Wspomnienie (Krasiński, 1912)

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
<<< Dane tekstu >>>
Autor Zygmunt Krasiński
Tytuł Wspomnienie
Pochodzenie Pisma Zygmunta Krasińskiego
Wydawca Karol Miarka
Data wydania 1912
Druk Karol Miarka
Miejsce wyd. Mikołów; Częstochowa
Źródło Skany na Wikisource
Inne Cały tom VI
Download as: Pobierz Cały tom VI jako ePub Pobierz Cały tom VI jako PDF Pobierz Cały tom VI jako MOBI
Indeks stron
[ 96 ]
WSPOMNIENIE.
──────

 Niema teraźniejszości na ziemi. — Przyszłość i przeszłość oto dwie pewności — i w każdej chwili jeszcze przyszłość stacza się w przeszłość, jak fale wodospadu spadają w otchłań. — Tak radości i uciechy ludzkie giną w chwili swych urodzin. — Każda chwila następująca jest zabójczynią tej, która ją poprzedziła. — Wszystko więdnie, wszystko gaśnie. — Zarówno świeżość uczuć, jak świeżość róży — i namiętności ulegają nieubłaganemu czasowi tak samo, jak piramidy walą się pod brzemieniem lat. — Człowiek, stworzenie nieszczęsne, którego łzy poczynają się w kolebce i który już płacze i wzdycha zanim myśli — przeznaczony na niezliczone cierpienia — zapasy nieustanne — stałą i powszechną wojnę bądź to z otaczającymi go przedmiotami, bądź to z samym sobą. — A gdy po tysiącznych udręczeniach, po niezliczonych boleściach i opłakanych niedolach nie może liczyć na żadną trwałą radość — cóż mu zostaje? Dokąd zwróci oko przybite i znużone, gdy opuszcza go wszystko i co chwila — gdy dopiero co zerwany kwiat piękny i skrzący od rosy więdnie już między jego palcami — gdy na łonie radości i szczęścia myśli, że wnet zniknie wszystko — gdy każda minuta, każda sekunda mijająca jest ciosem puginału dla jego serca — i gdy widzi, że wszystko postępuje w naturze, że wszystko kroczy naprzód — a tylko on sam pozostawiony w smutku i opuszczeniu i aby tak rzec, unieruchomiony na miejscu, wśród sfer toczących się wiecznie i przedmiotów rozwijających się ustawicznie — sam jeden spętany i bez nadziei w sercu — bo zniknęły radości jego, szczęście jego. — Skrzydło chyżej fortuny [ 97 ]musnęło tylko jego duszę a jeśli, rzucony przez nie cień słodki i rzeźwiący ożywił ją na chwilę — w ciągu tej nawet chwili wiedział, był pewny, że to chwila tylko — i chwila ta przeszła — podczas gdy całą istotą żałował, że mija. — Tak, więc nie zaznał szczęścia, to jeno żal przedwczesny, po którym nastąpił żal za tem, co przeszło. — Była to tylko obawa i udręka — a po niej przyszła rozpacz. Cóż mu więc pozostaje? — Słyszę tysiące głosów, które odpowiadają mi: Nadzieja. — Och! Nadzieja jest bardzo słodka u początku drogi życia — lecz po przebyciu połowy drogi — to tylko gorzkie szyderstwo.
 Gdy mamy mało doświadczenia, gdy uniesieni zapałem i ogłuszeni głośnymi krzykami namiętności wyrywamy się całem ciałem i całą duszą w bieg życia — wtedy, przyznaję, kochamy, uwielbiamy, wierzymy w Nadzieję — wmawiamy sobie, że słowo to ma znaczenie, które prędzej czy później, urzeczywistnić się musi — idziemy i idziemy zawsze wiedzeni przez gwiazdę, której niema wcale na niebie, lecz którą stworzyły sny nasze — i której wyobraźnia nasza użyczyła promieni — przez długi czas widzimy, jak pada wokoło nas, co nam umilało pobyt na ziemi — i przechodzimy po trupach mając zawsze nadzieję. — Stare złudzenia zastępują nowe. — Napróżno gromadzą się chmury — silimy się spostrzedz promienie Słońca w ich mrocznem łonie. — Grzmot huczy nad naszemi głowami — my uważamy go za słodką harmonię — i jeśli nawet piorun strzeli u stóp naszych, my zawsze chciwi zwodzić się, choć dość już zwiedzeni przez drugich, mówimy — to ogień niebieski — i natychmiast odzyskujemy odwagę — wznosimy czoło przybite na chwilę i w dalszym ciągu podejmujemy bieg poprzez burzę, pozdrawiając głosem radości nawałnicę.
 Lecz chwila przychodzi, gdy doświadczenia zaczynamy uczuwać nauki długo wzgardzane, gdy [ 98 ]człowiek zaczyna rozumieć, że zawsze miotany bałwanami rozszalałego morza — nie ma czego się spodziewać i zawsze winien gotować się na rozbicie. — Możemy bowiem zawieść się wiele razy i jeszcze żywić nadzieję — lecz długie spętanie kłamstwami oszukańczego losu uczy nas wkońcu, że nic, nic na tej ziemi nie może ustanowić ani zabezpieczyć naszego szczęścia — i że cały ten padoł to tylko noc i ciemność — klęski i niedole — że radości mijają jak Błyskawica — podczas gdy męki pozostają i czepiają się duszy naszej — i łamią nam serce — i wznoszą sobie w nas tron wieczny, pod którego ciężarem jęczymy napróżno — jak wolność pod berłem żelaznem Tyranów.
 I cóż wówczas pozostaje człowiekowi, co widział, że wszystko niszczeje i więdnie wkoło niego — co kochał i został zdradzony, lub kochać zapomniał — co chciał zasłużyć na miłość bliźnich a był odepchnięty — który pragnął połączyć się z tą, którą ubóstwiał — i którego z nią rozdzielono mimo całą moc silnej woli i duszy płomiennej — cóż mu pozostaje? — Wspomnienie.
 Tak! Wspomnienie jest tą siłą, którą zmuszamy przeszłość, aby stała się teraźniejszością — przez którą zachowujemy związek z tem co się rozproszyło. — Wspomnieniem to ścigamy i dosięgamy szczęścia zniknionego oddawna — ono to ulgę nam przynosi — ono to rzuca kilka kwiatów na drogę życia — przez nie zdobywamy moc Boską, wywodząc z zimnych drzwi grobu kształty, któreśmy kochali — któreśmy uwielbiali; — wyzujcie człowieka z pamięci, a wtrącicie go w piekło. — Oto jedyny węzeł, który go łączy z ziemią — oto jedyny środek, którego używa, gdy przytłoczony nieszczęściem i osłabiony smutkiem chce jeszcze na chwilę podnieść czoło. — Och! Wspomnienie szydzi z Przestrzeni i Czasu — jego lot buja ponad materyą — dla niego [ 99 ]— niema ani rozłąki — ani odległości, jego czar wszechmocny odwala kamień grobowca — rozbija ciemne sklepienia lochów — na głos jego, jak na głos anioła w dniu ostatecznym wszechświata powstają z łona ziemi kształty uwielbiane za życia — i proch rozwiany wichrami i uniesiony falą powraca, by połączyć się z kształtami, które pamięć zachowała i oszczędziła, choć je śmierć zniweczyła. — Nic walczyć nie zdoła z wspomnieniem — a silny niem człowiek trawiony rozpaczą i nieszczęściami — spętany przez Przeznaczenie i zgięty ku ziemi pod brzemieniem niedoli, może jeszcze podnieść się w górę i okiem nieustraszonem patrzeć w słońce — gardzić niebezpieczeństwem i śmiać się ze zniszczenia.


──────





#licence info
Public domain
This work is in the public domain in the United States because it was first published outside the United States prior to January 1, 1929. Other jurisdictions have other rules. Also note that this work may not be in the public domain in the 9th Circuit if it was published after July 1, 1909, unless the author is known to have died in 1953 or earlier (more than 70 years ago).[1]

This work might not be in the public domain outside the United States and should not be transferred to a Wikisource language subdomain that excludes pre-1929 works copyrighted at home.


Ten utwór został pierwszy raz opublikowany przed dniem 1 stycznia 1929 r., i z tego względu w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej znajduje się w domenie publicznej. Utwór ten nadal może być objęty autorskimi prawami majątkowymi w innych państwach, i dlatego nie zaleca się przenoszenia go do innych projektów językowych.

PD-US-1923-abroad/PL Public domain in the United States but not in its source countries false false