Page:PL Zygmunt Krasiński - Pisma Tom6.djvu/30

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

 „Stanęliśmy na miejscach wyznaczonych; on miał zaczynać. Podniósł broń, lecz wkrótce zwolna ją opuścił. Był bardzo blady. „Jesteśmy rodacy, rzekł z wnikliwym uśmiechem i ten brzeg obcy nie jest odpowiedni by zakończyć spór co powinien się rozstrzygnąć w granicach naszego kraju. Dlaczego krwią zlewać tę ziemię? Zachowajmy życie dla swojej. Podajmy dłonie, przebaczmy sobie wzajemnie.„ Za wszelką odpowiedź podniosłem kurek mego pistoletu. Dźwięk sprężyny podziałał na niego jak ukąszenie węża, bo wstrząsł się, zadrżał całem ciałem. Chciał zacząć.
 „Kula za kulę, życie za życie“, wykrzyknąłem, pieniąc się z wściekłości; i czekałem, aby dał ognia. Lecz w tej chwili spostrzegłem się, jak zwrócił się, jednym skokiem rzucił się za skałę i zniknął mi z oczu.
 „Rzuciłem się za nim; lecz wpadłem w krzaki; miał czas uciec i odtąd nie widziałem go już nigdy.
 „Wyrzucam sobie tę chwilę. Uczyniłem źle. zmuszając człowieka by oddał mi życie, pragnąc jego krwi. Ale, czy mam ci powiedzieć? Gdyby przyszło zacząć na nowo, zacząłbym raz jeszcze; i to właśnie największą mi sprawia mękę. Miłość i nienawiść są we mnie nieśmiertelne.
 14 września. — Przyjacielu, jestem w malignie, krew krzepnie mi w żyłach. — Umrzeć tak młodo! i znaleźć może nicość! Lecz nie, ja wierzę w nieśmiertelność. Ja wierzę w nieśmiertelność. Lecz cóż pomoże sto razy pisać to na papierze, kiedy wątpię w głębi serca? Zwątpienia nigdy nie doświadczałem. Teraz, kiedy nie mam już czasu do walki, przyszło mnie obledz. Ach, w chwili śmierci zwątpienie gorsze jest od konania. Nicość, nic, — lepszy brzask. Idź w wieczny zmierzch! ale nie w nicość; — chociaż jeden promień! ale nie nicość. Nie, przyjacielu, dusza moja jest nieśmiertelna, bo idea nicości nie