Wawrzyniec
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Wawrzyniec |
Pochodzenie | Charaktery |
Data wydania | 1922 |
Wydawnictwo | Towarzystwo Wydawnicze »Ignis« |
Druk | Drukarnia Narodowa w Krakowie |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Wikisource |
Inne | Cały zbiór |
Indeks stron |
Ale ciekawsze od pól i gajów kwiatowych są trephauzy. W słońcu pośród niezarośniętej przestrzeni stoją długie, bardzo długie i dosyć niskie domki ze szkła, do których schodzi się wdół po paru schodkach. Tam rosną te kwiaty, które właśnie o tym czasie nigdzie nie rosną.
Gdy jest zima, Wawrzyniec wchodzi przez niziutkie drzwi do takiego trephauzu. Żelazne rury rozprowadzają między grzędami zwrotnikowe gorąco. Przez szklane ściany widać śniegowe państwo parku, nakryte niebem ciemno-niebieskiem i złote od słońca. A pod [ 71 ]niskim dachem ze szkła, tak niskim, że tylko środkową ścieżką Wawrzyniec może iść wyprostowany, stoją w nieprzejrzanych rzędach i smugach wielkie chryzantemy białe. Ich ciemne, powyginane liście podobne są do odlanych z żelaza ornamentów, a na wielkich głowach rosną włosy dziwaczne, pozwijane i złe, jak grube, białe glisty.
Inne trephauzy są znowu o tej porze pełne róż, zwłaszcza tych czerwono-żółtych, które mają łodygi jakby unurzane we krwi, a kolce zupełnie purpurowe. Inne jeszcze są całe zarosłe przyziemnemi, pachnącemi fiołkami lub narcyzami, które tak trudno udają się w niewoli.
Kiedy na świecie zaczyna być zupełnie zielono i pod gołem niebem kwitną zwyczajne bzy i konwalje, Wawrzyniec nie bardzo zważa na wiosnę. Dla niego oddawna nastało już lato, siedzi bowiem w trephauzie, gdzie teraz kwitną groszki pachnące, pną się mocno i błagalnie po szpalerach drucianych. Mają tego roku wszystkie kolory, o jakich marzył — kolor złota i miedzi, mięsa i chmur. I pachną [ 72 ]tym chłodnym zapachem, który jest właściwy kwiatom pędzonym, kwiatom zaledwie mogącym nadążyć, nie mającym czasu tęsknić do życia. Wawrzyniec ręką dbałą i niezawodną przywiązuje do drutów wyprężone łodygi, polewa wodą ziemię wdole i lekkie krople, przesiane przez sito polewaczki, rozpyla życzliwie po odlatujących wygórę, ponad badylki i listki, pachnących motylach kwiatów.
Dzień jest gorący, pierwszy upalny dzień maja. Wawrzyniec podniósł dachy trephauzów i wszystkie uwięzione kwiaty oddychają prędzej, zdziwione powietrzem świata.
Przez ściany szklane widać, jak z nieokrytej czarnej ziemi wyszły na słońce sztywne, białe, duże narcyzy.
Są trwalsze i piękniejsze od tych sztucznych, zimowych i daleko mocniej pachną.
Ale Wawrzyniec patrzy na nie pogardliwie. Wydają mu się śmieszne w swojej niezaprzeczonej, zdrowej, wulgarnej rzeczywistości.
This work is in the public domain in the United States because it was first published outside the United States prior to January 1, 1929. Other jurisdictions have other rules. Also note that this work may not be in the public domain in the 9th Circuit if it was published after July 1, 1909, unless the author is known to have died in 1953 or earlier (more than 70 years ago).[1]
This work might not be in the public domain outside the United States and should not be transferred to a Wikisource language subdomain that excludes pre-1929 works copyrighted at home. Ten utwór został pierwszy raz opublikowany przed dniem 1 stycznia 1929 r., i z tego względu w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej znajduje się w domenie publicznej. Utwór ten nadal może być objęty autorskimi prawami majątkowymi w innych państwach, i dlatego nie zaleca się przenoszenia go do innych projektów językowych.
| |