Page:Sny o potędze.djvu/52

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

BYŁO TO WE ŚNIE.

 
Było to we śnie —
Może nie we śnie...
W szarej godzinie, zasnutej mrokiem,
Cień do mnie cichym zbliżył się krokiem
I szeptał takie dziwy tajemne,
Jakich nie znają otchłanie ciemne.
Tajniki światów, głębie me własne
Już mi się zwolna stawały jasne,
Wytłumaczone cichą rozmową;
Już chwycić miałem nić nieujętą,
Gdy cień znikł jakąś mocą zaklętą,
A w mej komnacie w mrok nad mą głową
Niedomówione skryło się słowo...
Było to we śnie —
Może nie we śnie...
Gdzieś w zamek lśniący złota ozdobą,
Cień jakiś blady wiódł mię za sobą
I przez krużganki ukryte w cieniu,
Z latarką w ręku wodził w milczeniu.
Kolejno cudne oświecał sale,
Przepychem skarbów skrzące wspaniale...
Lecz w progu izby, gdzie śpi królewna,