Page:PL Zygmunt Krasiński - Pisma Tom6.djvu/97

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

snęło tylko jego duszę a jeśli, rzucony przez nie cień słodki i rzeźwiący ożywił ją na chwilę — w ciągu tej nawet chwili wiedział, był pewny, że to chwila tylko — i chwila ta przeszła — podczas gdy całą istotą żałował, że mija. — Tak, więc nie zaznał szczęścia, to jeno żal przedwczesny, po którym nastąpił żal za tem, co przeszło. — Była to tylko obawa i udręka — a po niej przyszła rozpacz. Cóż mu więc pozostaje? — Słyszę tysiące głosów, które odpowiadają mi: Nadzieja. — Och! Nadzieja jest bardzo słodka u początku drogi życia — lecz po przebyciu połowy drogi — to tylko gorzkie szyderstwo.
 Gdy mamy mało doświadczenia, gdy uniesieni zapałem i ogłuszeni głośnymi krzykami namiętności wyrywamy się całem ciałem i całą duszą w bieg życia — wtedy, przyznaję, kochamy, uwielbiamy, wierzymy w Nadzieję — wmawiamy sobie, że słowo to ma znaczenie, które prędzej czy później, urzeczywistnić się musi — idziemy i idziemy zawsze wiedzeni przez gwiazdę, której niema wcale na niebie, lecz którą stworzyły sny nasze — i której wyobraźnia nasza użyczyła promieni — przez długi czas widzimy, jak pada wokoło nas, co nam umilało pobyt na ziemi — i przechodzimy po trupach mając zawsze nadzieję. — Stare złudzenia zastępują nowe. — Napróżno gromadzą się chmury — silimy się spostrzedz promienie Słońca w ich mrocznem łonie. — Grzmot huczy nad naszemi głowami — my uważamy go za słodką harmonię — i jeśli nawet piorun strzeli u stóp naszych, my zawsze chciwi zwodzić się, choć dość już zwiedzeni przez drugich, mówimy — to ogień niebieski — i natychmiast odzyskujemy odwagę — wznosimy czoło przybite na chwilę i w dalszym ciągu podejmujemy bieg poprzez burzę, pozdrawiając głosem radości nawałnicę.
 Lecz chwila przychodzi, gdy doświadczenia zaczynamy uczuwać nauki długo wzgardzane, gdy