Słownik geograficzny Królestwa Polskiego/Tom I/Czarnohorodka
[ 756 ]Czarnohorodka, inaczej Czarnogródka lub Czarnogródek, wieś, pow. wasilkowski, po lewej stronie rzeki Irpenia, niedaleko miejsca, gdzie doń wpada rz. Unawa, o 20 wiorst od Chwastowa na półn. Wieś ta była przed laty lasami dokoła zamknięta, ale dziś okolica jej jest z nich znacznie ogołoconą. Jestto najwięcej wysunięty w tej stronie punkt Polesia, imię którego, jak wiadomo, przywiązane jest do płaskich i przeważnie lesistych przestrzeni. Lasy, przerwane tu od strony Byszowa, przekroczywszy wszakże Irpeń, docierają już aż do rz. Stuhny, skąd się dopiero zaczyna kraj biegnący ku Białejcerkwi i leżący w nieskończonych i otwartych równinach. Nazwisko Cz. okazuje, że miejsce to mogło być dawnem słowiańskiem grodziskiem. Lasy zawsze stanowiły u nas jednę z najpierwszych podstaw zaludnienia: osady przeto leśne są, co do swego początku, starszemi niewątpliwie od stepowych. Rzecz więc nie będzie od prawdy odległa, jeśli powiemy, że Cz. zaliczoną być może do najstarszych osad w tej okolicy. W XV wieku miejsce to już należało do dóbr tak zwanych „Hlebów na Rpeni“ (na Irpeniu). Przekonywają nas o tem ślady archiwialne, w których doczytać się można, że „Hlebów na Rpeni,“ położony wówczas naprzeciwko dzisiejszej Didowszczyzny, a dziś nieistniejący, należał naprzód do rodziny Połowców Rożynowskich, a potem w 1591 r. już został nadany Bohuszowi Hulkiewiczowi wraz ze „wsiami pustowskiemi.“ Cz. mogła być w liczbie owych „wsi pustowskich,“ wspomnianych w nadaniu, a zniszczonych już nie wiedzieć kiedy. Toż tym okolicom pod Kijów przypierającym, z dawien dawna zniszczenia tatarskie wciąż dawały się we znaki. Batuchan, srogi najeżdzca, szedł niewątpliwie niedaleko tych miejsc, a może temi samemi miejscami; a później jeszcze gdy orda zawołżańska już za litewskich czasów napór swój główny skierowała była na Kijów, też kilkakroć po całym tym kraju roztaczała ona swoje niszczące zagony. Smutnemi też pustkami stały większe części kijowszczyzny; bo w ślad za tatarami szła zagłada, a zwierz chyba po ludziach obejmował puściznę. Filon Hulkiewicz, syn Bohusza, niemogąc atoli podołać zagospodarowaniu nadanych ojcu jego pustych obszarów, zbył „Hlebowszczyznę“ biskupowi kijow. księdzu Jakóbowi Woronieckiemu. Biskup ten tedy dobra te przyłączył do Chwastowa, leżącego o granicę i niegdyś z dobrami „Hlebowskiemi“ jednę stanowiącego całość. Owóż zdaje się, że dopiero za tego biskupa i Cz. po długoletnich pustkach musiała być na dawnem uroczysku tegoż nazwiska, na nowo założoną. Następcą Woronieckiego na biskupstwie był, jak wiadomo, ks. Józef ze Zbaraża Wereszczyński. On też to, jak mówiliśmy już gdzieindziej, zajął [ 757 ]się był pilnie uporządkowaniem tej znakomitej posiadłości biskupów kijowskich, ale dotychczas pustej. Tymczasem system ustawicznego napastnictwa ze strony Tatarów trwał zawsze, luboć najazdy ich nie z za Dniepru jak dawniej, ale od Krymu godziły. Kraj zaś, jak wtenczas tak i teraz, obnażony zupełnie ze środków obrony, czynił im wstęp łatwy do siebie. Wereszczyński więc, w celu zabezpieczenia się od ich zamachów, starał się mianowicie dla dóbr swoich, leżących wlaśnie na drodze tatarskich zagonów, stałą zapewnić obronę. Owóż znając korzyść obronnych gródków, wszędzie je też w osadach szlakowych dóbr swoich zakładał. W Czarnohorodce też znalazłszy miejsce zdatne do obrony t. j. kępę stawową, na której odwieczne mieściło się horodyszcze, odnowił je i umocnił, gdyż to trafiało w myśl jego, którą w pismach swoich wyrażał, aby z gotowych odwiecznych horodyszcz, których pełno opuszczonych było na Ukrainie, skorzystać i na obronne je poobracać stanowiska. W pozostawieniu zaś tych horodyszcz w tym stanie zapuszczenia, w jakiem były, widział on nawet pewne niebezpieczeństwo dla kraju, i pisał też: „że na nic innego niechowamy je, chyba na baszty nieprzyjaciołom swoim pogranicznym, aby oni powoli to pobrawszy, osadzili, i stąd nas bezpiecznie wojowali i posiadali.“ Odtąd też Cz. stała na wstręcie Tatarom, i wraz z Chwastowem i innemi zbrojnemi osadami, stanowiła całość obronną, wspierając się wzajemnie. Wereszczyński trzymał na swym żołdzie kilka tysięcy ludzi bojowych, złożonych po większej części z synów rodzin podupadłych, a strąconych do poziomu służebniczej szlachty, albowiem „chudopachołków, jak pisze świadek ówczesny, wielkim on był chlebodawcą.“ Na czele też tego zastępu zbrojnego uganial się po stepach, i walczył wciąż z nieukróconą dziczą łupieską. Razu jednego han krymski wybral się był na najezdniczą wycieczkę w kraje Rzplitej; Wereszczyński z pocztami swoimi wyruszył na jego spotkanie, ale hanowi dano sprawę, że jakoby Wereszczyński połączywszy się z kozakami, w piętnastu tysiącach postępuje przeciwko niemu; han, uwierzywszy pogłosce, przestraszony cofnął się; ale potem przekonawszy się, ze wieść była mylną, gniewny w odwrocie swym do Krymu, przesłał przez więźnia słowną pogróżkę Wereszczyńskiemu, wraz z książką w szyderskim upominku. „Iże mię Popie—mówił łamanym językiem—szukała twoja po polu, i od przedsięwzięcia mię mego z kozaki zraził, nadto gwoli uporowi twemu musiałem ci ustąpić w wierzch Sobu z szlaku mego, którymem był wszedł w ziemię Pana twego i tymże szlakiem miałem się był do carstwa swego wrócić, tedy bądź odemnie tego pewien, iż niedługo tego czekać, że więcej zamną Twoja niebędzie jeździła, gdyż ja ciebie sam i w cerkwi twej najdę, a na znak tego szlę-ć książkę, na jakąm się w drodze zdobyć mógl, jako Popowi arabskim pismem napisaną, k temu kopytami koni moich żywotnych oglodaną, a to na znak się tego stało, że tak cialo twoje Popowskie kopytami koni będzie oglodane od kości twoich“ Han zdaje się pogróżkę tę swoją chciał w czyn zamienić, bo w kilka miesięcy potem doniesiono Wereszczyńskiemu z Zaporoża, iż tenże han wybiera się uderzyć znów na Ukrainę. Jakoż Wereszczyński pisał te słowa do hetmana: „Ja już Cara Perekopskiego umyśliłem czekać ze dwiema tysiącami ludu ruszniczego, a z dziesięcią jedną hakownic na jednym horodyszczu Czarnohorodzkim, które teraz chałupami i stokołem obstawiam: niechże się teraz dzieje wola Boża z nami, ja przed nim uciekać już niebędę, jedno gdyby na mnie gwałt, o odsiecz proszę. A gdybym z nim zabawki na tym przerzeczonym horodyszczu nie miał, mnie pewnego z tyłu nieprzyjaciela będzie raczył Wmość mieć“ (Listy Sł. Żółkiewsiego str. 31 i 33). Było to w r. 1593. Wereszczyński umarł jak wiadomo, w 1599 r. i po zejściu jego, owe gródki przez niego wzniesione, znacznie nadwerężone, nieodpierały już natręctwa tatarskiego, tak dalece, że w 1626 r. biskup Bogusław Radoszewski zjechał był umyślnie do Czarnohorodki, dla dopilnowania robót około zamku tutejszego, który „przez częste inkursye tatarskie był zdezelowany, i dawna obrona opadając, potrzebowała naprawy“ (Kalnofojski). Zameczek ten odtąd też w należytem zostający dopatrzeniu, znów do odporu przysposobiony, bywał nierzadko czasową nawet biskupów rezydencyą. Biskup Aleks. Sokołowski datował swój list do Papieża Urbana VII z Czarnohorodki („in residentia nostra Czarnogrodensis d. 12 febr. 1643“). (Chodykiewicz, de rebus gestis część II fol 740, rękopism). Tymczasem w 1648 r. Cz. wraz z Chwastowem zajęli kozacy. Od tego czasu Cz. doznała wielorakich klęsk i przygód wojennych, tak że się powoli w pustkę zamieniła bezludną. Tatarzy, rozpuściwszy zagony swe po Polesiu kijowskiem, zniszczyli ją. W 1656 r. Bohdan Chmielnicki nadał Cz. z Pleseckiem monasterowi brackiemu kijow., ale nadał mu on tylko nomenklaturę miejsc tych, bo w istocie pustki tu były. W 1659 r. d 31 grudnia car Aleksy Michajłowicz, w skutek prośby rektora Galatowskiego, temuż monasterowi to nadanie Chmielnickiego zatwierdził, z tem jednak: „jeżeli oto nie będzie potem sporu i czołobicia“ (Akty otn. k ist. Z. R., t. 4, str. 219–220). Po traktacie atoli hadziackim Cz. odeszla od monasteru brackiego. Wieś ta wszakże około tego czasu [ 758 ]musiała znowu zostać miejscem dobrze utwierdzonem, ile że w 1663 r. Sebastyan Machowski stał tu z wojskiem na załodze, i co więcéj przeciwko Kijowu występował zaczepnie. Jakoż razu jednego wyprawił on był zastęp zbrojny pod Kijów dla dostania języka, a więc w nocy żołnierze polscy napadłszy na monaster „pustynny“ św. Mikołaja pod miastem, w którym podtenczas na nabożeństwie wojewoda moskiewski się znajdował, wśród trwogi schwytali „świaszczennika“ i kilku ludzi. W Cz. wybadawszy ich, wypuszczono na powrót. Machowski, dowiedziawszy się od nich, że w sam dzień Bożego Narodzenia wojsko rossyjskię zamierza uczynić wycieczkę i napaść go w Czarnohorodce, uprzedzając przeto napad ów, tenże dowódzca po nabożeństwie wyruszył w pole, i o milę spotkawszy nieprzyjaciół, pędził się za niemi aż do samego Kijowa (Jerlicz II str. 89). Wiadomo z dziejów, że od r. 1664, z powodu nowych zawichrzeń kozackich załogi polskie, pod wodzą dzielnego generała Stachórskiego, zostały rozmieszczone tak w Białejcerkwi jak i w innych ukr. forteczkach. Stachórski i Czarnohorodkę osadził był strażą, celem utrzymąnia związku z Polesiem, albowiem wiele mu zależało na tem, aby kraj poleski w pewnym zostawał ręku, a to dla czynienia w nim swobodnie furażowych z Białejcerkwi wycieczek. Cz. zaś, z położenia swego, nadawała się właśnie na jak najdogodniejszą podstawę do tychże wycieczek. Jakoż w skutek tego, jako punkt pod tym względem niemałej wagi, Cz. co chwila też była zajmowaną i odbieraną przez tę lub ową ze stron wojujących. Ale gdy traktat andrussowski, zawarty z Rossyą w 1667 r. był poprzedzony przez „armistitium,“ ludzie carscy wyszli z Czarnohorodki i Stachórski ją zajął (1666). Nie przeszkadzało to jednak, ażeby już po zawarciu rozejmu z obu stron nieczyniono sobie wzajemnie zaczepek i napadów, które zawartemu pokojowi ubliżały (z listów Stachórskiego). Od czasu zaś traktatu andrussowskiego (1667) a potem grzymułtowskiego (1686) Cz. stała się punktem pogranicznym, albowiem odtąd już granica obu państw biegła biegiem rz. Irpenia. Cz. jako po lewej stronie tejże rzeki położona, pozostała też w węgle pogranicznym polskim. Stanęły tu też tak zwane „Kresy,“ które wdłuż granicy forpocztową odbywały służbę. Ale tak nazwany „zhon“ (przegon ludności) wyludnił był zupełnie te strony, i dopiero dobrze później zaczęto tu znów ludność osadzać. Szczątki dawnego zameczku przechowują się tu dotąd w obwodowych, na wpół roztrąconych wałach. Akt z 1598 r. wspomina o starożytnym wale, który oddzielał Czarnohorodkę od Nowego Wereszczyna (Chwastowa). Po zniesieniu dóbr biskupich, Cz. wraz z Chwastowem przeszła w posiadanie skarbu. Jest tu cerkiew bohorodiczna, zbudowana w 1789 r. Mieszkańców prawosławnych 930, katolików 170. Majątek Cz. ma 1903 morg. rozl. Gleba czarnoziem z glinką. (Edward Rulikowski).
This work is in the public domain in the United States because it was first published outside the United States prior to January 1, 1929. Other jurisdictions have other rules. Also note that this work may not be in the public domain in the 9th Circuit if it was published after July 1, 1909, unless the author is known to have died in 1953 or earlier (more than 70 years ago).[1]
This work might not be in the public domain outside the United States and should not be transferred to a Wikisource language subdomain that excludes pre-1929 works copyrighted at home. Ten utwór został pierwszy raz opublikowany przed dniem 1 stycznia 1929 r., i z tego względu w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej znajduje się w domenie publicznej. Utwór ten nadal może być objęty autorskimi prawami majątkowymi w innych państwach, i dlatego nie zaleca się przenoszenia go do innych projektów językowych.
| |