Page:Staff - Sady.djvu/63

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been validated.

Snem o lesie wonieją belki i tarcice;
Jak w cień szpilkowych chłodów wplata tu jaskółka
Sklepień wyziorem,
Czując pachnącą cierpkich modrzewi żywicę.

Zamknij powieki, słuchaj!... Czy to gwar polany
Złoto-zielonej?
Czy nie buków i sosen powietrzne klawisze
Depce wiatr, kiedy głucho wzdychają organy?
Czy to nie tony,
Których uczyły duszę kniej szumy i cisze?

Widzisz? W kościółek senny, pomroczny i pusty,
Przed ołtarz święty,
Przyszły pobożnym, tłumnie skupionym pochodem
Różnobarwne kaftany, zapaski i chusty
I wonią mięty

57