Page:Umiński - Wygnańcy.djvu/181

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.

cze skromnym agentem handlowym. Nabyta w tym zawodzie maska lokajskiej grzeczności przyrosła tak dalece do niego, że ani na chwilę nie potrafiłby jej zrzucić.

— Zdumiewające, rzeczywiście — powtarzał. Podobno wujaszek miał w ostatnich latach czterdzieści tysięcy obrotu? To ja robię niewiele co większy, chociaż prowadzę interes na szeroką skalę. Za interesami zatem, co? Jeżeli mogę być w czemś użytecznym, to służę chętnie. Mam dość szerokie stosunki z Syberyą, cieszę się zaufaniem kilku tamtejszych firm, pomiędzy któremi są najpoważniejsze...

— Sprzedałem interes — rzekł pan Bolesław, kiedy jego kuzynek zamilkł na chwilkę.

Panu Januszowi zdawało się, że nie dosłyszał.

— Co, sprzedał wqjcio? — powtórzył, wytrzeszczając z podziwieniem oczy.

Pan Bolesław kiwnął głową.

— Sprzedałem, lecz nie szczególnie... za dziesięć tysięcy... — bełkotał zawstydzony cokolwiek wrażeniem, jakie wywołały jego słowa.

Pan Janusz z zadziwionego przemienił się w zdumionego. Podniósł brwi wysoko, oczy jego przybrały wyraz niemal przestrachu.

— Powiedzże mi — cedził przez zęby — powiedzże mi, wuju, po co właściwie wuj tutaj przyjechał?

Pan Bolesław wobec tego zapytania, które spadło nań jak piorun, daremnie szukał odpowiedzi.

173