Page:Staff - W cieniu miecza.djvu/169

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.



IX.

 

Najwyższy był z nas czołem brat, który padł wczora
Na wznak, rozkrzyżowawszy szeroko ramiona,
Jakby w uścisk chciał gwiezdne wziąć niebo wieczora.

Młodych kędziorów pełne, fijołkowe grona
Ocieniały mu czoło mędrsze od czół braci,
Jako od świtu głębszy jest wieczór, co kona.

I gdyśmy go żegnali, skłoniwszy postaci,
Ust jego, co nam słowa mówiły najmędrsze,
Nie tknęliśmy, jak czyni brat, gdy brata traci;

Ani czoła, co snami sięgało w nieb wnętrze,
Wsparte o gwiazdy lśniące iskrami złotemi.
Całowaliśmy stopy mu, od czoła świętsze,

Bowiem się opierały na najświętszej ziemi.



165