Page:Staff - W cieniu miecza.djvu/147

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.

ZGON WOJOWNIKA.



Bijcie w dzwony i każcie dąć w surmy mosiężne,
By drżały mocne dęby, jak słabe osiki,
By w posadach zatrzęsły się góry potężne,
Co pochodom mym słały do stóp swe przesmyki
I niech echa gromkiemi odgrzmiewają krzyki
W wąwozach i parowach me wojenne imię,
Co siało przerażnie białe i lęk dziki,
Czerwone od krwi rzezi, zczerniłe w zgliszcz dymie,
Jak widmo przeznaczenia ślepe i olbrzymie.

Jeden z tych groźnych, którzy potrząsają losem,
Jak zimnym pękiem ostrych włóczni w twardej dłoni,
Straszny, jak czarna zbroja rycerza pod włosem
Nocnych piór, gdy z przyłbicą spuszczoną w bój goni,
Konam, jak wojownikom przystało: od broni
Na polu walk, ostatnie odniósłszy zwycięstwo,
Pośród rzężenia wrogów zabitych i koni.
A noc czarna, skrywając mnie swych mroków gęstwą,
Wdowom każe jękami głosić moje męstwo.

Przywiedzionych pokornie na szarym powrozie
Jeńców do nóg mi rzuca pościgu obława.
Ten, kto żył w pięknej grozie, kona w pięknej grozie:
Upaja mnie szczęk mieczów i rumaków rżawa.
Członki mi kryje sztandar szkarłatny i Sława,

143