Page:PL Zygmunt Krasiński - Pisma Tom6.djvu/18

From Wikisource
Jump to navigation Jump to search
This page has not been proofread.

za tę cenę mógł cię zobaczyć, lub usłyszeć. Duchy tych, których kochałem na ziemi, lub tych, których nie znając, przeczuwam, czemuż uwielbiam was czasem, jak kochankę, a uciekam od was innym razem, jak od nieprzyjaciół? Często rozmyślałem samotny, w miejscu odludnem, o was, i ani szyderstwa ludzi, ani sofizmaty mego rozumu nie zdołały wiary mej w was oziębić. Świat widzialny, tak wielki, tak piękny, nie może być odosobniony we wszechświacie; trzeba mu przeciwwagi moralnej: drugiego świata, równego tamtemu w prawach, rozległości i piękności, lecz różnego w zasadach. Na każdy atom materyi, rzucony w przestrzeń, potrzeba myśli lub życia w wieczności!
 Przytem dusza moja zna swe dawne towarzyszki, lub też przeczuwa swe przyszłe przeznaczenia; lecz cokolwiek ją otacza, miesza ją i odrywa od wzlotu. Rzucony na ziemię muszę walczyć z przeszkodami i z bliźnimi. Często nie mam czasu tchu zaczerpnąć i, wśród krętych ścieżek i bezdroży krzyżujących się na ziemi, tracę drogę, co mię do was wieść powinna.
 Wplątany w tyle drobnych interesów, igraszka tylu intryg, miotany tylu płytkiemi falami, oddalam się od was za każdym krokiem; i jeżeli czasem chcę na ślad zawrócić, za długo błądziłem, by módz natychmiast odnaleźć drogę świetlaną.
 Gdy chwila każda czyni was większymi i wyżej podnosi w sferach, gdzie przebywacie, ja zniżam się w swoich. Wyższość wasza wzmaga się, podczas kiedy ja spadam z stopnia na stopień; gdy noc piękna ciszą swą zaprasza mię do myślenia o was, którzy jesteście samem milczeniem i samym rozumem, ja drżę, bo jestem słabością, a wy siłą i szczytnością samą.
 Harmonia muzyki unosi niekiedy duszę mą ku wam, bo wszystko, co nieokreślone, a piękne zarazem, jest jakby cząstką waszej istoty. I oto dlaczego