Page:Sny o potędze.djvu/98

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.
94
PIEŚŃ O OCZACH

Pocałunek z kochanka ust pierwszy, nieznany,
Wzięły me usta i już ja dziś nie ta sama.
Poszłam z nim w dal i wprzód nas z tęcz marzonych
brama
Powitała i szliśmy przez szlak różą słany
I już ja inna... Może nas dwie siostry było
Jednem zwane imieniem? Pierwszy pocałunek
Był dla jednej jak słodki cichej śmierci trunek.
Umarła piękna, jasna, jak dziecię, co śniło —
W kaplicy z białych lilij śni jej złota trumna.
A z jej śmiercią powstałam ja, jej siostra, dumna,
Piękniejsza, bo na niebie mem mam szczęścia łunę.
Na lutni mojej duszy nową złotą strunę
Nawiązała dłoń droga. Struna hymnem drżąca
Tryska iskrami złotych akordów przecudnie!
Siostry me! Przez pogodny cały życia ranek
Chodziłam w cichym boru zadumana, śniąca,
Nikłe słodycze malin zbierając w swój dzbanek.
Gorącym pocałunkiem ust swoich południe
Słoneczne przed mą duszą roztoczył kochanek,
A maliny... gwiazdami zalśniły w mej dłoni.
Będę mu siać je w duszę, kłaść na bladej skroni,
Rzucać pod stopy! Będę skarbami rozrzutna!
Mam szczęścia pełne dłonie i szczęścia bezmiarem
Zasypię go, bom szczęściem szalona, okrutna!
W czystem, dziewiczem ciele są strumienie senne,
Nieobudzone, płynne rozmarzenia czarem.
jakieś tęsknoty drzemią w nich mroczne, bezdenne,
Lecz pierwszy pocałunek upojny i długi