Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza/Tom I/VIII

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
<<< Dane tekstu >>>
Autor Xavier de Montépin
Tytuł Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza
Wydawca Władysław Izdebski
Data wydania 1898
Druk Tow. Komand. St. J. Zaleski & Co.
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Władysław Izdebski
Tytuł oryginalny La mendiante de Saint-Sulpice
Źródło Skany na Wikisource
Inne Cała powieść
Download as: Pobierz Cała powieść jako ePub Pobierz Cała powieść jako PDF Pobierz Cała powieść jako MOBI
Indeks stron
[ 44 ]
VIII.

 Sekretarz Arcybiskupa przyjąwszy obu przybyłych, wprowadził ich bezwłocznie do gabinetu pracy Jego Eminencji.
 Na, widok wchodzących Arcybiskup, podniósł się i stąpił parę kroków.
 — Cóż was sprowadza do mnie?... moi przyjaciele? zapytał dobrotliwie.
 Tu wskazał dwa fotele, dając poznać ażeby przybyli usiedli obok niego, a potem dodał:
[ 45 ] — Mocno się cieszę, widząc was obu u siebie; a teraz mówcie, czego żądacie.
 — Przychodzę prosić Waszej Eminencyi o łaskę dla siebie, — zaczął Raul d’Areynes, a ksiądz proboszcz był tyle dobrym, że zechciał mi towarzyszyć dla poparcia mej proźby.
 — O cokolwiek bądź prosić będziesz księże d’Areynes, naprzód przezemnie udzielonem ci zostanie, — rzekł Arcybiskup. — Mów!... o co chodzi?
 W krótkich słowach, wikary, wyjaśnił cel swego przybycia.
 — Upoważniam cię do wyjazdu, — odparł Dostojnik Kościoła, — pozwól jednakże, iż ci uczynię pewną uwagę w twym osobistym interesie. Możesz zostać w drodze zatrzymanym, i nie pozwolą ci przejść linii wojsk niemieckich, rozłożonej na wszystkich drogach, a zbliżającej się coraz bardziej ku Paryżowi....
 — Mój stryj żąda mnie widzieć.... on mnie przyzywa.... jest umierającym! — Mamże się wachać, gdy jego ostatniem życzeniem, jest zakończyć życie na mojem ręku?
 — Tak; — jest to twym obowiązkiem, wiem o tem. Twoje miejsce jest obecnie w Fenestranges, przy umierającym stryju. Nie dla tego przedstawiam ci niebezpieczeństwa tej podróży, ażeby cię przestraszyć.... Podobna myśl byłaby niegodną ciebie! Przemyśliwam jedynie nad niemożebnością przedostania się, ponieważ jestem pewien, że zaraz na początku zostaniesz przytrzymanym.
 — Skoro wyjaśnię powód mej podróży Pruskim oficerom przed któremi mnie stawią, uznają go za słuszny, mam nadzieję, i przejść mi pozwolą.
 — Mogą nie uwierzyć w szczerość twoich wyjaśnień.
 — Będę się ich starał przekonać.
 — A jeżeli przekonać się nie pozwolą?
 — Jakto?... mieliżby wątpić o prawdzie zeznania sługi Bożego?
 — Podczas wojny, moje dziecię, nieprzyjaciel widzi na każdym kroku tylko szpiegów....
 — Szpiegów! — powtórzył wikary z oburzeniem. — Szpieg!... pod suknią kapłana.... Och!...
 — Suknia kapłańska może służyć za chwilowe przebra[ 46 ]nie, zręcznie obrane, ale przypuśćmy, że otrzymasz wolne przejście na terytoryach, gdzie oni są panami, nie zapominaj, że nie będziesz mógł korzystać z komunikacyj dróg żelaznych. A podróż jest długa z Paryża do Lotaryngii!
 — Będę szedł pieszo Wasza Eminencyo, a iść muszę, i muszę tam przybyć!
 Przez kilka sekund Arcybiskup siedział pogrążony w zadumie.
 — Czekaj! — zawołał nagle, — przyszła mi myśl pewna....
 — Czy wolno o nie zapytać?
 — Dziś wieczorem, mam się udać do Nuncyusza Papiezkiego, gdzie zbiorą się członkowie ciała dyplomatycznego obecni w Paryżu, ażeby się porozumieć co do środków, jakie przedsiewziąść należy, w razie, gdyby oblężenie stolicy nastąpiło. Celem tego zebrania, jest, zapewnienie praw i wolności ambasadorom i konsulatom, i zdaje się, że wyślą list zbiorowy do hrabiego Bismarka, żądając ułatwienia kuryerom w przejściu wiozącym depesze dla swoich monarchów, ze strony ciała dyplomatycznego. Gdyby tobie udzielono list taki, mógłbyś otrzymać od Żelaznego Kanclerza na mocy tegoż, list bezpieczeństwa, dozwalający udać ci się bez przeszkód do zamku Fenestranges.
 — Tak, Wasza Eminencyo.... Ale czy mi powierzą taki list?
 — Będę, chciał postarać się o to.
 — Och! — życie moje nie starczyłoby na okazanie wdzięczności. Kiedyż mógłbym wyjechać? Wszystko teraz od tego zależy. Mój stryj jest chorym niebezpiecznie, a śmierć nie czeka!...
 Arcybiskup wstał z krzesła.
 — Przyjdź jutro rano, — rzekł, — otrzymasz odpowiedź.
 — O której godzinie wolno mi się stawić?
 — Równo ze świtem, skoro ci na pośpiechu zależy.
 Proboszcz z wikarym, pożegnawszy Arcypasterza, wyszli oba razem.
 Przybywszy do siebie ksiądz d’Areynes, zastał Rajmunda Schloss oczekującego z obiadem. Za nic w świecie nie byłby o zasiadł do stołu przed powrotem synowca swojego pana.
[ 47 ] — I cóż? — jedziemy dziś w nocy? — zapytał niecierpliwie Lotaryńczyk.
 Ksiądz d’Areynes powtórzył rozmowę z Arcybiskupem.
 — Trzeba się zrezygnować... niema rady!... wyszepnął Schloss z westchnieniem.
 Zasiedli do stołu.
 Rajmund zajadał z wielkim apetytem, lecz młody kapłan przygnębiony myślami zaledwie dotknął jedzenia.
 Obiad trwał krótko.
 Po ukończeniu, ksiądz d’Areynes kazał służącej przygotować łóżko dla gościa.
 — Ja wyjdę; — rzekł, — i może późno w nocy powrócę. Nie czekajcie na mnie.
 Jak wiemy, wikary z parafii świętego Ambrożego, był człowiekiem serca. Nie mógł przygotowywać się do podróży, nie pomyślawszy jednocześnie o swoje kuzynce, Henryce Roilin.
 Przewidywał, że jeśli stryj wzywa go do siebie, znajdując się w stanie zdrowia tak niebezpiecznym, to niewątpliwie zażąda od niego rady co do rozporządzeń testamentowych.
 Sytuacya była nader delikatnej natury.
 Prawość sumienia młodego księdza, nie pozwalała mu przedsiębrać tę podróży w tajemnicy przed jego kuzynką Henryką, na równych prawach wraz z nim spadkobierczynią po hrabim Emanuelu d’Areynes.
 — Powinienem ją powiadomić! — mówił sobie, — i powiadomię. Zobaczę się z jej mężem. Radbym ażeby pojechał zemną do Fenestranges.
 Poczem młody wikary wyszedłszy od siebie z ulicy Papincourt, podążył do Gilbertów.
 Zanim poprowadzimy dalej naszą powieść, wypada nam dać kilka wyjaśnień, dotyczących rodziny d’Areynes’ów.
 Hrabia Emanuel, właściciel zamku Fenestranges, miał dwóch braci, Andrzeja i Gustawa.
 Andrzej, był ojcem Raula, obecnie wikarego. Henryka Rollin, była córką Gustawa. Hrabia Emanuel najstarszy z trzech braci pozostał bezżennym.
 W piątym roku życia Paul utracił ojca.
[ 48 ] Hrabia Emanuel został mianowany opiekunem sieroty.
 Wychowując chłopca, otaczał go ojcowska tkliwością i wykształcił zeń człowieka, jakiego przedstawiliśmy.
 Doszedłszy pełnoletności, Raul d’Areynes objął w posiadanie majątek pozostawiony przez ojca, a wynoszący do czterystu tysięcy franków, z których dochody młody ksiądz prawie w całkowitości na dzieła miłosierdzia przeznaczał.
 Gustaw d’Areynes, zmarł majątkowo zrujnowany wskutek źle prowadzonych spekulacyi, pozostawiwszy wdowę i małą dwuletnią córeczkę, obecnie panią Henrykę Rollin.
 Wdowa po Gustawie d’Areynes, przeżyła zaledwie o dwa lata swojego męża.
 Zostawszy opiekunem Henryki, jak był już opiekunem Raula, hrabia Emanuel wychowywał te dwoje dzieci przy sobie.
 Zimę przepędzał zwykle w Paryżu, zamieszkując w swoim pałacu, przy ulicy Vaugirard.
 Raul był o Lat pięć starszym od swojej siostry stryjecznej i początkowo pobierał nauki w jednym z zakładów pedagogicznych Paryża.
 Pociągany ku stanowi duchownemu prawdziwem powołaniem, czemu zresztą nie sprzeciwiał się hrabia Emanuel. Paul, otrzymawszy święcenie kapłańskie w dwudziestym drugim roku życia, zmuszonym był wyjechać z Paryża.
 Jednocześnie hrabia zapytał swojej synowicy Henryki, czy zechce wrócić do niego po ukończeniu pensyonatu?
 Życie przy stryju, który był już natenczas człowiekiem w podeszłym wieku i nigdy nie lubił zabaw światowych, wydawało się jej śmiertelnie nudnem. Odpowiedziała, że woli pozostać jeszcze lat parę pośród swych koleżanek.
 Gdy jednak nadszedł dziewczęciu rok dziewiętnasty życia, trzeba było chcąc nie chcąc opuścić pensyonat, gdzie tak szczęśliwą się czuła.
 W tymże czasie Raul d’Areynes został mianowany wikarym w Nancy, Hrabia, ażeby się zbliżyć do niego, postanowił stale osiedlić się w Fenestranges, gdzie młody kapłan często go odwiedzał.
 W trzy lata później, z wielkiem smutkim stryja młody kapłan musiał wydalić się z Nancy, wezwany na wikarego do parafii świętego Ambrożego w Paryżu.
[ 49 ] Henryka kończyła naówczas dwudziesty drugi rok życia. Była piękną, w całem znaczeniu tego słowa. Patrząc na urodziwe to dziewczę, hrabia, myślał sobie, iż należało pomyśleć dla niej o małżeństwie, o zapewnieniu przyszłości na wypadek, gdyby jego opieki zbrakło dla, niej na świecie.
 Henryka, zgadzała się na zawarcie małżeństwa, lecz powtarzała, jak wszystkie młode uczuciowe dziewczęta:
 — Nie zaślubię nigdy człowieka, którego bym gorąco nie kochała.
 Hrabia przedstawiał jej kilku młodych Lotaryńskich obywateli z sąsiedztwa, z których każdy, owładnięty urokiem piękności dziewczęcia, rad by był pojąć za żonę.
 Synowicą wszakże hrabiego d’Areynes zbywała ich propozycye pogardliwym uśmiechem. Nie kochała żadnego, a postanowiła nie wyjść za mąż jak tylko z miłości, kochać namiętnie, gorąco, jak o tem czytywała w romansach, ukradkiem sobie, dostarczanych w pensyonacie.
 — Niech czarci porwą te młode dziewczęta z ich przewróconemu głowami! — wołał niejednokrotnie rozgniewany hrabia. — Zanim się zjawi wymarzony przez nią ideał, może zestarzeć się panną!
 Kochając jednakże tkliwie swoją synowice, zachowywał te uwagi dla siebie, i oczekiwał dopóki to serce dziewicze nie przemówi.
 Było to na początku roku 1867.
 Raul d’Arseynes, radził stryjowi ażeby zimę przepędził w Paryżu i urządził przyjęcia w celu tem łatwiejszego wynalezienia męża dla młodej kuzynki.
 — On ma słuszność! — pomyślał hrabia, — i wyjechawszy z Fenestranges, zamieszkał w swoim pałacu przy ulicy Vaugirard.
 Zamknięte od lat wielu pałacowe salony, jak szeroko się otworzyły. Pan d’Areynes zaczął wydawać obiady, wieczory, przyjmował mnóstwo młodzieży, i ów wybraniec który miał zawładnąć sercem Henryki, został wprowadzony między innemi przez jednego ze starych przyjaciół hrabiego.
 Tym szczęśliwcem, był młody człowiek trzydziestoletni, nieposzlakowanej elegancyi, w calem znaczeniu dżentlemen.
[ 50 ] Nazywał się Gilbert Rollin, rodem pochodził z wyższej mieszczaństwa. Cały ten wszelako pozorny polor młodzieńca był najzupełniej zwodniczym. Pod owa błyszczącą zwierzchnią politurą ukrywał się grunt najbrudniejszy.
 W nic nie wierzący, szuler, leniwiec, Gilbert Rollin próbował różnych zajęć, w żadnem jednakże nie wytrwał zbyt długo.
 Zmuszony opuścić wskutek niedbałego wypełniania obowiązków urzędowanie, jakie zajmował w ministeryum spraw wewnętrznych, był następnie reporterem w dziennikach, agentem giełdowym, sportsmenem aż wreszcie rzucił się w przemysłowe spekulacye, w których zatopił resztki majątku, wynoszącego do trzechset tysięcy franków, odziedziczone po ojcu, znakomitym adwokacie.
 W chwili, gdy jeden z przyjaciół pana d’Areynes, błędnie powiadomiony co do charakteru i sposobu życia Gilberta, wprowadził go i przedstawił w pałacu przy ulicy Vaugirard, młodzieniec żył z dnia na dzień, „własnym przemysłem,“ jak nazywają, z którego najbardziej honorowem było dostarczanie sobie co wieczór „materyału,“ na dzień jutrzejszy, osiągniętego z gry w karty, w jednej z owych podatnych szulerni, gdzie istnieją tak zwane „kluby otwarte.“
 Mimo to wszystko, zachował do najmniejszych szczegółów pozory wielkoświatowca. Powierzchnia została nienaruszoną.
 Korzystając ze stosunków, jakie mu pozostały u pewnej liczby ojcowskich przyjaciół, Gilbert ukazywał się od czasu do czasu w wyższych towarzystwach, gdzie rad był znaleść sposobność do poznania, i zawrócenia głowy jakiej posażnej dziedziczce.
 Dystyngowany w obejściu, wytworny mówca, umiejący z werwa rozprawiać o wszystkiem, co mogło również służyć za dowód jego wyżej ukształconego umysłu, nieco muzykalny, wprawny tancerz, prowadzący po mistrzowsku kotylijona, musiał się podobać romansowej Henryce d’Areynes i podołał się jej w rzeczy samej.
 Synowicą hrabiego Emanuela, posiadała dwieście tysięcy franków osobistego majątku i co najmniej drugie tyle mogła odziedziczyć kiedyś po stryju.
 Gilbert spostrzegł od razu, że zyskał jej względy.
[ 51 ] Podobała mu się ta partya, nie zaniedbywał przeto niczego, co by mogło żywy ogień rozniecić w sercu dziewczyny i użył wszelkich sposobów wprawnego zdobywcy, aby udawać wielka, niepohamowaną miłość.
 Oboje młodzi wkrótce porozumieli się z sobą, i wyznali wzajemnie, że niepodobna im żyć bez siebie.
 Małżeństwo zatem zostało postanowionem. Trzeba była jednakże zyskać ku temu zezwolenie pana d’Areynes, stryja i opiekuna Henryki.




#licence info
Public domain
This work is in the public domain in the United States because it was first published outside the United States prior to January 1, 1929. Other jurisdictions have other rules. Also note that this work may not be in the public domain in the 9th Circuit if it was published after July 1, 1909, unless the author is known to have died in 1953 or earlier (more than 70 years ago).[1]

This work might not be in the public domain outside the United States and should not be transferred to a Wikisource language subdomain that excludes pre-1929 works copyrighted at home.


Ten utwór został pierwszy raz opublikowany przed dniem 1 stycznia 1929 r., i z tego względu w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej znajduje się w domenie publicznej. Utwór ten nadal może być objęty autorskimi prawami majątkowymi w innych państwach, i dlatego nie zaleca się przenoszenia go do innych projektów językowych.

PD-US-1923-abroad/PL Public domain in the United States but not in its source countries false false