Że kwiaty są duszami dziewcząt,
Co umarły w marzeniu wśród tęsknicy zmierz-
chów;
Że siedmiobarwne motyle mrą
Od pocałunków białych rusałek.
W ogród cię cudny powiodę,
W świat egzaltacyi naiwnej i szczerej
Dla rzeczy prostych a głębokich,
Egzaltacyi, co kocha kwiat drobny tak,
Jak nigdy żadna kobieta nie będzie kochana,
Egzaltacyi, co ustom każe całować liść zwiędły
Z rozczuleniem i łzami wdzięczności niezmiernej
Za to, że kochać go wolno.
W świat cię zawiodę zachwytu, ekstazy,
Bezgranicznego oddania
W wielkiej i świętej miłości
Dla wszystkiego, co przestwór pięknością wy-
pełnia.
Lecz czar ociężałości sennej, zniewieściałej,
Więzi ciebie znużeniem niemocy omdlałej.
Przytłacza ciebie smutek doświadczenia starca,
Co przeżył wiele, syty rozczarowań
I syty próżni lichych, beztreściowych uciech,
I swoje zmysły, nudą znużenia bezwładne,
Wypieszcza szczupłą gamą subtelnych rozkoszy.
Więzi cię świat ów, co wysnuwa z siebie
Wykwintnych zbytków przepych wyrafinowany
Dla bezsilnie przeczulonych zmysłów,