Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza/Tom IV/XXVIII

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
<<< Dane tekstu >>>
Autor Xavier de Montépin
Tytuł Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza
Wydawca Władysław Izdebski
Data wydania 1898
Druk Tow. Komand. St. J. Zaleski & Co.
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Władysław Izdebski
Tytuł oryginalny La mendiante de Saint-Sulpice
Źródło Skany na Wikisource
Inne Cała powieść
Download as: Pobierz Cała powieść jako ePub Pobierz Cała powieść jako PDF Pobierz Cała powieść jako MOBI
Indeks stron
[ 123 ]
XXVIII.

 — Panie — rzekł Grancey do fryzjera — jesteśmy artystami teatralnemi, jedziemy ze Strasburga i udajemy się do Château Thierry, gdzie jutro wieczorem mamy wystąpić w sztuce „Ojciec Konstanty “.
 — I nie maja panowie peruki do roli głównej — odrzekł fryzjer.
 — Mieliśmy, a raczej miał mój towarzysz, ale stracił ją. Zbliżył zanadto głowę do płomienia gazowego i spalił ją. Czy niema pan peruki już gotowej?
 — Mam — odrzekł fryzjer — i do tego zupełnie nowa, niech panowie siadają.
 Wyjął z szafy peruke i pokazując ją przybyłym zachwalał.
 — Niech no panowie tylko popatrzą. Co to za robota artystyczna. To arcydzieło. Sama natura mogłaby pozazdrościć!...
 — Istotnie robota dobra, czy jednak będzie pasowała?
 — O! ręczę za to — odparł zapytany — zresztą w dziesięć minut wybornie dopasuje.
 Duplat zdjął kapelusz i nadstawił ogoloną głowę.
 Peruka rzeczywiście przylegała doskonale, jak gdyby była robioną umyślnie dla niego.
 Zapłacili i wyszli.
[ 124 ] O dziesiątej po odebraniu kostjumu od szwajcara, siedzieli już w pociągu unoszącym ich do Paryża.
 124 Przed przybyciem do Château Thierry. Duplat ubrał się w kostjum duchowny i przez okno wagonu wyrzucił ubranie cywilne.
 W przebraniu tem zmienił się tak dalece, że najsprytniejszy agent policyjny nie poznałby w nim zbiegłego z la Roquette.
 O piątej przybyli do Paryża, przespali się do dziewiątej w mieszkaniu Granceya, poczem rozstali się postanowiwszy zejść się na śniadanie w restauracyi położonej naprzeciwko pałacu Luksemburgskiego. Grancey, posiadając wręczone mu przez Gilberta klucze, udał się do pałacu przy ulicy Vaugirard w celu usunięcia śladów pobytu Maryi-Blanki, Duplat zaś zajął się wyszukaniem mieszkania, w którem mógłby się ukryć przed poszukiwaniem policyi.
 Na ulicy Bonapartego w pobliżu kościoła św. Sulpicyusza spostrzegł na drzwiach domu kartę z napisem:

Cztery pokoje do wynajęcia z meblami, lub bez mebli“.

 Poszedł do loży odźwiernego i zapytał o cenę.
 — Tysiąc dwieście franków z meblami. Meble orzechowe, skromne są, do sprzedania bardzo tanio z powodu wyjazdu właściciela.
 — Najmę mieszkanie i kupuje meble — oświadczył fałszywy ksiądz. — Oto zadatek na meble i dla pana na piwo. Resztę zapłacę po sprowadzeniu się wieczorem. Proszę uprzątnąć lokal i przygotować pokwitowanie.
 — Na czyje nazwisko?
 — Księdza Kacpra Liberta — odrzekł Duplat.
 — Wszystko będzie gotowe — odrzekł odźwierny, kłaniając się z uszanowaniem.
 Załatwiwszy się z mieszkaniem, Duplat pojechał do biura najmu służących w celu ugodzenia służby dla Giberta Rollin’a.
 Tymczasem Grancey czynił porządek w mieszkaniu zajmowanym do niedawna przez Maryę-Blankę. Sciągnął z poddasza trzy walizy puste i złożył w nie suknie, futra, [ 125 ]okrycia, bieliznę, kapelusze, obuwie, rozmaite przedmioty toaletowe itp. rzeczy, brylanty zaś i kosztowności upakował w skrzyneczkę, którą zamknął starannie i odniósł do gabinetu Gilberta.
 Ukończywszw tę czynność udał się do restauracyi, w której oczekiwał na niego Duplat, lecz nie zastał go jeszcze, gdyż były kapitan po znalezieniu kantoru najmu służby wstąpił jeszcze na ulicę Feron, aby zasięgnąć nieco wiadomości o Joannie Rivat.
 — Niema — odrzekła odźwierna — podróżuje z panna Różą.
 Odpowiedź ta uspokoiła Duplat’a dowodziła bowiem, że nie domyślano się niczego.
 Gdy przybył do Restauracyi oczekujący na niego Grancey kazał natychmiast podać śniadanie i zapytał:
 — Cóż, wynająłeś mieszkanie? — zapytał, znalazłszy się sam z Duplat’em.
 — Wynająłem przy ulicy Bonapartego i kupiłem meble.
 — Bardzo dobrze. Czy będzie miejsce w twoim mieszkaniu na trzy wielkie pakunki z garderobą Maryi-Blanki.
 — Pomieściło by się drugie tyle.
 — Doskonale! Poprzyjmowałeś służących?
 — Ma się rozumieć.
 — I będą mogli zaraz objąć obowiązek?
 — Przyjadą wszyscy do pałacu o czwartej z bagażami.
 — Przed ich przybyciem, trzeba nam uprzątnąć te pakunki.
 — Widziałem na placu św. Sulpicyusza biuro przeprowadzek, udamy się tam po śniadaniu i sprowadzimy „taczki“ do wywiezienia tych śmieci.
 — Mości proboszczu — zawołał śmiejąc się Grancey — należy unikać dwuznaczników i żargonu. To nie licuje z ubraniem jakie masz na sobie.
 — Nie obawiaj się stary, mówię to, ponieważ jesteśmy sami, wobec innych wszakże będę uważnym.
 Śniadanie krótko trwało.
 O drugiej godzinie wózek zamówiony na placu św Sulpicyusza przyjechał na ulice Vaugirard, a zabrawszy [ 126 ]wspomnione trzy pakunki przewiózł je na ulicę Bonapartego do nowego mieszkania Duplata.
 Grancey postanowił mieszkać w pałacu dopóki przybycie Gilberta z Róża nie zwolni go z czuwania nad nowym personelem służbowym. Zresztą w pałacu tym uważał się jak we własnym domu.
 Słudzy zamówieni przez mniemanego księdza Liberta, przybyli na czas oznaczony.
 Najpierwszym z nich był odźwierny, były żołnierz, chłop silny i tęgi, mimo lat swoich sześćdziesięciu, dekorowany za różne wojny medalami.
 Następnie stangret, zaopatrzony pierwszorzędnym doskonałym świadectwem.
 Dalej kucharka, imponującą, osoba mogącą zastąpić szefa, według jej wyrażenia w sztuce przyrządzania pasztetów i lodów, nareszcie lokaj z pokaźną miną i pokojówka.
 Grancey wytłumaczył im, że działa jako przedstawiciel pana Gilberta Rollin, swego przyszłego teścia, który w ciągu trzech dni nadjedzie do Paryża ze swoją córką.
 Dał pieniądze kucharce, rozkazując jej przyrządzić wykwintny obiad na siódmą godzinę, na który miał przybyć jego przyjaciel ksiądz Libert.
 Po tym obiedzie oba bandyci rozdzielili się z sobą udając na spoczynek.
 Mieli się nazajutrz zejść na śniadanie o wpół do dwunastej.

∗             ∗

 Mniemany wicehrabia nie omylił się przypuszczając, że ucieczka z więzienia Serwacego powstrzyma chwilowo poszukiwania jakie miał przedsięwziąść jałmużnik z la Rouqette, ażeby rozświetlić tajemnice zniknięcia, dwóch córek Joanny Rivat.
 W rzeczy samej ucieczka, byłego kommunisty krępowała mu ręce przywodząc, do bezwładności.
[ 127 ] Miałże rozpocząć walkę z Gilbertem Rollin?
 Ten się oburzy i zapyta na jakich dowodach opiera się to oskarżenie?
 Dowody te można było pozyskać od Serwacego, gdyby zechciał wyznać prawdę, a Serwacy uciekł z więzienia.
 Grancey tak sobie wszystko tłumaczył:
 — Zgładzenie Joanny Rivat zapobiegnie odkryciu prawdy. Skoro umrze nie odnajdą jej ciała.
 „Duplat w swej nowej postaci, będzie wolnym od poszukiwań.
 „Marya-Blanka dogasa zwolna w Domu zdrowia w Joigny.
 „Henryki Rollin niema się co obawiać. Ona nie egzystuje, ponieważ jest obłąkaną. Można więc spać spokojnie, ów łotr w to wierzył, ponieważ nic w świecie nie było w stanie wyjawić tajemnicy księdzu d’Areynes.
 Nazajutrz po swojem przybyciu do Paryża Grancey otrzymał depeszę od Gilberta, powiadamiającą, że lekka niedyspozycya jego córki zmusza go do opuźnienia wyjazdu o dni kilka.
 — Miałżeby stchórzyć w ostatniej chwili? — pytał Serwacy Duplat wspólnika, po odczytaniu telegramu — i cofnął się wtedy, gdy może nam być potrzebnym?
 — Wobec tego co nam pozostaje do zrobienia, wolę ażeby zdala był od nas.
 — A jednak jego obecność mogłaby nam się przydać.
 — Przydać?... na co... do czego?...
 — Chociażby postawić go na czatach, w razie potrzeby.
 — Damy sobie radę i bez niego.
 — Masz więc plan gotowy?
 — Jeszcze nie zupełnie.
 — Skompletujmy go dziś wieczorem, idąc na kazanie księdza p’Areynes do kościoła św. Sulpicyusza.
 Duplat cofnął się z sprzestrachem.
 — Na kazanie? co ty mówisz? — zawołał.
 — Jest to koniecznem.
 — Ha! skoro tak, poddaję się rzekł łotr z westchnieniem.
[ 128 ] — Wieczorem obaj wspólnicy udali się na kazanie jałmużnika z Grande Roquette. Oba mieli na sobie księże ubranie.




#licence info
Public domain
This work is in the public domain in the United States because it was first published outside the United States prior to January 1, 1929. Other jurisdictions have other rules. Also note that this work may not be in the public domain in the 9th Circuit if it was published after July 1, 1909, unless the author is known to have died in 1953 or earlier (more than 70 years ago).[1]

This work might not be in the public domain outside the United States and should not be transferred to a Wikisource language subdomain that excludes pre-1929 works copyrighted at home.


Ten utwór został pierwszy raz opublikowany przed dniem 1 stycznia 1929 r., i z tego względu w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej znajduje się w domenie publicznej. Utwór ten nadal może być objęty autorskimi prawami majątkowymi w innych państwach, i dlatego nie zaleca się przenoszenia go do innych projektów językowych.

PD-US-1923-abroad/PL Public domain in the United States but not in its source countries false false