Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/820

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

 — Wieczorem obaj wspólnicy udali się na kazanie jałmużnika z Grande Roquette. Oba mieli na sobie księże ubranie.



XXIX.

 Grancey i Duplat po wrzuceniu ciała Joanny Rivat w Sekwannę nachylili się nad rzeka, aby przekonać się, czy padło w wir wodny, zauważony przez nich dnia poprzedniego.
 Wtedy Duplat, jeżeli przypominają sobie czytelnicy, nagle drgnął usłyszawszy w ciszy nocnej jakiś szelest dochodzący z brzegu przeciwległego.
 — Ktoś wiosłuje — szepnął do Granceya.
 — Pewnie jakiś rybak zapóźniony — odrzekł wicehrabia.
 I ścieżynką holowniczą udali się do Melun.
 Nie mylili się obaj, gdyż rzeczywiście byli to rybacy z drugiego brzegu zajęci połowem ryb.
 Krzyk Joanny, wydany na widok zbliżającego się Duplat’a zwrócił ich uwagę.
 Krzyk powtórzony, wywołany uderzeniem pałki przejął rybaków przestrachem.
 Przysłuchując się z powstrzymanym oddechem, usłyszeli następnie upadek jakiogoś ciała w wodę.
 — Tam mordują kogoś — szepnął jeden z rybaków. — Płyńmy tam.
 Zaledwie zaczęli robić wosłami, usłyszeli echo oddalających się kroków.
 — Kieruj na prawo — wołał jeden z rybaków. — Widzę jakąś czarną plamę!
 Wkrótce dopłynęli do brzegu.
 — Stój! — zawoła! stojący na przedzie lodzi z wyciągniętemi przed siebie rękami i nachylił się nad wodą.