Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/138

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

nieubłagany! Będzie mnie ścigał swą nienawiścią nawet po śmierci!
 — Jesteś niesprawiedliwym!
 — Doprawdy? Tak sądzisz? Ścisłe obrachowanie tego testamentu, na daje słuszność mym słowom.
 — Nasz stryj obawiał się, że gdybyś pochwycił w swe ręce kapitał czteromiljonowy, owładną cię dawne szaleństwa, jakie dwukrotnie już cię zrujnowały. Jeżeli więc unieruchomił ten kapitał na korzyść twojego dziecka, a w braku tegoż dziecięcia, przeznaczył go na dzieła miłosierdzia, według własnego uznania, to miał ku temu jak sądzę, absolutne, niezaprzeczone prawo i nie wolno ci czynić mu jakichkolwiek bądź zarzutów w tej mierze!
 — Nie wolno?
 — Tak, ponieważ stryj daje ci środki do wzbogacenia się...
 — Jakież to środki... ciekawym?
 — Przyznasz, że suma przynosząca rocznie sto siedemdziesiąt tysięcy franków, stanowiłaby majątek dla niejednego.
 — Lichy majątek! — wymruknął Gilbert z przymuszonym uśmiechem.
 — Suma ta, składana w kasie corocznie, przez lat dwadzieścia jeden, przedstawia kapitał trzech miljonów pięćset siedemdziesiąt tysięcy franków-odrzekł wikary.



XXIII.

 Do czego zmierzasz księże d’Arynes...radbym wiedzieć? — zagadnął Gilbert.
 — Posłuchaj! — odrzekł ksiądz Raul. — Suma, wynosząca siedemdziesiąt tysięcy franków rocznie, zdaje się być dostateczną na zaspokojenie potrzeb, upodobań, a nawet fantazyj?
 — Och! bardziej niż dostateczną! — zawołała Henryka.