Jump to content

Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza/Tom I/XXIII

From Wikisource
<<< Dane tekstu >>>
Autor Xavier de Montépin
Tytuł Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza
Wydawca Władysław Izdebski
Data wydania 1898
Druk Tow. Komand. St. J. Zaleski & Co.
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Władysław Izdebski
Tytuł oryginalny La mendiante de Saint-Sulpice
Źródło Skany na Wikisource
Inne Cała powieść
Download as: Pobierz Cała powieść jako ePub Pobierz Cała powieść jako PDF Pobierz Cała powieść jako MOBI
Indeks stron
[ 134 ]
XXIII.

 Do czego zmierzasz księże d’Arynes...radbym wiedzieć? — zagadnął Gilbert.
 — Posłuchaj! — odrzekł ksiądz Raul. — Suma, wynosząca siedemdziesiąt tysięcy franków rocznie, zdaje się być dostateczną na zaspokojenie potrzeb, upodobań, a nawet fantazyj?
 — Och! bardziej niż dostateczną! — zawołała Henryka.
[ 135 ] — Twój mąż niech mi na to odpowie kuzynko — odparł wikary — do niego to mówię.
 — Rzecz pewna wymruknął Gilbert — iż z dochodu siedemdziesięciu tysięcy franków rocznie można żyć przyzwoicie, niepozbawiając się przyjemności i wygód.
 — A zatem widzisz — ciągnął ksiądz Raul jak łatwo by wam było zebrać sobie majątek. Potrzeba tylko ku temu odkładać sobie corocznie po sto tysięcy franków. Po latach dwudziestu, gdy wasze dziecko dojdzie pełnoletności, otrzymacie kapitał więcej niż dwumiljonowy. Gdyby nieszczęściem wasze dziecko zmarło małoletniem, Henryce pozostanie prawo używalności z dochodów. Przy dalszem odkładaniu corocznie na oszczędność tej sumy, ujrzycie się wreszcie tak bogatemi, jak nasz stryj dzisiaj.
 — Ach! to prawda! — zawołała Henryka. — Masz kuzynie słuszność zupełną.
 — Otóż pojmujesz teraz Gilbercie-mówił ksiądz d’Areynes jaka myśl kierowała naszym stryjem, gdy pisał ten testament. Ja mu tak radziłem uczynić i moje sumienie mi mówi, żem działał uczciwie!
 Gilbert nie cierpiał Raula, nienawidził go jako człowieka i kapłana. Nie rozbroiły go więc te słowa, niechciał przyznać, iż podziwia i wierzy w tę wielką prawość charakteru wikarego.
 — To pewna — odrzekł z sarkastycznym uśmiechem — żeś ty, kuzynie, gorzej jeszcze od nas został obdarowanym.
 — Nic nie potrzebując dla siebie, nie chciałam nic przyjąć — odparł ksiądz spokojnie.
 — W rzeczy samej zaczął Gilbert to mistrzowskie obliczenie jakiego dokonałeś wspólnie z hrabią d’Areynes, świadczy, iż zajmujesz się szczerze, jeżeli nie mną to moją zoną przynajmniej. Można by wprawdzie zebrać kapitał i przyszłość sobie zapewnić, odkładając corocznie po sto tysięcy franków, lecz na nieszczęście hrabia Emanuel żyje i żyć może jeszcze bardzo długo!
 — O! niechaj żyje jak najdłużej! — zawołała Henryka.
 — Życzę mu tego z całej duszy!-poparł wikary.
 — Nie możemy więc w tem położeniu w jakiem znajdujemy się teraz, budować zamków na lodzie. Skoro nastąpi rozstrzygająca chwila, będziemy się starali twoje projekta [ 136 ]wprowadzić w wykonanie, jeżeli notabene testament zmienionym nie zostanie?
 — Och! co do tego — odparł żywo kapłan — jest on ostatecznym i nienaruszonym!
 — Zkąd możesz to wiedzieć?
 — Wiem!... i poręczam!
 — Poręczasz?
 — Tak. W testamencie nic zmienionem nie będzie. Żadne dodatki ani wykreślenia nie znajdą tu miejsca.
 — Pan hrabia zapewne napisał go w dwóch egzemplarzach? pytał Rollin, ukrywając widocznie myśl jakąś w tych słowach.
 — Tak.
 — Z których jeden będzie złożonym u notaryusza?
 — Uczynionem to już zostało. Dziś rano, skoro tylko przybyłem do Paryża — mówił wikary dalej-pośpieszyłem do pana Pinguet, notaryusza, zamieszkałego przy ulicy Piramid i według poleceń stryja, doręczyłem mu jeden z pomienionych dwóch egzemplarzy.
 — A drugi?
 — Drugi pozostał w zamku de Fenestranges zamknięty w kasie żelaznej.
 — Ha! — odrzekł Rollin — niechaj więc sobie żyje hrabia Emanuel jak najdłużej.
 — Czy zapytywał stryj o mnie? zagadnęła nieśmiało Henryka.
 — Tak, moja kuzynko.
 — Powtórz mi, co mówił?
 — Wolałbym ażebyś mnie o to nie badała, wszak skoro pytasz, zmuszony jestem ci odpowiedzieć. Stryj wyrażał się bardzo niechętnie o tobie... To głębokie jego niegdyś do ciebie przywiązanie, już teraz nie istnieje, i gdyby nie owo spodziewane przyjście na świat dziecięcia, kto wie czyli by zechciał co dla was czynić?
 Gilbert drgnął na te słowa.
 — Ha! ha! — zawołała więc ta tylko wiadomość zdołała go rozczulić i wzruszyć nad losem jego synowicy?
 — Ze smutkiem przyznać mi to przychodzi. Nie jest w stanie zapomnieć przeszłości!
[ 137 ] — Jakto... pomimo rad twoich pełnych miłosierdzia? — pytał złośliwie Gilbert.
 — Tak, mimo rad moich i błagań! Przypomnij sobie, że Henryka zaślubiła cię wbrew jego woli. Po zaślubinach, oddał wam w ręce majątek, jaki starał się przezornie zabezpieczyć na korzyść twej żony Gilbercie. Ażeby być tobie posłuszną niesłuchała starego opiekuna, będącego ojcem dla niej. Jej słabość charakteru uczyniła ja wspólniczką twych szaleństw, które was poprowadziły do ruiny! Mój stryj pamięta to dobrze i niechce przebaczyć!
 — Jeżeli tak — wykrzyknął Rollin — niebezpieczeństwo, o jakiem mówiłem przed chwilą, co do zmiany rozporządzeń testamentowych istnieje, jest nawet groźniejszym niż sądziłem!
 — Dla czego?
 — Przypuśćmy, że przed śmiercią hrabiego dziecię nasze przyszedłszy na świat, pożyje tylko dni kilka. Wszak to możebne, nieprawdaż?
 — Bezwątpienia.
 — A więc ta laska, wyświadczona nam w imieniu naszego dziecka, traci wówczas prawo bytu, w pojęciu testatora. Skoro on nie przebacza przeszłości, ale przeciwnie tworzy sobie z niej broń przeciw nam, skoro okazuje się w tym względzie nieubłaganym, zniszczy napewno ten akt, w którym nadawał Henryce prawo korzystania ze swego majątku. Wszakże mówię logicznie? mówię prawdę?
 Ksiądz Raul pochylił głowę w milczeniu. Niepomyślał o tem, a obecnie zmuszonym był wyznać sam w obec siebie, że przewidywania Gilberta urzeczywistnić się mogą.
 Rollin, odgadł przyczynę tego zakłopotania wikarego.
 — Widzę, że przyznajesz mi słuszność — zagadnął.
 — Oby się nie spełniły twoje złowróżbne przypuszczenia!-odparł ksiądz z cicha.
 — Złowróżbne, lecz racyonalne, badam na zimno mogące się pojawić następstwa.
 — Następstwom tym przeczę! — zawołał ksiądz Raul. Mimo niedostatecznej żywności i cierpień moralnych przebytych podczas oblężenia, zdrowie Henryki nie ucierpiało bynajmniej, nic przeto nie upoważnia nas do tych smutnych przewidywań!
[ 138 ] — Które jodnak ziścić się mogą-wymruknął Gilbert.
 — Nie! Bóg tego nie dopuści! — odparła Henryka, tłumiąc łzy jakie się jej gwałtem do oczu cisnęły. — Nasze dziecię lepszą nam przyszłość przyniesie wraz z sobą. Ufam w to... i wierzę!
 — Tą ślepa wiarą, nie opartą na żadnej podstawie — odparł Rollin.
 — Gdyby nieszczęściem śmierć mego dziecka miała mnie pozbawić pomocy, jaką obecnie mam zapewnioną z łaski mojego stryja, Raul natenczas popierać będzie ma sprawę w Fenestranges — mówiła z niezachwianą ufnością młoda kobieta.
 — Bądź pewną, że wszystko co będzie zależało odemnie uczynię odparł uroczyście wikary — jak również chciej wierzyć, że nic na twoją niekorzyść zmienionem w testamencie nie zostanie.
 Tu wyjął z kieszeni pugilares.
 — Przywożę ci — mówił dalej — od stryja drobną kwotę pieniędzy, ażebyś nie troskała się o zaspokojenie potrzeb codziennych. I wyjąwszy trzy tysiące franków w biletach bankowych, położył je na stole.
 Hrabia dał mi dla ciebie te pieniądze, w chwili mojego odjazdu.
 Ksiądz Raul mówił to dla osłonięcia prawdy. Prosił on w rzeczy samej pana d’Areynes o jakąś natychmiastową zapomogę dla Henryki, ale otrzymał stanowczo odmowną odpowiedź.
 — Do chwili przyjścia na świat dziecka, nic nie dam! powtarzał uporczywie starzec.
 Raul d’Areynes więc kłamał. To kłamstwo jednak wywołane chrześcijańskiem miłosierdziem, było jednem z tych, jakie wyjednywają u Boga przebaczenie.
 Z własnego osobistego majątku wziął te trzy tysiące franków, ażeby uchronić swoją kuzynką od głodu i nędzy.
 Henryka jak gdyby odgadując przeczuciem zacny czyn księdza, bacznie wen się wpatrywać zaczęła.
 — Czy rzeczywiście nasz stryj przyseła nam te pieniądze? — zapytała.
 — Dla czego wątpisz o tem? — odparł wymijająco wikary! — Przyjmij je proszę!
[ 139 ] Młoda kobieta zgarnąwszy banknoty, wybuchnęła, łkaniem. Gilbert, stał milczący, ponury, jak gdyby w myślach zatopiony. Nawykły do podejrzeń, jak wszyscy podobni jemu źli ludzie, myślał w głębi duszy:
 — Ha! ha! ksiądz ma widocznie jakiś plan ułożony... Kryje coś przed nami... Lecz co? — dowiedzieć się muszę!
 Raul podał rękę Henryce.
 — Żegnam cię — rzekł — kuzynko!
 — Dla czego, żegnam? Masz więc zamiar nie przyjść tu więcej?
 — Przeciwnie...
 — A więc kiedy?
 — Niezadługo.
 — Zatem, do widzenia.
 — Tak, do widzenia! Nie trać nadziei! I ty Gilbercie, zastanów się... Rozważ me słowa. Niechcąc nic ukrywać przed wami z tego co zaszło w Fenestranges, wyjawiłem wam całą prawdę.
 Tu uścisnąwszy powtórnie ręke Henryki i ukłoniwszy się jej mężowi, wyszedł.
 Gilbert Rollin rzucił się na krzesło przygnębiony.
 Dla czego? Wszakże wiadomość przy niesiona przez księdza d’Areynes powinna go była uspokoić co do dalszej jego przyszłości. Hrabia Emanuel przeznaczał swojej synowicy, sto siedemdziesięt tysięcy franków rocznej renty, z której mogła korzystać przez lat dwadzieścia jeden. Było to nagłem przejściem z nędzy do dostatku, był to majątek! Czegóż więc Rollin pragnąć mógł więcej? Czego? kapitału, na który czyhał tak chciwie, a który wymykał mu się z rąk teraz. Pragnął pochwycić miljony i rozprószyć je na zaspokojenie swoich zachcianek, kaprysów i namiętności. Dla owego nienasyconego, żądnego bezustannych rozkoszy, na jakie przepuścił już dwa majątki, byłoby to rozpocząć nowe życie, nowe upojenia i szały, ale w rozleglejszem znaczeniu.
 Marzenie, od dawna przezeń pieszczone, zniknęło! Sroga rzeczywistość przed oczy się narzucała. Zamiast owych tak pożądliwie oczekiwanych miljonów, użytkowanie jedynie z dochodów i to przez czas ściśle ograniczony! Jakież to jawne szyderstwo!
[ 140 ] A gdyby Henryka umarła? cóż jemu, natenczas pozostaje? Nędza!... wciąż nędza!...
 Odrzuciwszy nawet owe ponure przewidywania, gdyby dziecię, mające przyjść na świat, doczekało pełnoletności, Henryka natenczas pozbawiona renty od miljonowego kapitału, będzie musiała poprzestać na dwunastu tysiącach franków rocznego dochodu, a ztąd popaść w dawne ubóstwo i niedostatek!
 Odkładać corocznie pewną sumę, jak radził wikary, byłoby szaleństwem!
 I bezustannie nasuwała się Gilbertowi ta straszna myśl:
 — A gdyby dziecię umarło przed zgonem hrabiego Emanuela, co stanie się wtedy? Na to pytanie młody kapłan nie miał odpowiedzi, nie rozwiązał tej kwestyi. Hrabia mógłby sporządzić natenczas inny testament i wydziedziczyć swą synowicę, ponieważ jedynie tylko z przyczyny dziecka przeznaczał jej dochody ze swego majątku. Ach! czemuż przeklęty ten starzec nie umarł, po nakreśleniu ostatniej swej woli! Dopóki nie położą go w trumnę, trzeba nam będzie uciekać się do najhaniebniejszych sposobów, aby nie umrzeć z głodu!
 Tak myślał Gilbert, a wszystkie te obawy owładały jego umysłem jak stado krwiożerczych ptaków, wzniecając w nim coraz gwałtowniejszą ku hrabiemu nienawiść.
 Ponurą jego zadumę przerwała Henryka.
 — Weź i schowaj te pieniądze wyrzekła podając mu banknoty przyniesione przez Raula. — Mam wszelką nadzieję, ze będzie nam lepiej!... Bóg jest z nami, ponieważ jeden z najgodniejszych sług jego otacza nas swoja opieką. Dziecię nasze żyć będzie... a żyć pośród dostatków, gdyż zapewnioną ma przyszłość, czegóż więcej pragnąć możemy?
 Gilbert w milczeniu odebrał podane sobie pieniądze.
 — Nie jesteś zadowolonym? pytała dalej ze smutkiem, na niego spoglądając — masz jakąś ukrytą niechęć dla Raula, a jednak jemu wyłącznie tylko zawdzięczamy to wszystko. Dobrze mówił, ze gdybyśmy oszczędzali corocznie po sto tysięcy franków za nadejściem pełnoletności dziecka moglibyśmy posiadać majątek miljonowy!
 Były kapitan 57 bataljonu uśmiechnął się złośliwie.
[ 141 ] — Majątek miljonowy! — powtórzył, wrzucając wzgargliwie w szufladę stolika banknoty.-Podobne marzenia to bezrozumne szaleństwo!




#licence info
Public domain
This work is in the public domain in the United States because it was first published outside the United States prior to January 1, 1929. Other jurisdictions have other rules. Also note that this work may not be in the public domain in the 9th Circuit if it was published after July 1, 1909, unless the author is known to have died in 1953 or earlier (more than 70 years ago).[1]

This work might not be in the public domain outside the United States and should not be transferred to a Wikisource language subdomain that excludes pre-1929 works copyrighted at home.


Ten utwór został pierwszy raz opublikowany przed dniem 1 stycznia 1929 r., i z tego względu w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej znajduje się w domenie publicznej. Utwór ten nadal może być objęty autorskimi prawami majątkowymi w innych państwach, i dlatego nie zaleca się przenoszenia go do innych projektów językowych.

PD-US-1923-abroad/PL Public domain in the United States but not in its source countries false false