Małgorzata z Zembocina/VI

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
<<< Dane tekstu >>>
Autor Zygmunt Krasiński
Tytuł Małgorzata z Zembocina
Pochodzenie Pisma Zygmunta Krasińskiego
Wydawca Karol Miarka
Data wydania 1912
Druk Karol Miarka
Miejsce wyd. Mikołów; Częstochowa
Źródło Skany na Wikisource
Inne Cały utwór
Download as: Pobierz Cały utwór jako ePub Pobierz Cały utwór jako PDF Pobierz Cały utwór jako MOBI
Cały tom V
Download as: Pobierz Cały tom V jako ePub Pobierz Cały tom V jako PDF Pobierz Cały tom V jako MOBI
Indeks stron
[ 87 ]
VI.

 Wacław nie był ani mściwym, ani gwałcicielem bezpieczeństwa publicznego, lecz był obrońcą słabości. Nie zdołał on ująć cnotami Małgorzaty, osądził przeto, że jej serca tembardziej nie pozyskałby przemocą ni gwałtem; owszem, szanował tak wielką cnotę kobiety — i gdyby kto inny, nie Zbilud, znany mu z podłości i zdrady, był pozyskał (jak on mniemał na zasadzie mylnego wywiedzenia się) rękę Małgorzaty, byłby nie rozrywał węzła, który obojga połączał. Lecz w tym razie litował się nad Małgorzatą i umyślił krwawo rozprawić się ze Zbiludem. Sam zaś po zabezpieczeniu cnocie swobody i spokoju postanowił daleko od ludzi pędzić dni nieszczęsne, marzyć o swoim aniele, którego mu okropne losy wydarły. — Ale kiedyż to rachuba, człowieka, może być niezawodną? Niemasz bez wątpienia pomiędzy ludźmi przeznaczenia, przecież jest, pewna loterya szczęścia, w której tylko ulubieńców fortuny numera wygrane spotykają. — Zaufany w pomoc swojego oręża i swoich, zbliża, się pod Zembocin, i niebo [ 88 ]chciało, że w najdogodniejszej porze; słyszy zgiełk, jakieś hałasy i nierozeznane gwary pomieszanych tłumów. — Pierwszy odgłos tego dzikiego wesela wzruszył w nim jeszcze dzikszą radość. Mniemał on, że to głos uciech, zabawy i szczęścia.
 — Za mną! — krzyknął ponurym głosem, miecz jego mignął się, jak błyskawica, i już jest u wrót podwórza Małgorzaty. Lecz jakiż widok, jakie zdziwienie Wacława! Junosz wierny, stary sługa Mikołaja, okryty ranami, śpieszy do niego, poznaje go, wyciąga ku niemu ręce i woła:
 — Panie, ratuj Małgorzatę! Zbilud, Zema, Sambor i Bodzanka wydarli jej syna, samą zaś uprowadzili. Ostatek tylko zgrai plądruje po domie; tą, na lewo ujechali droga.
 Na te słowa Wacław odwisłą z mieczem opuścił prawicę, pobladł, zadrżały mu kolana, jakby nie śmiał kroku postąpić dalej, głazem stoi na miejscu, Jak cisza poprzedza straszną w przyrodzeniu burzę, ciągną przez chwilę ciężarne gromami chmury, głucho jęczą sine obłoki, a drzew gałęzie w milczeniu drżącymi kołyszą liściami — uderza piorun, a noc i zniszczenie zalegają bujne niziny i dzikie puszcze — tak się porwał Wacław, lotem błyskawicy doścignął nikczemnych, rozproszył, krwią Zbiluda jego czarną zmazał zbrodnię, lecz napróżno — nie ocalił Małgorzaty, nie znalazł jej nigdzie! Próżno śledził Świętosława, i tu chęci jego były daremne. — Dopiero, gdy dognany Zema równym Zbiludowi skonem wyzionął duszę, znalazł Wacław najdroższe skarby Małgorzaty i na zbroczonych rękach uniósł do Zembocina. Ach, jakież zdumienie, jak przerażający zastał tam widok! Pełno ciał martwych, żadnego z ludzi nie zastał przy życiu; reszty tylko domów dotlewały w perzynie. Ryk nawpół żyjących lub opalonych bydląt byłby wzruszył najokrutniejsze serce, a widoczna boleść, jaka ten obraz i utrata [ 89 ]matki wyciskała na licach Świętosława, była tak roztkliwiającą, że sam sprawca tej okropności byłby zapłakał.
 Wacław po utracie nadziei znalezienia Małgorzaty powrócił z Świętosławem do zamku swojego. Kochał syna Małgorzaty, pieścił jak ojciec; szczęśliwy przynajmniej tą chwilą, czynił ulgę zbolałej duszy.
 Nie przestał jednakże na tem. Dobrogniew natychmiast otrzymał zlecenie wszelkiego dołożyć starania w dowiedzeniu się lub o zgonie Małgorzaty albo, jeżeli jeszcze żyje, o jej pobycie. Usłużny, wierny, przychylny giermek stary ze łzami poszedł jak najspieszniej dowiadywać się o los Małgorzaty, a to z takiem poświęceniem się, jakby własnego utraconego szukał dziecięcia.

────


#licence info
Public domain
This work is in the public domain in the United States because it was first published outside the United States prior to January 1, 1929. Other jurisdictions have other rules. Also note that this work may not be in the public domain in the 9th Circuit if it was published after July 1, 1909, unless the author is known to have died in 1953 or earlier (more than 70 years ago).[1]

This work might not be in the public domain outside the United States and should not be transferred to a Wikisource language subdomain that excludes pre-1929 works copyrighted at home.


Ten utwór został pierwszy raz opublikowany przed dniem 1 stycznia 1929 r., i z tego względu w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej znajduje się w domenie publicznej. Utwór ten nadal może być objęty autorskimi prawami majątkowymi w innych państwach, i dlatego nie zaleca się przenoszenia go do innych projektów językowych.

PD-US-1923-abroad/PL Public domain in the United States but not in its source countries false false