrze,
Szarością było, jak zmierzch, kiedy zetrze
Wieczór polewę ziemi ręką mroku?
Czy życie miałoby choć ślad uroku?
Czyby istniało szczęście, uśmiech, radość,
Chociaż myśl o nich, mająca snu bladość?
Czy słodki byłby szum drzew, śpiew strumienia,
Świegot ptaszęcy, lub spokój milczenia,
Gdyby nie w barwnej głosiły się toni,
Gdzie Światło chadza z Ufnością dłoń w dłoni?
Czy liść tak samo szumi, gdy się mieni
Zielenią wiosny lub złotem jesieni?
Przyjazny we dnie szmer nie zda-ż się, nocą,
Niesamowitą, dreszcz budzącą mocą?
Czyli sok wina albo miąższ brzoskwini
Byłby rozkoszą, jaką sercu czyni,
Bez złocistości płynu, bez opusza
Owocu, co swym wdziękiem usta zmusza
Na smak przestrajać źrenicy rozkosze?
Gdy, jak pokusę, pod słońce go wznoszę?
Czy puhar cieszy cię po ciemku pity?
A czy, wśród nocy, kwiat mrokiem spowity
Nie pachnie smutkiem, goryczą, cierpieniem?
Czy chmura duszy nie przygnębia cieniem?
I czy boleści, co w noc się panoszy,
Dzień nie łagodzi, a światło nie płoszy?
O, tajemnicze wpływy i przesnucia!
Powinowactwo barwy i uczucia,
Światła i duszy, głębokie, otchłanne,
Jako Praźródło jedności w przedranne
Świty istnienia! Krzepiąca zieleni,
Siostro nadziei! Zuchwała czerwieni,
Drażniąca żądzę, gniew i bunt wspaniały!
Żółci, bliźniaczko zawiści i chwały!
I ty błękicie, namiocie spokoju.
Wyrazie marzeń i snu... O, zestroju
Lgnących w przymierze zjaw! O, barwy, znaki
Wszechtożsamości w praongiś jednakiej
— Starszej, niż gromkie słowo „Niech się stanie“ —
Wspólnocie bytów, dziedzicznej w wymianie
Leczebnych soków człowieka i ziela!
O, barwy smutku i barwy wesela!
Nie jest-że każda barwa zadumana,
Rozumna tajną myślą, w brzaskach rana
I zorzach zmierzchu, w koronie łodygi
Świeżej i zwiędłej? O, głębio religji
Światła i barwy! Wielka tajemnico
Koloru oczu, który darzy lico
Cudem dna duszy! Czy oczy nie przeto
Są dziwnie piękne, że same podnietą
Podziwu płoną? Czy istnieją myśli
Świętsze, niż światło, sny piękniejsze, niśli
Najprostsza barwa wrzosu? Kto zaprzeczy,
Że barwy są li spojrzeniami rzeczy,
Ich snem, zadumą, myślą i marzeniem?
Kto rzeczom zaprze duszy, gdy cierpieniem
Jest tajemnica wszelakiego trwania?
O, barwy, nieme, głębokie wyznania
Mych sióstr i braci: głazów, drzew i wody,
Tęczowej muszli i omszałej kłody,
Które choć zmiana, zgon, zniszczenie trudzi
Jednak dla Boga żyją i dla ludzi.
[ 84 ]
Nie są-ż Miłością samą, świętą, mądrą?
Gdy niemą grozę kryje Prawdy jądro,
Gdy jest Pozorem każda rzecz okolna,
Złudą uczucie wszelkie i myśl wolna:
O, barwo, szczelna Przerażenia masko,
Litością Złudy tyś, Pozoru łaską!
Tyś miłosierdziem Prawdy, która kusi
Cudem ku Śmierci, gdy już w Śmierć wieść musi!
Kiedy duch życia rozważa koleje,
Ach, mimowolne, bezmyślne, jak Dzieje,
Że myśl śledząca wątpi i rozpacza,
Czyli Historya cośkolwiek oznacza,
Ta, co przez męki stokroć szczytu sięga
I znów w katuszach wielkość w nic rozprzęga;
Kiedy duch słyszy bólu i łkań jęki,
Cierpiąc nie z winy swej, z nieznanej ręki,
Że wziął w dziedzictwie cały świat miniony,
Z góry zastany a niezawiniony:
O, ponadludzkie i niemiłosierne
Brzemię tyrańskie, okrutne, nadmierne!
Przekląwszy światy krzykiem „W nicość ruńcie!“
Wściekły oszalałby w bezsilnym buńcie, —
Lecz przez was barwy, niepożyte, wieczne,
Zda się, tak piękne i nieużyteczne,
Jako posągów oczy nieśmiertelne,
Co świat czytają, same nieczytelne,
Przez was, codziennie, kiedy słońce wschodzi,
Świat dla każdego od nowa się rodzi.
This work is in the public domain in the United States because it was first published outside the United States prior to January 1, 1929. Other jurisdictions have other rules. Also note that this work may not be in the public domain in the 9th Circuit if it was published after July 1, 1909, unless the author is known to have died in 1953 or earlier (more than 70 years ago).[1]
This work might not be in the public domain outside the United States and should not be transferred to a Wikisource language subdomain that excludes pre-1929 works copyrighted at home. Ten utwór został pierwszy raz opublikowany przed dniem 1 stycznia 1929 r., i z tego względu w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej znajduje się w domenie publicznej. Utwór ten nadal może być objęty autorskimi prawami majątkowymi w innych państwach, i dlatego nie zaleca się przenoszenia go do innych projektów językowych.
| |