Wziął ją, jak wicher liść, jak pożar słomę,
Chwycił, jak płuco dech, jak gniew nóż chwyta,
A ona słała mu śluby kryjome,
O których serce wie, chociaż nie pyta.
Jeno zwierciadło wód zdwajać umiało
Jej postać cudną, gdy szła nad strumieniem.
Lecz jedna tylko postać miała ciało,
Więc i z nas jeden musiał stać się cieniem.
Za dużo było nas aż dwóch na świecie,
Gdy ona była nam światem w przestworze.
świat ten zbyt trudno dwom unieść na grzbiecie
I jeden tylko udźwignąć go może.
Krew jest czerwoną, ale śmierć jest biała,
Krew jest gorąca, ale grób jest zimny...
Ledwo-m pomyślał, nóż wpił się w miąższ ciała,
A z krwi kałuży kurzył obłok dymny.
Trupa-m precz cisnął, jak wyrzut sumienia,
Krew z noża starłem, jako zazdrość z duszy...
I długo piłem wodę ze strumienia,
Chciwie, jak ziemia spękana od suszy.
I ległem ciężko w leśnem uroczysku,
Z piersią spokojną, jak górska dolina
I pozdrawiałem gwiazdy po nazwisku,
A każda imię jej mi przypomina.
Page:Staff - W cieniu miecza.djvu/50
Appearance
This page has been proofread.
46