Page:PL Zygmunt Krasiński - Pisma Tom6.djvu/37

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

mych cierpień, aby się umieścił przed memi oczyma. Wiatr mógł tylko dmuchnąć raz więcej i ziarnko uleciałoby za mury. Lecz nie; upadło tu właśnie, a słońce je rozwinęło, jakby powiedzieć chciało: „Oto wiosna.“ I pocóż mnie to wiedzieć? Dla mnie niema pory roku i moja wieczność zaczęła się już na ziemi. Ach, jak straszliwie, być unicestwiony, a czuć jeszcze! Spokoju trumny nie zaznam, a jej ciężar ciąży na mej piersi.


────────