Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/807

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

 Podczas kilkogodzinnej samotności eks-kapitan nie mógł uwolnić się od myśli smutnych.
 — Zanosi się na rzecz bardzo brzydką. Niema innego sposobu. Trzeba będzie uprzątnąć tego klechę i ostrzedz przyjaciół w Fenestranges!
 — Ach! gdybym mógł wyrwać się ztąd!
 Zaczął przemyśliwać o sposobach ucieczki. Było to zadanie bardzo trudne, gdyż strzeżono go dobrze.
 Dopiero o wpół do szóstej wieczorem wezwano go do sędziego śledczego, a o w pół do siódmej zamknięto znowu wwozie więziennym w celu odwiezienia do la Roquette.
 Noc była zimna i ciemna, nadto padał drobny deszcz. Wóz szybko ruszył z miejsca i potoczył się drogą zwykłą, przez wyspę św. Ludwika, bulwar Henryka IV, plac Bastylii, ulice la Roquette na końcu której położone było więzienie.
 Ponaglane głosem woźnicy konie pędziły wyciągniętym kłusem.
 Ulica la Roquette, stanowiąca jedną z najwięcej ożywionych arteryi komunikacyjnych, była zwykle zapchaną rozmaitego rodzaju wozami, przybywającemi z pięciu stron miasta, o tej zaś godzinie ruch ten wzmagał się jeszcze przez gromady powracających z warsztatów robotników i wprowadzane do remiz wszelkie wozy transportowe.
 Zaledwie wóz z więźniami wjechał w tę ruchliwą arteryę, z ulicy Lappe, ogromny zaprzężony w trzy konie i naładowany zbożem wóz wypadł na niego z taką szybkoscia, że obaj woźnicy pomimo największych usiłowaniach, jakiettylko w tym razie zastosować można było, nie zdołali powstrzymać biegu koni.
 Nastąpiło uderzenie straszne.
 Wóz więzienny zachwiał się, rozległ się trzask łamanych desek, pudło mieszczące w sobie przegrody dla więźniów spadło i strzaskało się na drzazgi, woźnica spadł na bruk, jeden koń padł ze złamaną nogą.
 Dozorca pilnujący więźniów z tyłu wozu otrzymał ciężka ranę w lewą rękę, siedzący zaś obok woźnicy również upadł na bruk i rozbił sobie głowę.
 Znajdujący się w przedziałach więźniowie zaczęli krzy-