Page:PL Zygmunt Krasiński - Pisma Tom6.djvu/44

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.
POŻEGNANIE OKOLIC GENEWY.
──────
28 października, Genewa, 1830.

Fare thee well! and it for ever,
Still for ever, fare thee well.
[1]
Byron.


 Godzina odjazdu już blizka; konie kopytami biją z niecierpliwości; powietrze świeże, droga usiana jesiennymi liśćmi; cicho podróżny po nich przejdzie.
 Jeszcze chwilę! Myślmy i marzmy, jeszcze chwila dla wspomnień! Potem puścimy się w świat. Myślmy i módlmy się. Chwila modlitwy; potem udamy się w drogę.
 Piękny Lemanie! widziałem wielokroć gwiazdy odbijające się w twem spokojnem łonie; widziałem wielekroć obraz księżyca rozbity na twych falach ruchliwych; lecz w twoich dniach spokoju i w twych godzinach burzy lubiłem cię jednakowo. A głosy wznoszące się z głębi twoich, czy słodkie jak westchnienia, czy groźne jak grzmoty, zawsze były mi przyjacielskimi dźwiękami.

 Pływałem na wodach twych błękitnych, kiedy słońce świeciło w południe; na twych wodach zaróżowionych, kiedy przy zachodzie otaczało się chwałą; na twych wodach bladych i ponurych, kiedy zmierzch rozciągał się nad niemi. Jutrzenki i wieczory często zastawały mię na twych falach i często żegnałem je dopiero na dźwięk dzwonu północnego.

  1. Bywaj zdrów i to na zawsze,
    Tak, na zawsze, bywaj zdrów.