Page:Sny o potędze.djvu/30

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

SEN NA SKRZYDŁACH ZMIERZCHU.

Gdy myśl, jak lotem strudzona mewa
Bezsilnie spada, gaśnie, omdlewa,
W miękkie uciszeń tulę się szaty,
Zasłaniam okna mojej komnaty,
Pogrążam duszę w półmroku tonie
I piję róż mych głębokie wonie,
I przywołuję w mrocznię swą miłą
Wszystko, com kochał, co mnie pieściło.
 
Budzi się wszystko, co tajemnicze,
Co ma nieznane, dziwne oblicze
I co pierzchliwe i co przelotne,
I jak przeżyty dzień niepowrotne.
 
Przychodzi wszystko, co w świetle pierzcha:
Rozlewna tęskność, gdy niebo zmierzcha;
Snu ręce mgliste, lekkie, kładzione
Na oczy jawą cierpką znużone,
Wszystko, co dziwne, zciszone, senne,
Co ma głębokie oczy bezdenne;
Wszystko, co stąpa cicho i trwożnie,
Palec na ustach kładąc ostrożnie.