Ułomek

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
<<< Dane tekstu >>>
Autor Zygmunt Krasiński
Tytuł Ułomek
Pochodzenie Pisma Zygmunta Krasińskiego
Wydawca Karol Miarka
Data powstania 1830-06-24
Data wydania 1912
Druk Karol Miarka
Miejsce wyd. Mikołów; Częstochowa
Źródło Skany na Wikisource
Inne Cały tom V
Download as: Pobierz Cały tom V jako ePub Pobierz Cały tom V jako PDF Pobierz Cały tom V jako MOBI
Indeks stron
[ 133 ]
UŁOMEK.

24 czerwca 1830 r.

 Znałem człowieka prawdziwie nieszczęśliwego, i oto jego historya.
 Duszę miał ognistą, wzrok płomienny, a głos harmonijny. W młodości uczuł, że natchnienie zstąpiło w piersi jego i rozpłomieniło każdą żyłę. Przybliżył ręce do strun liry, lecz słabo drżały pod wzruszonymi palcami, wydawały dźwięki ostre a niezgodne, podczas gdy w nim samym wszystko było rytmem i melodyą. Przyrodę rozumiał dobrze. Barwy jutrzenki odbijały się w jego sercu w całej swej piękności. Tęcza nie zatraciła żadnej ze swych barw ani w jego wzroku, ani w jego duszy. Potok wierne w niej znajdował echo, a wzgórza zielone, świeża rosa i kwiatów powaby, znajdowały w duszy jego czyste zwierciadło. Duch jego mógł się rozprzestrzeniać aż do nieskończoności i wzlatywać od piasków atomu do globu pędzącego w lazurze, wyzłacanego atomu niebieskich wybrzeży, i płynąć na skrzydłach wiatrów pomiędzy falami chmur, i kąpać się w fali błyskawicy zalewającej horyzont, i tonąć w grzmocie brzmiącym gniewem Boga, i zlewać się z harmonią sfer przebiegających przestrzeń, która drży pod ich ciężarem, jak struny harfy pod ręką śmiertelnika. Lecz kiedy pełen wzruszeń, zebranych w czasie przebywania w wieczności, powracał na ziemię i kiedy stawszy się niemal sam boskim lazurem i ogniem niebieskim, pragnął w dźwięcznych słowach, w wyrazach [ 134 ]powiązanych z sobą, jak klawisze instrumentu muzycznego, wyrazić co uczuł i dać życie na ziemi wrażeniom z nieba, wówczas doświadczał okrutnej niemożebności, nie zdołał spełnić. Obrazy widział przed sobą: oto jest złoto promienia, oto srebro śniegów, dyamenty lodów, aksamit łąk, opal zachodzącego słońca — wszystko to błyszczało mu w oczach i żyło w jego wyobraźni; ale nie mógł ich ubrać w ciało materyalne, nie mógł podzielić się niemi z innymi. Napróżno szukał słów: miał tylko myśli. Smutny i zrozpaczony daremnie silił się wynaleźć jakiś wyraz: jak gdyby mowa ludzka nie była stworzona dla niego, nie zdołał nią się posługiwać i pełen życia, pełen wszystkiego tego, co czuł i widział, pozbawiony był daru innym dać to odczuć. Miał paletę Rafaela, lecz nie posiadał jego pędzla. Ileż kroć oczy jego nie napełniały się łzami! Ile kroć nie wzdychał gorzko, pożerany ogniem własnego słowa, co nie mogąc wybuchnąć na zewnątrz wypalał mu wnętrze. Wzniosły i wielki w sobie, czemże był dla drugich? Niczem; istotą zwykłą, zatraconą w tłumie. A więcej niż każdy inny miał prawo do wieńca poety, do uwielbienia na ziemi; a czuć się pozbawionym, gdy się jest pewny być ich godny, to udręczenie srogie; być zmuszony zostać na poziomie innych, gdy w każdej chwili skrzydła drżą i unoszą; będąc pełny obrazu niebios nie módz wyrwać go z swej duszy i roztoczyć przed zdumionym wzrokiem ludzi, to męka straszliwa, odnawiająca się w każdej chwili. Ach, oddałby życie całe, wszystkie nadzieje swoje, aby umrzeć zaraz, lecz w chwili zgonu módz wyrazić uczucia serca swego. Żądny sławy, pożerany przez ambicyę geniusza, spragniony nieśmiertelności imienia, czynił mnóstwo wysiłków, lecz wszystkie bezowocne, wszystkie przekonywały go jedynie o jego niemocy; uczuł się znękanym; wzrok opadł mu ku [ 135 ]ziemi i na młodem jego czole pojawiła się zmarszczka, znak starości i bólu.

............

 Miłości dano było, ożywić go na chwilę. Młoda dziewczyna, jak gwiazda o rozpłomienionych snopach zabłysła na horyzoncie jego serca. Piękność wycisnęła piętno różane na jej licach, a w jej wzroku można było wyczytać przeczucie nieśmiertelnej przyszłości, lub wspomnienie pochodzenia z niebios. Głos jej był cały muzyką, ruchy zupełnie powietrzne, a myśli i idee, piękne i wielkie, i słodkie, i czyste zarazem. Sama będąc poezyą, szukała wszędzie poezji i zbierała listki z wieńców wawrzynowych śpiewaków wszystkich krajów i wszystkich wieków. Ujrzał ją, pokochał, i od dnia tego kroki jego szły jej śladami, oddech jego opływał jej postać, wejrzenia jego potokami rzucały się w jej oczy, ale słowa jego do uszu jej nie doszły nigdy. Powiedzieliśmy już, nie umiał mówić. Młoda dziewica zrazu uwierzyła wejrzeniom, wyrazowi jego rysów wymownych i szlachetnych, które zmieniała myśl każda, jak każdy powiew marszczy toń przezroczystego jeziora. Spostrzegłszy go zatrzymała się w swym biegu powiewnym i lekkim, a czując pociąg tajemny zbliżyła się o jeden krok ku niemu, podziwiała blask jego oczu, wzniosłość odbijającą się na twarzy, i pociągana wciąż wdziękiem niepokonanym, uczyniła krok drugi; a on wyciągnął do niej rękę i ona zleciała ku niemu, jak anioł przesuwający się po krysztale niebios; i palce jej alabastrowe zadrżały w ręku kochanka, a młody nieszczęśliwiec uważał się za szczęśliwego. Chciał jej opowiedzieć cokolwiek doświadczał, chciał mówić o wieczności i o szczęściu znajdowania się razem, chciał wytłumaczyć jej całą naturę i sposób w jaki dusza może iść szukać swojego Boga; potem opisać jej różę, kryjącą się przed nią ze wstydu, gwiazdę zagłębiającą się w błękit przed jej wzrokiem [ 136 ]i duchy eteru wypuszczające harfy z swoich dłoni, aby ją podziwiać przez chwilę. Lecz nadaremno: brakło mu słowa, wyrazu, barwy; a jednak serce jego miotało się z miłości; drżał każdy jego nerw, głos wyrywał się z krtani, lecz kiedy wychodził na usta, słowa były chłodne, porównania słabe i bez życia, barwy blade, przekwitłe; a jednak rozpalone ognisko gorzało mu w łonie a wyobraźnię miał egzaltowaną, płodną, bogatą. Lecz nic nie mógł wyrazić i młoda piękność uważała go za pozbawionego zmysłów. Ulitowała się nad nim; łza spłynęła z jej rozrzewnionego oka; potem pożegnawszy go, uleciała dalej, jak ulatuje motyl z kwiatu bez woni; bo zapach jest mową kwiatu. Wiodąc za nią oczyma pozostał samotny i opuszczony, z wściekłością w sercu, a z ustami niememi. A kiedy rozpłynęła się w fali oddalenia, jak obłok różowy gdy się stapia z błękitem nieba, on boleść swą wylał w skargach gorzkich, w rozdzierających westchnieniach i złorzeczeniach. Ach! gdy zniknęła, wszystko mu się wydało nędzne i bez powabu! Ach! jakże mu wszystko w życiu obrzydło rychło. I tę straszliwą melancholię, która wżerała mu się w serce szponami sępa Prometeuszowego, musiał znosić w milczeniu, nie mogąc jej wypowiedzieć. Musiał noce długie spędzać w męce i konaniu, aby przy promieniach jutrzni go zapytano: „Co ci jest, że jesteś tak blady, tak przybity? Nie możemy odgadnąć twego cierpienia?“ Musiał przebywać dni żałoby, a żaden przyjaciel go nie pocieszył, żaden nie przycisnął go do serca. Bo gdzież znajdzie przyjaciela ten, którego nikt nie może zrozumieć? Tak bez miłości i bez przyjaźni życie jego stało się jakoby ziemią nieznaną, której wybrzeża bite burzą napróżno pragną pocieszającego blasku słońca. Znalazł się sam na ziemi, a otoczony ludźmi nie miał sobie podobnych. Wówczas rozpacz bez litości i bez wyrzutów zaczęła go dławić w swych żelaznych ramionach. [ 137 ]Dręczonego męką żyjącego na świecie, w którym nie brał udziału; myśli poczęły się mieszać. Uczucia jogo zrazu przypominały lawę wulkanu, teraz przeszły w apatyę. Nie mówił już niczego; niczego nic zauważał, niczem się nie zajmował. Chłodny, lodowaty, za każdym krokiem staczał się coraz głębiej w przepaść nieszczęścia, niemy i znieczulony.

............

 Dano było głosowi ojczyzny uciśnionej zbudzić go z straszliwego letargu. Odpowiedział jeszcze na wezwanie braci i odrywając się od brzegu przepaści rzucił się w swej otchłani na pole rzezi. Miłość ziemi rodzinnej wróciła mu siły moralne i ręką wychudłą przypasał do boku miecz niepodległości. Chciał jak inni, kroczyć pośpiesznym krokiem ku nieśmiertelności; rzucił się gwałtownie przeciw ogniom zabójczym, potrząsał mieczem wśród rzezi. Lecz cięcia jego były słabe i bezskuteczne; lecz ciało jego gięło się pod ciężarem oręża; boleść go nadwyrężyła, więc zmęczenie prędko nim owładło. Zmuszony być złożyć sztandar wojenny i zamienić pole sławy na łoże boleści, podczas gdy dokoła niego rozbrzmiewały pieśni zwycięskie i okrzyki męstwa, gdy bracia jego pili z kielicha wojny napój przesączony zemstą, gdy każdy oddawał swą krew i dawał swój głos za swobodę. Tak więc nie mógł wyrazić się nigdy, ani czynami, ani słowami i płomień zapalony w jego łonie nie rzucił ani jednego blasku na ziemię. Czuł się słońcem zasłoniętem wieczystym obłokiem, a ten cios ostatni dobił go. Wśród obozu, bezczynnego i pogardzonego zbliżała się szybko ostatnia godzina; skonał rozdarty okrzykami zwycięstwa, którego nie mógł podzielić, nie pozostawiając imienia, nie budząc uwielbienia, ani litości.

............

 Na jego nagrobku nie wyryto nawet napisu; pomieszano go z innymi; mech i bluszcz są jedynem [ 138 ]jego epitafium[1] i wkrótce zniknie pod gęstą trawą, drżącą dokoła mogiły. Lecz teraz, kiedy uwolniony z więzów materyi stał się duchem cały, jakże ten duch musi być piękny i szczytny! Bo nie był wielkim człowiekiem; lecz dusza była jego wielka. I teraz wyobrażam ją sobie przechodzącą przestrzeni nieskończoności, pijącą długimi haustami z czary nieśmiertelności. Światy toczą się dokoła niej, a ona z daleka spogląda na ziemię, co jej niepoznała, jak na atom pyłu, niegodny jej myśli. Wszystkie swe bogactwa z sobą uniosła, bo tu, na ziemi, nie mogła ich rozsiać. I jeśli ją ominęły wieniec poety, usta kochanki, chwała wojownika, teraz jest z Bogiem swoim, a Bóg jej nie ominie.


────────




Przypisy[edit]

  1. Epitafium, napis grobowy.


#licence info
Public domain
This work is in the public domain in the United States because it was first published outside the United States prior to January 1, 1929. Other jurisdictions have other rules. Also note that this work may not be in the public domain in the 9th Circuit if it was published after July 1, 1909, unless the author is known to have died in 1953 or earlier (more than 70 years ago).[1]

This work might not be in the public domain outside the United States and should not be transferred to a Wikisource language subdomain that excludes pre-1929 works copyrighted at home.


Ten utwór został pierwszy raz opublikowany przed dniem 1 stycznia 1929 r., i z tego względu w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej znajduje się w domenie publicznej. Utwór ten nadal może być objęty autorskimi prawami majątkowymi w innych państwach, i dlatego nie zaleca się przenoszenia go do innych projektów językowych.

PD-US-1923-abroad/PL Public domain in the United States but not in its source countries false false