Page:Staff - Dzień duszy.djvu/37

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been validated.

SUMIENIE.



Rzuciłem jedną dziewkę, bom wszystkie rozkosze
Już wyssał z niej, a oto ta druga mą żądzę
Zażegła i ją w swoje prowadzę wrzeciądze
I jej pocałunkami krzyk sumienia spłoszę...

Bo wczoraj, gdym tkał sobie weselne okrycie
Z ostatniej pozostałej mi przędzy konopnej,
Wpadła tamta, wzgardzona, w bladości okropnej
I wszystkie na warsztacie mym stargała nicie...

Wściekły, zabiłem dziewkę, z jej złotych warkoczy
Utkałem sobie szatę i w niej dziś przy uczcie
Weselnej siedzę... Kto mi przypomniał jej oczy!!?
Kto dusi mnie? Na Boga! Szatę ze mnie zwłóczcie!...

Włókna szaty ożyły! Każdy włos, jak żmija,
Ściska się wkoło szyi mojej — jak pętlica!...
Tysiąc żmij wkoło mego ciała się owija!...
Każdy włos martwy mści się! Śmierć! Śmierć trupiolica!