Page:Staff - W cieniu miecza.djvu/63

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.

Sięgając po nie, ryło bezlitośnie wcześnie
Na ich licach uwiądu i brzydoty znamię.
I matka ma piękności przedziwnej, jak we śnie
Przeżywszy szybkie szczęścia miłości młodzieńczej,
Ocknęła się przy mężu, co po krótkich latach
Upojenia zbudzony w jej ramion obręczy,
Ujrzał, że dzieli łoże z inną, niż wiódł w kwiatach
I wieńcu ślubnym w stare swego zamku ściany...
Straciła miłość męża, który znikł bez wieści,
Nie mogąc serca kłamać już niemiłowanej.
A rzucona, nie zmarła z rozpacznej boleści,
Lecz jak cień żyła cieniem beznadziei wiecznej,
Bojąc się własnej twarzy i serca wspomnienia...
Córka jej się zamknęła w ustroni bezpiecznej,
Stłukłszy wszystkie zwierciadła i w szybę strumienia
Nie spoglądając nigdy... Czyli dobrze czyni,
Że będąc snem przepięknym gdzieś w duszy szczęśliwszej,
Budzić ze snu jej nie chce... i siebie? Z pustyni
Nie wyszłam skarbu szukać, aby skarb straciwszy
Nic wracać do pustyni podwójnej. Gdzieś w dali
Czeka miłość i szczęście, by przyjść i mnie rzucić
Wraz z pięknością, gdy zniknie w zapomnienia fali
I zostawić...


STARA.

O, nie kończ!


MŁODA.

Aby nie zasmucić
Jesieni, że jest piękna, smutna, jak marzenie?

59