Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza/Tom II/V

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
<<< Dane tekstu >>>
Autor Xavier de Montépin
Tytuł Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza
Wydawca Władysław Izdebski
Data wydania 1898
Druk Tow. Komand. St. J. Zaleski & Co.
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Władysław Izdebski
Tytuł oryginalny La mendiante de Saint-Sulpice
Źródło Skany na Wikisource
Inne Cała powieść
Download as: Pobierz Cała powieść jako ePub Pobierz Cała powieść jako PDF Pobierz Cała powieść jako MOBI
Indeks stron
[ 30 ]
V.

 Urzędnik wypełniwszy swój akt, zostawił puste miejsce do wpisania nazwisk, poczem czytał dalej, powtarzając ostatnie słowa:

 ...której nadano imię Róża.

 Dziecię zostanie oddanem kosztem miasta mamce na wykarmienie, wdowie, Franciszce Leroux, zamieszkałej przy ulicy Pont-de-Créteil, numer 18, w Saint-Maur-les-Fossés, pod opieką Zarządu Przytułku dla sierot, który przyjmie ten depozyt wraz z kopją protokułu i niniejszą, deklaracją zapisana w księdze rejestrowej urodzin pod numerem 158
Paryż, dnia 28 Maja 1871 roku.

 Na tem się akt kończył.
 — Zechciejcie podpisać panowie — mówił Bertin, podając pióro Duplat’owi.
 — rzecz Były sierżant podpisał bez wachania Juljan Servaize.
 Sfałszowane nazwisko w akcie prawnym, ryzykowna do pioruna! myślał, podpisując. — Nie z mojej to jednak winy. Zdziałał to Merlin. Zresztą nie pociągnie to złych następstw za sobą. Skoro to pisklę raz oddanem zostanie do Przytułku, nie usłyszę o nim więcej.
 Merlin podpisał teraz z kolei swoje nazwisko.
 — Panie Servaize — wyrzekł urzędnik do Duplat’a — skoro pan oddasz dziecię tej mamce, bądź łaskaw nakazać jej, ażeby nam jak najprędzej odniosła kołderkę i to wszystko w co niemowlę jest ubranem, a co zapisaliśmy w protokule.
 — Uczynię to, przyrzekam — rzekł Duplat.
 — Idźcie teraz panowie, do mera, prosić go o potrzebne dowody, za ukazaniem których mamka przyjmie to dziecię w Saint-Maur.
 Duplat z Merlinem mieli już wychodzić, gdy we drzwiach ukazał się Gilbert Rollin, w towarzystwie swego sąsiada pana Launay i kobiety niosącej dziecię na ręku.
[ 31 ] Oba z Duplat’em zamienili szybkie spojrzenie.
 — Dokonane! — pomyślał mąż Henryki. — Jednak dotrzymał słowa!
 Spojrzenie byłego sierżanta mówić się zdawało:
 — Widzisz, że wszystko idzie dobrze!
 Po krótkiej, niemej tej scenie, Duplat wyszedł z Merlin’em.
 Mer, pomimo nawału przeciążających go interesów niezapomniał przygotować dla mniemanego Juljana Servaize potrzebnego świadectwa, które dopomódz mu miało w przyjęciu dziecka przez mamkę. Gdy Merlin z Duplat’em weszli do jego gabinetu, potrzebował tylko wpisać do owych papierów imię Róży nadane obecnie dziecku.
 Na mocy tego upoważnienia, mamka zależąca od przepisów Zarządu Przytułku dla sierot, przyjąć dziecię musiała, a dołączywszy do tych papierów paszport, mającym być poświadczonym przez komisarza przy bocznego jenerła Vinoy, oddał razem te dowody Merlin’owi.
 — Każ pan sobie zawizować ten paszport — rzekł do niego — wynajmij powóz na koszt merostwa i jedź wraz z panem Servaize, aż do bram Charenton. Jest to droga najkrótsza, jaką udać się należy do Saint-Maur, ponieważ obsługa na Winceńskiej drodze żelaznej nie jest jeszcze należycie urządzoną. Wróciwszy przyjdź pan tu do mnie, ponieważ chcę panu oddać papiery, jakich żąda odemnie jenerał Valentin. A zwróciwszy się do Duplat’a; Raz jeszcze winszuję panu twego szlachetnego czynu — dodał. — Bez twej pomocy zginęłoby niechybnie to dziecię. Spełniłeś czyn, jaki ci zaszczyt przynosi!
 Tu podał rękę nikczemnikowi, który kłaniając się nizko, myślał sobie:
 — Ha! ha! to mi się udało oszukać ciebie poczciwcze!
 Oba z Merlinem wyszli z merostwa.
 W kilka chwil później, wynajętym fjakrem jechali do więzienia Grand-Roquette, gdzie komisarz policyi miał podpisać paszport dla mniemanego Juljana Servaize’a.
 Merlin wyrobił sobie wszędzie wolne wejście. Przekroczył więc bez przeszkody kraty więzienne, podczas gdy Duplat oczekiwał wtulony w kąt powozu, starając się nie okazywać przechodniom swego oblicza.
[ 32 ] Jego towarzysz powrócił wkrótce z paszportem.
 — Do Charenton! — zawołał na woźnicę. — Jedź prędko. Dostaniesz dobry napiwek!
 Powóz potoczył się szybko.

∗             ∗

 Po odejściu Duplat’a, unoszącego z sobą drugą córeczkę Joanny Rivat, Gilbert z pomocą swego sąsiada pana Launay i kilku innych lokatorów z tego domu, przeniósł Henrykę z piwnicy do mieszkania.
 Szybko to nastąpiło, poczem powiadomił obecnych, iż musi wyjść za odszukaniem doktora dla matki i mamki dla dziecka, Henryka bowiem ciężko chora, niemogła zajmować się dziewczynką, ani jej karmić.
 Gilbert miał wiele trudności w odszukaniu lekarza, ponieważ wszyscy oni prawie wyjechali z Paryża podczas tej ostatniej, a tak strasznej chwili panowania Kommuny, udało mu się wszakże odszukać jednego.
 Akuszerkę łatwiej odnalazł w pobliżu, przy ulicy Saint-Maur.
 Była to dzielna, energiczna kobieta, która mimo tak strasznych wojennych wypadków, wytrwała na swem stanowisku, gotowa spieszyć na wezwanie potrzebującym jej pomocy.
 Doktór wraz z tą kobietą, przybyli razem do Henryki, Pewien, że jego żona otrzyma teraz troskliwą opiekę.
 Gilbert, postanowił jechać do mera dla spisania tam aktu narodzin dziecka, tego dziecka ukradzionego Joannie Rivat przez Duplat’a.
 Sąsiad, którego prosił na świadka w tej sprawie, towarzyszył mu do merostwa, równie jak akuszerka, niosąca to dziecię.
 Widzieliśmy ich wchodzących do biura jednocześnie, gdy Merlin z Duplat’em ztamtąd wychodzili.
 Gilbert był mocno ucieszony tem spotkaniem, przekonywało go ono albowiem, że ów były kapitan kommunistów wypełnił ściśle swoje zobowiązania, oraz że nie można się było żadnych złych następstw obawiać.
[ 33 ] Przystąpiono do spisywania aktu urodzenia.
 Niemowlę Joanny Rivat zostało przedstawionem jako dziecię, urodzone w dniu 25 Maja o godzinie drugiej nad ranem, przy ulicy Servan, pod numerem 39 z małżonków Gilberta Rollin i Henryki z d’Areynes. Dziewczynce nadano imiona: Marya Blanka.
 Dziwnem zrządzeniem losu, jakie zdaje się bardziej należeć do romansu niż rzeczywistego życia, obie bliźniaczki Joanny Rivat, zostały zapisane na jednej i tejże samej karcie księgi urodzeń, w merostwie jedenastego okręgu, w tymże samym dniu, jedna obok drugiej.
 Pochylony nad biurkiem urzędnika dla dyktowania mu potrzebnych szczegółów do aktu, Gilbert, czytał obok spisany protokuł przed kilkoma chwilami. Dwa podpisane pod nim nazwiska zwróciły jego uwagę.
 Alfons Izydor Merlin“.
 Juljan Servaize
 Duplat nie podał swego prawdziwego nazwiska-pomyślał Rollin — z bojaźni podpisał: Juljan Servaize; dobrze o tem wiedzieć.
 Po ukończeniu aktu, Gilbert kazał sobie dostarczyć kopję tegoż, ażeby mieć w ręku dowód, stwierdzający narodzenie się córki.
 Sprawa była wygraną. Przyszłość tak przedtem ponura, rozjaśniła się wreszcie. Jego żona, a tem samem i on, będą użytkowali z dochodów od miljonowych sum hrabiego d’Areynes.
 Rozpromieniony wrócił do domu, gdzie akuszerka zajęła się sprowadzeniem mamki dla maleńkiej Maryi-Blanki.
 Obecnie, gdy wszystko przed nim się uśmiechało, Gilbert miał tylko jedną troskę i obawę, a to, że miał wspólnika, którego rad był pozbyć się jak najprędzej.
 Lecz w jaki sposób dojść ku temu?
 Obecnie jeszcze nie wiedział. Gdy się jest jednak jak on zdecydowanym nie cofnąć się przed żadnemi środkami, wierzy się w osiągnięcie celu.
 Fjakr, wiozący do Charenton Merlina i Duplat’a z dzieckiem, nie przybył na miejsce bez przeszkód.
 Wszędzie Merlin musiał parlamentować z dowódzcami posterunków, stojącymi na ulicach, dawać się poznać, po[ 34 ]kazywać paszport wydany przez mera dla pana Juljana Servaize.
 Podczas jazdy, Duplat wypytywał Merlin’a, a ten go badał nawzajem.
 — Rozumiem doskonale — mówił eks-kapitan Kommuny — dla czego znagliłeś mnie do przybrania fałszywego nazwiska, ale czy się nie obawiasz, aby to oszustwo wydało się kiedykolwiek?
 — Dla czego miałoby się wydać? — odparł Merlin — nikt niema interesu w kontrolowaniu tej deklaracyi. Jest to „sprawa klasowa“ jak nazywają w pałacu Sprawiedliwości. Zresztą, z dwóch niebezpieczeństw, trzeba wybierać zawsze mniejsze. Przypłacił byś życiem, gdyby twoje nazwisko raz jeden wygłoszonem zostało... Teraz, niemasz się czego obawiać. Ów malec jest już obecnie własnościa Przytułku. Tak nim, jak też Juljanem Servaize nikt się zajmować nie będzie. Wydobyłem cię powtórnie z kłopotu. Kieruj teraz dobrze swą barką, a skoro się znajdziesz po za murami Paryża, możesz spać spokojnie. Nieobawiaj się o żadną nieroztropność z mej strony — rzekł Duplat.
 — Radzę ci nie ukazywać się przez pewien czas wcale. Zaryj się jak kret pod ziemię, pomnąc na to com powiedział. Zostałeś zadenuncyowanym jako kapitan kommunistów, który kierował rozstrzelaniem zakładników w więzieniu la Roquette. Będą cię poszukiwali i dołożą wszelkich usiłowań ażeby cię odnaleźć. Aż do nowego zatem porządku rzeczy noś nazwisko Juljana Servaize, białe jak śnieg! Tak uczynić ci radzę!
 — O jednej wszelako rzeczy nie pomyślałeś — odparł Duplat.
 — O czem takiem?
 — Że nazwisko Servaize, może należeć równie do kogoś innego.
 — O ile wiem do nikogo. Przyszło mi ono na myśl pomimowolnie. Osłoni cię przed poszukiwaniem, a to jest właśnie czego potrzeba.
 — Gdybym jednakże został przyaresztowanym?
 — Dla czego miałoby to nastąpić? To nieprawdopodobne!
[ 35 ] — Wszystko jest możebnem. Powiedz, czy w takim razie mógłbym się powołać na ciebie? Czy mógłbym na swoją obronę przytoczyć usługę, jaką oddałem armii Wersalskiej, otwierając jej przejście przez Saint-Gervais?
 — Ani się poważ! — wykrzyknął Merlin. — Nic by to niepomogło. Zaprzeczono by tobie, chociażbyś nawet starał się przedstawić na to dowody. Powtarzam ci po raz drugi, że ja sam tylko jestem znany rządowi i sam działałem w tej sprawie. Ja sam zostałem zapłaconym i byłem panem w wyborze środków i ludzi, których znać nawet nie chciano. Nie mogę teraz potwierdzać, że ty byłeś moim wspólnikiem. Nie byłbym ci za to wdzięcznym bynajmniej, a przekonywam cię o mojej życzliwości, gdy zamiast im wydać ciebie, jak to uczynić należało mnie jako agentowi, starałem się ratować i uchronić ciebie. Zresztą, jeżeli będziesz roztropnie postępował, niepotrzebujesz się obawiać przyaresztowania.




#licence info
Public domain
This work is in the public domain in the United States because it was first published outside the United States prior to January 1, 1929. Other jurisdictions have other rules. Also note that this work may not be in the public domain in the 9th Circuit if it was published after July 1, 1909, unless the author is known to have died in 1953 or earlier (more than 70 years ago).[1]

This work might not be in the public domain outside the United States and should not be transferred to a Wikisource language subdomain that excludes pre-1929 works copyrighted at home.


Ten utwór został pierwszy raz opublikowany przed dniem 1 stycznia 1929 r., i z tego względu w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej znajduje się w domenie publicznej. Utwór ten nadal może być objęty autorskimi prawami majątkowymi w innych państwach, i dlatego nie zaleca się przenoszenia go do innych projektów językowych.

PD-US-1923-abroad/PL Public domain in the United States but not in its source countries false false