Page:Staff - Sady.djvu/35

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been validated.

Wżarłyby się szponem w grudę,
Byle przerwać pustkę, nudę.
Świat na nic w szarudze skąpał,
Gdy w ramionach siła, zapał,
Jezu, Marya! Co tu robić!
Czy się upić? Czy z kim pobić?
Wszystko ziewa naokoło...
Ratuj! ratuj nas, stodoło!
Dość trosk! Dość trosk! Dłoń twardą skrzep,
I skok i w tok i w tan puść cep!
I leci cep w górę i spada znów nisko
I kuje z zamachem raz poraz w klepisko!
A z dołu do góry, a z góry do dołu,
A mocno, a mocniej, nie żałuj mozołu!
A nie szczędź ramienia, a jeszcze, a jeszcze!
Znaj, trosko, że kiedym zły, wtedy nie pieszczę!
Aż prószą źdźbła słomy, aż lecą wkrąg wiechcie!
W sto kopyt grzmi wściekłość, co lazła po piechcie.



29