MŁODA.
Na jedno patrzymy
Widmo ciemne. Ja widzę je okiem zarania,
Ty, pani, okiem zmierzchu. Ja przed siebie patrzę,
Ty poza siebie, w przeszłość. Lecz jeden cień pada
Na oba nasze czoła.
STARA.
Lica twoje gładsze
Od płatków czystej lilji. Róża krwi twej składa
Wezwanie pocałunków na twe świeże wargi,
Oczom zazdroszczą gwiazdy i niezapominki.
Nie im więdnąć wśród głodu, starzeć się wśród skargi
Niedzielonej tęsknoty, kłaść się na spoczynki
W nadziei beznadziejnej i z wiedzą żałosną,
że jutro będzie późno, a dziś nic nie dało.
MŁODA.
Ale jutro odbierze ręką bezlitosną
Co da dzisiaj i wydrze z księgi kartę białą,
Gdzie się zapisze szczęście, by wpisać okrutny
Wyrok wygnania. Nie jestże lepiej w swem życiu
Nie zaznać raju, szczęścia biesiady rozrzutnej,
Niż być wygnanym z raju i konać w rozbiciu?
Posłuchaj, pani! Ród mój szlachetny i stary
Dziwną obarczon klątwą. Wszystkie w nim kobiety,
Jak pamięć sięga, były nieszczęsne bez miary.
Uposażone w cudnej urody zalety
W młodości — więdły szybko, a starości ramię,