Page:Staff - W cieniu miecza.djvu/87

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.

PAMIĘĆ DZIECIŃSTWA.



Ilekroć dusza moja, dumaniom swym wierna,
W zieleń drzew mnie zawiedzie; gdzie słodkiemi echy
świegot ptaków napełnia świeże liści wiechy,
A w górze lśni spokojnie głąb nieba niezmierna:

Zbłąkane wśród gałęzi słoneczne uśmiechy
Zdaje się skrywać smutkiem jakaś troska bierna,
Cisza zdaje się dziwnie łzawo-miłosierna,
A śpiew ptaków brzmi Jakby bezradne pociechy.

I nie wiedziałem długo, skąd ten smętek wzrasta.
Aż wspomniałem, że pierwszy raz mnie, dziecię miasta,
Zawiedziono w przyrodę w żałobie: na cmentarz.

Tam pierwszy raz ujrzałem łzy i wolne drzewa,
Usłyszałem, jak matka płacze i ptak śpiewa,
I dotąd mnie ta chwila pyta: czy pamiętasz?



83