Page:Sny o potędze.djvu/29

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

PRZYCHODZI DO MNIE NOCĄ...

Przychodzi do mnie nocą, bierze mię w ramiona
I jest mi dobrze, cicho, choć nie wiem, kto ona...
 
Mówi, że są podniebne zawrotne przełęcze,
Gdzie stopy tylko jasne opierają tęcze;
 
Że w skalne pustki schodzi głusza taka cicha,
Że słychać, jak rozgrzany głaz żar słońca wdycha;

Że pomiędzy leśnymi, dzikimi wykroty
Spoczywa zakopany tajemnie skarb złoty;
 
Że są wody umarłe pod zieloną pleśnią
W ostępach tak zapadłych, że o wichrach nie śnią;
 
Że nocą ponad ciemne, grzązkie trzęsawiska
Błękitny lata ognik, migota i błyska;
 
Że nie wszystko odarto z tajni i uroku
I jest gdzie duszą błądzić o wieczornym zmroku.

Szeptem swym mnie usypia u białego łona
I jest mi dobrze, cicho, choć nie wiem kto ona...