Pod krzyżem

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
<<< Dane tekstu >>>
Autor Leopold Staff
Tytuł Pod krzyżem
Pochodzenie W cieniu miecza, cykl Przewał
Data wydania 1922
Wydawnictwo Instytut Wydawniczy »Bibljoteka Polska«
Druk Zakłady graficzne „Bibljoteki Polskiej“
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Wikisource
Inne Cały cykl
Cały tomik
Indeks stron

[ 120 ]POD KRZYŻEM.



Był wieczór letni: godzina, co godzi
I jedna jawę dnia z nocy marzeniem,
Cicha słodyczą ostatniego słońca,
Co, w sen się kłoniąc, skośne blaski rzuca
Na pól różowe ściernisko, po którem
Przeszła dopiero srebrna żeńca kosa,
Jak sierp księżyca po niebios zagonie
I zostawiła poza sobą długie
Fale poległych kłosów i woń chleba.

W łagodnie zmierzchłej dali słychać ciche
Gwary wsi dobrej, kędy po dniu pracy
Troski się dzienne na spoczynek kładą,
Jako się kładą siwe dymu smugi
Na ziemię, sennie ze strzech się snujące,
A ukojona cisza słodko gędzie
Podzwonną dniowi pieśnią skrytych świerszczy.

Na dróg rozstaju pustym i odludnym,
Na czarnym krzyżu wisi uwieńczony
Cierniami Chrystus nagi i samotny
I w oddal patrzy gasnącą źrenicą
Tak beznadziejnie smutno i rozpacznie,
Jakby nad krzyżem już nie było nieba,
A pod tem niebem wielkiej, pięknej ziemi.


[ 121 ]

Pod krzyżem w niemej zadumy postawie,
Wsparty ramieniem o męczeńskie drzewo,
Młodzieniec nagi i cudownie piękny
Stoi w kwitnącej siłą ciała wiośnie,
W koźlęcej jeno skórze na ramionach,
Z gałęzią winną w kędzierzawych włosach
I fletnią z trzciny w opuszczonej dłoni
I z dziwnie smętnej pogody uśmiechem,
Głosem pieściwym, jak powiew w winnicy,
Mówi, objąwszy pień krzyża ramieniem:

„Bracie! Wysoko tak przybili ciebie,
że chcąc cię objąć uściskiem miłości,
Której uczyłeś słowem i cierpieniem,
Muszę ramieniem swem opleść twe drzewo,
Jak je oplata wino, które posiał
Czas u stóp krzyża i które wyrósłszy,
Pędem najwyższym dziś sięga ci serca.
Kochałem drzewa, winorośl i trzcinę,
Wszystko, co żywi się wodą i słońcem,
Rośnie i szumi na wietrze i śpiewa.
Owoce-m kochał i zbóż sypkie ziarna,
W które swą duszę złotą słońce wlewa
I daje ludziom spożywać ją chlebem,
Nieb pocałunkiem całując ich serca,
A w winie niesie pozdrowienie życia —
Jak ty żegnałeś ich chlebem i winem.
Zwierzęta-m kochał ciche i łagodne,
Pstrą tygrysicę i gibką panterę,

[ 122 ]

Co z wesołemi mojemi pochody
Szły za mym tyrsem posłuszne i ciche.
Kochałem śpiewy, śmiech, radość i młodość,
Których tyś nie chciał kochać, może przeto,
żem, nazbyt młody wówczas, nie rozumiał,
W tańca i szału i śpiewu nadmiarze,
Pomazan wina czerwonym osadem,
że wino słodycz lecz i gorycz kryje,
Bowiem słodyczy nadmiar jest piołunem.

„Lecz i jam cierpiał prześladowań męki
I ja leżałem w zimowym grobowcu
I nauczyła mnie boleść mądrości...
A mądrość ślepe otwarła mi oczy,
Które się zlękły widząc przebudzone,
że ciągle jeszcze bolejesz na krzyżu,
że rany w boku nie pokryła blizna,
A cierń twej skroni nie zakwitł różami.

„Czy nikt ci nie chciał pomóc? Nikt zdjąć z krzyża?
Mogliż tak długie wieki bezlitośnie
Patrzeć na twoją mękę i konanie,
A nikt oliwą ran ci nie namaścił?
Mogliż wciąż paść się ofiarą twej męki
I nie dać ożyć ci, nie wskrzesić ciebie,
Nie zbawić w sercu ofiarą radości?
Idąc ku tobie, zbierałem po drodze
Słowa i myśli ludzkie i poznałem,
Że ludzie muszą być źli lub szaleni,



[ 123 ]

Bo opłakują zmarłych, a nie płaczą.
Własnej Młodości, co kona znękana,
Otruta czadem najświętszego smutku.

„Więc sam przyszedłem, aby zdjąć cię z krzyża,
By wyjąć gwoździe z twoich stóp i dłoni
I skroń, miast cierniem, ubrać winogradem.
Przyszedłem do cię, bo chwila naszego
Przyszła przymierza. Widzisz? Żniwo wkoło!
Brzemieniem snopów obciążone wozy;
Winograd zwisa wezbraną jagodą,
Jak piersi pełne słonecznego mleka;
Ule są ciężkie od słodkiego złota,
Jak niegdyś twoje usta miodopłynne;
Owoc dościgły kłoni się ku ziemi,
Jako ku tobie dojrzałe me serce.
Spojrz ku mnie! Deszcze ciepłe, co me nagie
Ciało zwilżają kroplistą pieszczotą
Chmury żywiącej w parne noce letnie,
Zmyły już ze mnie ślad mętnego moszczu.

„W zimowym grobie, jako ty, leżałem,
Męka bolesnej zrównała nas śmierci.
Niechaj nas zrówna także szczodre życie,
Co mnie słodycze dało, tobie boleść,
Mnie wieniec winny, tobie oplot z cierni,
Mnie śpiewną fletnię, tobie łzy milczące.


[ 124 ]

„Bracie mój smutny! Daj mi dłoń zranioną,
W którą włożono ci szyderczo trzcinę,
Byś pustem, wietrznem tem królował berłem.
Patrz! Jam ją podjął, pociąłem na fletnię
I dzisiaj trzcina, która niewzruszenie
Pod ust twych bladych westchnieniem milczała,
Żyje i śpiewa pod mych warg oddechem,
Słodko, jak miody, co się kryły w wosku,
Którym zlepiłem nierówne piszczałki...
A wzorem moich piszczałek stworzone
Organy świątyń twych grają twą chwałę,
W muzyce duszę mą jednocząc z twoją.
Niech trzcina w pieśni miłości nas złączy,
Jak już łączyła twój ból i mą mądrość“.

Był wieczór letni. Na miękkich niebiosach
Wykwitły cicho złotych gwiazd źrenice,
Nadziemskie świadki ziemskiej, świętej chwili,
Co godzi jawę dnia z marzeniem nocy
I srebrne kwiaty tęsknoty otwiera
Dla rosy przeczuć i dla nasion cudu
I czyni ciszę modlitwą natchnienia.

A pośród ciszy, która stapia ziemię
Z bezkresem niebios, Chrystus podniósł czoło
I zdjąwszy rękę z krzyżowego ćwieka
I wieniec cierni zrzuciwszy ze skroni,
Podał dłoń z słodkiej dobroci uśmiechem
Pięknemu u stóp swoich młodzianowi,

[ 125 ]

Który nań patrzył z miłosnym zachwytem.
I zstąpił z krzyża ku niemu i złożył
Na czole jego długi pocałunek,
Głęboki, jako życia tajemnica.
I przyjął z trzciny wyrzezaną fletnię
I wieniec z wina chłodny, jak cień w skwarze.
A ów, koźlęcą przepasany skórą,
Dźwignął krzyż krzepko na młodzieńcze bary
I obaj, wziąwszy się wzajem za ręce,
W świat polną drogą poszli zgodnym krokiem...
I pod gwiazdami rozległa się w ciszy
Cudna pieśń fletni: o snach i tęsknocie,
O łzach i śmiechu, szczęściu i cierpieniu
I echem niosła się hen wdal, po łęgach,
Święta, jak dźwięki pobożne organów,
Wielka, jak życie, głęboka, jak serce...




#licence info
Public domain
This work is in the public domain in the United States because it was first published outside the United States prior to January 1, 1929. Other jurisdictions have other rules. Also note that this work may not be in the public domain in the 9th Circuit if it was published after July 1, 1909, unless the author is known to have died in 1953 or earlier (more than 70 years ago).[1]

This work might not be in the public domain outside the United States and should not be transferred to a Wikisource language subdomain that excludes pre-1929 works copyrighted at home.


Ten utwór został pierwszy raz opublikowany przed dniem 1 stycznia 1929 r., i z tego względu w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej znajduje się w domenie publicznej. Utwór ten nadal może być objęty autorskimi prawami majątkowymi w innych państwach, i dlatego nie zaleca się przenoszenia go do innych projektów językowych.

PD-US-1923-abroad/PL Public domain in the United States but not in its source countries false false