Page:Staff - Tęcza łez i krwi.djvu/80

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been validated.

Lot ich, odwieczną tęsknotą pochopny,
Dymem i hukiem odpędziły działa,
Groza spłoszyła je pośród podróży.
Precz odegnała.

Oto nazajutrz po niszczącej burzy,
Która się tędy przewaliła wczora
Z mordem, pożogą i szałem topora,
Dziś znowu cisza, bez głosu, bez ruchu,
Jako w przededniu strasznego wybuchu.

Dokąd ci wracać, wysoki skowronku,
Co do orki o pierwszym budzisz chłopa dzionku?
Okropni tu przeszli oracze
Śmiercionośnemi stopy,
Zorali ziemię straszliwymi pługi,
W głębokie, niby dół mogilny, smugi,
Na wszystkie strony.
Bruzdami ich są przekopy,
A ziarnem ich kartacze,
A żniwem zgony, zgony!

Dokąd ci wracać, słowiku natchniony,
Piewco miłości marzącej i świętej?
Twój gąszcz zaciszny — wycięty!
Nie czas dziś serca społem łączyć,
Lecz je rozdzielać, krew z nich sączyć!


76