Page:Romuald Minkiewicz - U wiecznych wrót tęsknicy.djvu/113

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has been proofread.

Niech toń tajemna otchłani rozwiewnej
Tą królewskością wody swe przepoi!

I w cudną wizję życie nam urośnie...«

(Śpiew drugi).

 Nie »pierzchanie« ze snami przed możliwem urzeczywistnieniem ich w życiu, nie »bezczyn« tam sławisz.
 Aleś sam wolał osłonić się togą niewiary i rzekomej pogardy dla »jawy«. Uląkłeś się trudu »życia świętego i olbrzymiego«. Wyznaj! Nie okłamuj nas i siebie »niemożnością nieziszczalną« twych marzeń.

»Bo najzuchwalsze nieziemskie wymysły
Na swem dnie mają rdzeń istnienia żywy,
Choć złudy kłamne nad niemi zawisły;
Krew bije tętnem pod tęczą pokrywy
I gdy wiatr zwieje te mgły i zatraci,
Zostanie strumień bijący prawdziwy
I rzekę życia swą strugą wzbogaci«.

(Śpiew drugi).

 Lecz, by marzenia okazać mogły swój »rdzeń istnienia żywy« i »rzekę życia wzbogacić«, na to trzeba niezachwianie w nie wierzyć i w moc ich wcielenia.
 Trzeba »w wiary moc uwierzyć«, pisałeś sam.
 »Tysiąc tysięcy« strat i prób nieudanych przetrwać wolą pogodną... i wierzyć.
 Trzeba »grzmotem młota w radosnej otusze«, na twardem stalowem kowadle życia wykować sobie