Page:Sny o potędze.djvu/122

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.
118
ODRZUĆMYŻ RAZ

Umarłych, głuchych pustyń i z wielką tęsknotą
Patrzał w otwartych grobów niezgłębione cienie
I kojącej siostrzycy, bladej dobrej Pani,
Śmierci pogodną swoją duszę składał w dani,
By spać w lotosów ciszy po ziemskich burz wirze:
A tyle z psa, co bity stopy panu liże.