Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza/Tom IV/XXVI

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
<<< Dane tekstu >>>
Autor Xavier de Montépin
Tytuł Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza
Wydawca Władysław Izdebski
Data wydania 1898
Druk Tow. Komand. St. J. Zaleski & Co.
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Władysław Izdebski
Tytuł oryginalny La mendiante de Saint-Sulpice
Źródło Skany na Wikisource
Inne Cała powieść
Download as: Pobierz Cała powieść jako ePub Pobierz Cała powieść jako PDF Pobierz Cała powieść jako MOBI
Indeks stron
[ 114 ]
XXVI.

 Napróżno tracisz czas pomyślał Duplat, a głośno odrzekł: U pana Rollina? Nierozumiem.
 — A nadto — mówił dalej ksiądz patrząc mu bystro w oczy — u pana Juljana Servaize.
 Cios wymierzony był zręcznie, mimo to hultaj zniósł go, nie drgnąwszy.
 — Juljana Servaize? Nie znam tego nazwiska pierwszy raz je słyszę.
 — Obaj mogą objaśnić mnie, coś uczynił z dziećmi Joanny Rivat?
 — Doprawdy — odrzekł Duplat powstając — że im więcej księdza słucham, tem mniej rozumiem go!
 — Zrozumiesz mnie kiedyś...
 — Wątpię.
 — A ja jestem pewnym!
 W tej chwili dozorca zapukał do drzwi, wszedł i oświadczywszy, że przybył dla zabrania Duplata do sędziego śledczego w celu wybadania w sprawie zamachu na życie dozorcy uprowadził go z sobą.
 — Udało mi się — myślał eks-kapitan po rozstaniu się z księdzem d’Areynes. — Zwęszył, sprawa bierze zły obrót....
 Po przewiezieniu Duplata do pałacu sprawiedliwości, zamknięto go w jednej z celi, w których więźniowie oczekują na wezwanie sędziego.
[ 115 ] Podczas kilkogodzinnej samotności eks-kapitan nie mógł uwolnić się od myśli smutnych.
 — Zanosi się na rzecz bardzo brzydką. Niema innego sposobu. Trzeba będzie uprzątnąć tego klechę i ostrzedz przyjaciół w Fenestranges!
 — Ach! gdybym mógł wyrwać się ztąd!
 Zaczął przemyśliwać o sposobach ucieczki. Było to zadanie bardzo trudne, gdyż strzeżono go dobrze.
 Dopiero o wpół do szóstej wieczorem wezwano go do sędziego śledczego, a o w pół do siódmej zamknięto znowu wwozie więziennym w celu odwiezienia do la Roquette.
 Noc była zimna i ciemna, nadto padał drobny deszcz. Wóz szybko ruszył z miejsca i potoczył się drogą zwykłą, przez wyspę św. Ludwika, bulwar Henryka IV, plac Bastylii, ulice la Roquette na końcu której położone było więzienie.
 Ponaglane głosem woźnicy konie pędziły wyciągniętym kłusem.
 Ulica la Roquette, stanowiąca jedną z najwięcej ożywionych arteryi komunikacyjnych, była zwykle zapchaną rozmaitego rodzaju wozami, przybywającemi z pięciu stron miasta, o tej zaś godzinie ruch ten wzmagał się jeszcze przez gromady powracających z warsztatów robotników i wprowadzane do remiz wszelkie wozy transportowe.
 Zaledwie wóz z więźniami wjechał w tę ruchliwą arteryę, z ulicy Lappe, ogromny zaprzężony w trzy konie i naładowany zbożem wóz wypadł na niego z taką szybkoscia, że obaj woźnicy pomimo największych usiłowaniach, jakiettylko w tym razie zastosować można było, nie zdołali powstrzymać biegu koni.
 Nastąpiło uderzenie straszne.
 Wóz więzienny zachwiał się, rozległ się trzask łamanych desek, pudło mieszczące w sobie przegrody dla więźniów spadło i strzaskało się na drzazgi, woźnica spadł na bruk, jeden koń padł ze złamaną nogą.
 Dozorca pilnujący więźniów z tyłu wozu otrzymał ciężka ranę w lewą rękę, siedzący zaś obok woźnicy również upadł na bruk i rozbił sobie głowę.
 Znajdujący się w przedziałach więźniowie zaczęli krzy[ 116 ]czeć z przestrachu i bólu, a wrzaski i jęki ich ściągnęły tłumy przechodniów.
 Kupcy powybierali ze sklepów. Nastąpił chaos nie do opisania. Widzowie zapominając, że ofiarami są tu złodzieje i mordercy, domagali się z cała natarczywością otworzenia budy i wypuszczenia więźniów w celu udzielenia im ratunku.
 Z każda chwila tłum wzrastał i powiększał się zamęt.
 — Otwórzcie! — wołano ze wszystkich stron — czy nie widzicie, że tam ludzie umierają!
 Dozorca ustępując pod groźnem naleganiem tłumu, choć mocno potłuczony podniósł się, zataczając prawie z osłabienia i upływu krwi i otworzył drzwi budy, z której wyszło kilku więźniów zakrwawionych.
 Duplat znalazł się na bruku pierwszy i pomimo grożącego mu niebezpieczeństwa nie stracił zimnej krwi.
 Zamierzona ucieczka stała się na teraz całkiem możliwa.
 Znał doskonale te dzielnice miasta, więc skoro znalazł się w tłumie, powoli, by nie zwrócić na siebie uwagi, jak waż prześlizgnął się przez gromady ludu i zwrócił się w ulicę Lappe.
 Gdy na pomoc dozorcy nadbiegło kilku policyantów, by przeszkodzić ucieczce więźniów, którzy z wypadku tego wyszli cało, Serwacy Duplat był już daleko.
 W kwadrans później znajdował się na ulicy Boulets pod zakładem Palmiry.
 Podszedł do okna i zobaczywszy zaledwie parę osób na sali, lekko zapukał.
 Siedząca za kontuarem Palmira podniosła głowę i poznała go.
 Zerwała się z siedzenia i wyszła na ulice.
 — Więc to ty! — zawołała.
 — Cicho! nic nie mów! — odrzekł — pójdź na górę! otwórz mój numer i przynieś mi świecę oraz Przewodnik kolejowy. Wszedł za nią na korytarz, a gdy przyniosła świecę i książkę udali się oboje do numeru.
 — Powiedz mi — zaczęła.
 — Niema, teraz czasu na opowiadanie - przerwał. - Uciekłem z więzienia... Daj mi moje pieniądze, przygotuj [ 117 ]bielizne, ubranie, obuwie, pled, kapelusz i wszystko co potrzebne do podróży. Tylko spiesz się!
 Gdy Palmira przygotowywała powyższe rzeczy, Duplat tymczasem wypisywał z Przewodnika godziny odejścia do Nancy pociągów kolejowych.
 — Dobrze szepnął — mogę odjechać o wpół do dziewiatej.
 Tu przebrał się, schował do kieszeni pugilares z pieniędzmi, zwinął w węzełek ubranie więzienne poczem uściskał Palmirę i wyszedł.
 Na ulicy rzucił w otwór kanałowy pakiet, jak to uczynił niegdyś z mundurem oficera Kommuny, wreszcie wsiadł do dorożki i odjechał na kolej żelazną.
 W chwili, gdy pociąg ruszył ze stacyi, jeden z dozorców zawiadomił księdza d’Areynes o ucieczce Duplat’a.
 Wiadomość ta na jałmużniku wywarła wrażenie barona bolesne.

∗             ∗

 W pałacu Fenestranges wszystko szło według woli Gilberta i jego wspólnika mniemanego Grancey’a.
 Róża przekonana, że jest córką Rollina przyswajała się powoli do nowego życia.
 Rozumiejąc, że edukacya jej była zaniedbana, przynajmniej nie odpowiednią do stanowiska jakie miała zająć w świecie, chętnie poddawała się radom i naukom swoich wychowawców, którzy nie szczędzili jej rad, dobrego tonu i właściwego zachowywania w towarzystwie.
 Przede wszystkiem nie powinna nigdy mówić o swej przeszłości i wychowaniu w zakładzie dobroczynnym, a na zadawane jej pytania odpowiadać wymijająco. Zresztą małżeństwo jej z wicehrabią Grancey’em, który chociaż nie wzbudził w niej miłości rzeczywistej, lecz podobał się wielce, odwróci od niej uwagę ciekawych.
 Postanowiono wkrótce powrócić do Paryża i ceremonję [ 118 ]ślubu odbyć bez żadnej wystawności z udziałem obłąkanej Henryki, następnie opuścić Francyę na czas dłuższy i podróżować za granicę.




#licence info
Public domain
This work is in the public domain in the United States because it was first published outside the United States prior to January 1, 1929. Other jurisdictions have other rules. Also note that this work may not be in the public domain in the 9th Circuit if it was published after July 1, 1909, unless the author is known to have died in 1953 or earlier (more than 70 years ago).[1]

This work might not be in the public domain outside the United States and should not be transferred to a Wikisource language subdomain that excludes pre-1929 works copyrighted at home.


Ten utwór został pierwszy raz opublikowany przed dniem 1 stycznia 1929 r., i z tego względu w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej znajduje się w domenie publicznej. Utwór ten nadal może być objęty autorskimi prawami majątkowymi w innych państwach, i dlatego nie zaleca się przenoszenia go do innych projektów językowych.

PD-US-1923-abroad/PL Public domain in the United States but not in its source countries false false