Wzrost zewnętrzny państwa nic dowodzi jego wartości istotnej. Tam, gdzie brak duszy, rozrost materyalny jest tylko straszną potwornością. Jest on raczej chorobą okropną, bynajmniej zaś szczytną wielkością! Powiedziałbym nawet, że w tem zwyradnianiu się postępowem było jakby przeznaczenie jakieś. Duchowi moskiewskiemu trudno byłoby uniknąć upadku tego, który, zdaniem mojem, stanowi rys charakterystyczny całego istnienia jego.
Wiadomo Panu, w jak zgubnych szkołach, wzgardzonych lub przeklętych w rocznikach ludzkości, duch ten czerpał doktryny swe i popędy. Carogród był pierwszym jego nauczycielem; wyłożył mu w schizmie stosunek człowieka do Istoty najwyższej. Mongołowie nauczyli go następnie jak kochać ludzkość. Przezorna przebiegłość starca w połączeniu z nieubłaganem okrucieństwem tygrysa — oto czem się odznacza zawsze i wszędzie działanie rządu moskiewskiego. W pierwszej rozpoznajemy zgrzybiałość państwa wschodniego, w drugiem — szaleństwo niszczenia, ożywiające plemię tatarskie. Możnaby powiedzieć, że wszystka krew płynąca w żyłach Rosyi jest tylko związkiem tych dwóch jadów, zdziałanym przez chemię historyi!
W tym czasie Polska[1] postępowała drogą wręcz przeciwną. W pierwszych swych latach dawała się kierować samowładztwu jednostki a nawet nie była to wcale zasada samodzierstwa, ile raczej kilka szczęśliwych wypadków władzy absolutnej, kilku królów wielkiego geniuszu, którzy przewodniczyli rozwojowi jej dzieciństwa. W tym tylko okresie jest zdobywcza. Wkrótce potem dzieli się na mnóstwo księstw udzielnych; władza samodziercza upada; pierwiastek możnowładczy powstaje na jej zwaliskach. Panowie i Biskupi rządzą, zjazdami swymi dając początek przyszłym sejmom. W XIII wieku Tatarzy pojawiają się, ale zmuszeni są ustąpić.
- ↑ Przedstawienie Polski nie jest wierne.