Page:Staff - Gałąź kwitnąca.djvu/31

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.



TWÓJ CICHY GAJ LAUROWY...

 
Twój cichy gaj laurowy i twe źródło leśne,
Które mnie widywały w każde rano wczesne,
Mieszającego w liści szum westchnienia skargi,
A w przeźrocz wód odbicie mej spalonej wargi,
Dziwią się, że wróciwszy po długiej rozłące,
O Nimfo biała, ciszy twej łkaniem nie mącę.
Odstaw i nie czerp wody w dzban, któryś wzbraniała
Ustom żądnym ochłody i twojego ciała.
Nie zapraszaj, bym z twego pił źródła. Ochłody
Nie pragnę już, swej piersi nie zbliżaj mi młodej.
Naga na mchu opodal siądź. W ciszy głębokiej
Chcę podziwiać twe biodra jednako, jak boki
Cudnie rzeźbionej czary. Dopiero dziś boską
Widzę piękność obojga was, spojrzeniem troską
Żądzy niesytej, falą krwi niezamąconem.
Czemu płaczesz? Niech smutek nie wstrząsa twem łonem.
Bo narzekaćbym musiał, że nie umiem wcale
Żałować modłów, które-m rzekł w rozpaczy szale,
Gdyś ty na me błagania zimna i nieczuła
Goryczą swej odmowy pogodę mą truła,
A jam bogów o ulgę w męce prosił srogiej.
I smutnych modłów moich wysłuchały bogi
Łaską swoją, co w dolę niedolę przemienia,
Wyzwoliwszy mię z męki żądzy i pragnienia.

27