solidarność narodowa, ujawniająca się w pewnych celowych postępkach. Zespólmy się w jedną całość ożywioną wspólnemi pragnieniami i uderzmy przeciwnika w najdrażliwsze jego miejsce, nie w serce, bo to jest dla nas niedostępne, nie w mózg, bo ten, niestety, funkcyonuje wzorowo, i naruszenie jego działalności odbiłoby się niekorzystnie na nas samych, ale zwróćmy swoje groty na kieszeń niemiecką. Tak, panowie, kieszeń w tym wypadku daje się zupełnie słusznie porównać z żołądkiem, który według znanej bajki, trzyma w ścisłej zależności od siebie wszystkie najszlachetniejsze organy. Jak zaś uderzać można powiedzą nam liczby statystyczne.
W ciągu ostatnich trzydziestu lat Niemcy z państwa przeważnie rolniczego zamieniły się powoli na państwo przemysłowe. Przez długi czas fabrykanci niemieccy produkowali „tanio, ale źle,“ dziś jednak stan rzeczy zmienił się. Towary niemieckie przestały być złemi, a nawet są tak dobre, że zaczynają współzawodniczyć z angielskiemi. Armia przemysłowa niemiecka niewiele ustępuje dziś armii wojskowej, i ta tak jak tamta, prowadzona przez genialnych dowódzców, święci zwycięztwa na współzawodnikach. Kraj Wilhelmów i Fryderyków, od Poznania aż do brzegów Renu, pokrył się siecią dróg żelaznych, które łączą strategicznie ze sobą niezliczone fabryki, podobne do olbrzymich fortec, skąd wyruszają na podboje nasi odwieczni wrogowie. W fizyce istnieje t. zw. prawo, według którego każdy ruch odbywa się w kierunku najmniejszego oporu, nic więc dziwnego, że towary niemieckie zalewają wschód. Królestwo Polskie, śpiące do niedawna snem ekonomicznym, stanowi niejako przedmurze, na które ta powódź towarowa