Jump to content

Page:PL Zygmunt Krasiński - Pisma Tom6.djvu/39

From Wikisource
This page has not been proofread.

zdawało się, że narody zwątpiwszy o sobie, nie mogą pojąć, iżby istniały inne idee, niż u francuskich pisarzy i inna droga, niż ta, którą oni poszli. Ale w Niemczech Schiller i Goethe znieśli ten przesąd, który wiódł piśmiennictwo do nieruchomości, jeśli nie zacofania. W Anglii świetne geniusze zaćmiły prace Francuzów.[1] Ta rewolucya w opiniach i zasadach rozpoczęła się w końcu ośmnastego wieku i ciągle szła od sukcesu do sukcesu. Zdawało się, że tylko Polska jeszcze daje przytułek literaturze francuskiej, którą wyganiano już zewsząd; szlachetna wygnanka trzymała się u nas przez długi czas, wywierając na umysły wpływ nieograniczony. Przyjęta z zapałem, założyła w Polsce królestwo, które trwało ciągle, podczas gdy w innych krajach wcale o niej nie myślano, chyba tylko gdy wypadkiem spotkano jaki strzęp jej.
 Zajmowano się więc w Polsce tłómaczeniem wszystkich zapomnianych dzieł poezyi francuskiej; a jeśli kto sam chciał tworzyć, czynił to ściśle podług prawideł Sztuki rymotwórczej Boil’a: pominąć ją było świętokradztwem, rodzajem nielojalności. Tym sposobem mieliśmy wkrótce Rasyna, Kornella, Woltera, a za nimi mnóstwo elegii, bajek, satyr i urywków, do najdrobniejszego szczegółu francuskich. Jeśli nawet tłumaczono jakiegoś autora niemieckiego, lub angielskiego, powinien był stać się najdoskonalej francuskim po polsku, zatracić zupełnie własny charakter, przywdziać powszechną liberyę. Bardzo tylko mało pisarzy zwracało myśl swą ku złotemu wiekowi Zygmuntów, czerpało tam w skarbie polskich wyrażeń, w mowie pełnej czystości i siły.
 Styl stał się na ogół stylem salonów paryskich. Delikatność pięknego świata zastąpiła, męską siłę. Zaczęto oddzielać z języka pewną część wyrazów, które miały służyć wyłącznie poezyi; zaprowadzono

  1. Dzisiaj znowu literatura francuska panuje na świecie.