Page:Staff - Tęcza łez i krwi.djvu/17

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been validated.

By z nich omanów tworzyć mgły,
Kadzideł mdłych aromat.

Nie wierzę, że od ludu lud
Pieszczotnych chce uścisków.
Śpi w piersi tłumu straszny zwierz
O kłach stu krwawych pysków,
Lecz zbrodzień jest, kto szczuje go
Dla swych kramarskich zysków.

I jeśli Chrystusowy Sen
Na dzikość zlał balsamy,
Złagodził srogość, którą smok
W spokojnych miast ział bramy:
Chrystusa, jako lewy łotr,
Dziś kramarz lży i kramy.

Zbyt gorzki mnie zdejmuje śmiech
Z snutego ciągle mitu,
Że ta okropna rzeź to krok
Do Miasta Snów, do Szczytu,
Gdy Jeruzalem Nowa dziś
Zowie się: rynkiem zbytu.

Wiem: prawo życia twarde jest:
Żądz i zatargów strumień.
Lecz wstyd, że zmienić nie chce Czas
Narzędzi porozumień,
A umie, jak tchórz, łuski kłaść
Na oczy podłych sumień.

13