Page:Sny o potędze.djvu/128

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

PRECZ ZMORO...

Precz zmoro, pani ciemna chmur, trosk i starości!
Łono twe było dla mnie łożem bezsenności
I jadem szept twój, co mi sen miał kłaść na oczy,
Że wszystko dłoń potworna, sroga życia tłoczy,
A jedno tylko życiu nie podlega: Śmierć!
 
Kiedyś mi zaród śmierci podała w kielichu,
Jakiś dobry duch świata zapłakał po cichu
I obudził w mej duszy śpiące niemowlęta,
Co ku mnie wyciagnęły swe drobne rączęta
I prośbą łkania rozkaz rzuciły mi: Żyj!

Precz zmoro! Żyć! Jam teraz nurkiem i w topieli
Błotnistej szukam perły, co duszę weseli
I jak złociste słońce sieje blask i świeci.
Tylko, co dobre, rodzi szczęście i blask nieci!
Śmierć jest nocą i mrokiem, a mroki są złem!

Żyć! Żyć! Chcę, aby łanów moich ziemia czarna
Rodziła kłosy bujne, ciężkie, pełne ziarna.