Page:Sny o potędze.djvu/53

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.
49
BYŁO TO WE ŚNIE

Zagasła nasza złota latarnia
I noc me oko mrokiem ogarnia...
Choć za mną sala światłem rozlewna
W mrok wciąż ma dusza wraca niepewna...
Było to we śnie —
Może nie we śnie...
W szarą godzinę myśli me senne,
Marzące rzucam w zmierzchy bezdenne.
I gdzieś daleko nad wodne głębie
Jak zamyślone lecą gołębie,
Lecą pędzone wichrem tęsknoty
I odnajdują zamek mój złoty...
Mijają okna światłem złocone,
Aż przy ostatniem, ciemnem, odpoczną
I długo patrzą w komnatę mroczną,
By znów odlecieć w mroków oponę,
Odnaleźć słowo niedomówione...
Było to we śnie —
Może nie we śnie...



Sny о potędze.