Page:PL Zygmunt Krasiński - Pisma Tom6.djvu/31

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

zgadza się z nią. Tak, jest tylko jedno prawo we wszechświecie: miłość i przyciąganie; i czego nienawidzę na progu grobu, tego nie znajdę, gdy próg przejdę.
 „30 września. — Żegnaj. Teraz będę zawsze zaczynał od tego słowa, bo dzień każdy, może będzie ostatnim w mem życiu. A ona? co ona w tej chwili? Może przechadza się w jakim pięknym ogrodzie z... Nie mogę skończyć; czyż zazdrość ma mnie prześladować aż na łożu śmierci? Lecz nie, ona mnie kocha. Czy wierzysz, przyjacielu, że dusza, rozłączona z ciałem, może ukazać się innej osobie? Zimno mi. Oczy mię bolą. Żegnaj.
 „2 października. — Żegnaj. Liść wkrótce z drzewa opadnie. Słońce piękne, niebo modre. Gdzie ona? Gdzie ja będę? Com uczynił? ludzie nieszczęśliwi mogą odpowiedzieć na to ostatnie pytanie. Ja muszę je umieścić pomiędzy dwoma pierwszemi. Imię moje zaginie. Powiedzcie mi, wy wszyscy, którzy mię żałujecie, którzy płaczecie dokoła mnie, pielęgnujecie mnie, nalewacie mi gorzkie napoje, aby mnie uleczyć, jak mówicie, powiedzcie mi raczej w ostatniej mej godzinie, jak osięgnąć nieśmiertelność, a będę szczęśliwy. Pocieszacie mnie, ukazując mi sławę. Ech! nie; nie mogę już niczego uczynić na tem łożu. Biada mi.
 „6 października. — Żegnaj. Źle, ciągle źle, boleści i smutek. Bezużyteczny, zapomniany, szkielet w trumnie, nieznany na ziemi. Myśli się mieszają. Nie zabijajcie zbyt mocno desek, wasze gwoździe wejdą mi w pierś. Nie mogę oddychać. Ach! Boże mój!
 „13 października. — Myślę, przyjacielu, że to już ostatni. Przez wszystkie te dni byłem w gorączce. Dzisiaj przytomność mi wróciła. Bóg nie chciał, abym nieprzytomny przeszedł w jego ramiona. Dzisiaj umrę; mam to przeczucie. W podobny dzień rozstałem się z nią. Przyjacielu, to właśnie 13-go odje-